- Nie śpię i mam kaca. - odpowiedziałam.
- Mów ciszej bo łeb mnie tak napierdala, że nie mogę. - odpowiedziała Sel i przykryła głowę poduszką.Ja się tylko zaśmiałam i wstałam z łóżka. Jak widać jesteśmy w hotelu. Teraz sobie przypominam. Nie chciało nam się wracać tak daleko, do domu, więc poszłyśmy do hotelu, który był niedaleko.
Spałam w sukience, co było cholernie nie wygodne. Poszłam do łazienki i zmyłam makijaż. Następnie wróciłam do pokoju i wzięłam swoją torebkę.
- Selena! - wydarłam się, żeby ją obudzić.
- Co? - mruknęła.
- Wracam do domu, masz pieniądze na taksówkę? - usiadłam na łóżku, obok niej.
- Nie mam, wszystko przechlałam. - wzruszyła ramionami.
- Masz. - podałam jej 20 dolarów.
- Po co aż tyle? - zdziwiła się.
- Jakbyś chciała sobie zamówić coś do jedzenia. - podeszłam do drzwi.
- Kocham Cię! - krzyknęła.
- Ja Ciebie też! - wyszłam z pomieszania.Zapłaciłam jeszcze za wynajęty pokój i zadzwoniłam po taksówkę.
Pół godziny później byłam już w domu. Justin spojrzał na mnie i odetchnął jakby z ulgą.
- Gdzie ty byłaś!? - wydarł się.
- Spierdalaj. - poszłam do łazienki.Za kogo on się ma? Najpierw mnie przeleciał, a teraz myśli, że może kontrolować moje życie? Co to, to nie.
Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Sama nie wiem, czemu moje życie jest takie trudne. Moi rodzice wpakowali mnie w jakieś durne małżeństwo, kazali mi być w nim przez ponad rok, tylko po to żeby wziąć rozwód. Ja nadal nie rozumiem ich toku myślenia, ale cóż...
Na szczęście sprawa rozwodowa jest już za kilka dni, więc się od niego uwolnię. Co ja w ogóle gadam? Nie chcę rozwodu. Chcę mieć Justina tylko dla siebie.Na początku strasznie nie chciałam tego małżeństwa. Bo kto normalny brałby ślub z osobą, której nie zna, a był w szczęśliwym związku, który trwał już 2 lata?
Z czasem jednak się w nim zakochałam, a co jest najgorsze?
To, że nawet tego nie żałuję.
Nie żałuję tego, że się z nim przespałam.
Żałuję tylko, że weźmiemy rozwód.Jest mi głupio, myślałam, że on też coś do mnie czuje. Tymczasem już wiem, że nic dla niego nie znaczę.
Wyszłam z łazienki i odrazu poszłam do kuchni bo nie jadłam nic od wczoraj.
Nadal nie umiem gotować, więc zrobiłam sobie omlet.- Chyba restauracje założę. - mruknęłam cicho pod nosem. Nawet nie umiem przewrócić omletu na drugą stronę w całości.
Brawo ja.
- Możemy pogadać? - do pomieszczenia wszedł Justin.
Chcę już mieć to za sobą.
- Jasne. - odwróciłam się do niego.
- Bo wiesz... to co mówiłem to nie było na serio. - na jego twarzy pojawił się grymas.
- Już wiem, że kłamałeś w chwili, kiedy mówiłeś, że Ci na mnie zależy. - wzruszyłam ramionami.
- Nie chodzi mi o to. Wtedy mówiłem zupełnie poważnie. - zbliżył się.
- A więc o co? - przewróciłam oczami.
- Chodzi mi o wczoraj. - westchnął.
- No co? Przeleciałeś mnie tak dla zabawy i nic więcej. - ponownie wzruszyłam ramionami, udając, że mnie to nie rusza.
- Kocham Cię Chanlie. Przepraszam za tamto. Na prawdę mi zależy. Po prostu, po rozmowie z moim ojcem, nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Powiedział mi, że twoi rodzice chcą mnie wykiwać i ty o tym wiesz. - westchnął.
- W jakim sensie chcą Cię wykiwać? - zapytałam bo nie wiedziałam, o co chodzi.
- Planują, że po naszym rozwodzie, firma będzie wyłącznie twoja. - odpowiedział.
- Nic o tym nie wiedziałam. - złapałam się za głowę.
- Wiem bo rozmawiałem z twoimi rodzicami. - westchnął.
- I co Ci powiedzieli? - spojrzałam na niego.
- Że Ty w to nie jesteś zamieszana i jeśli się kochamy, to jak dla nich, nie musimy brać rozwodu. Chcą, żebyśmy byli szczęśliwi. - uśmiechnął się.
- Serio? - zdziwiłam się.
- Tak. - pokiwał głową i złapał mnie za biodra.
- A co z twoimi rodzicami? - zapytałam.
- Z nimi, niestety tak łatwo nie będzie.
- Nie chcesz rozwodu? - złapałam go za kark.
- Nie, a Ty? - oparł swoje czoło o moje.
- To zależy. - przyznałam.
- Ach tak? Od czego? - spojrzał na mnie z góry.
- Raczej od kogo. - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Dla Ciebie mogę być nawet pieprzonym ideałem. - zaśmiał się.
- Obiecaj mi coś.
- Wszystko co zechcesz. - pocałował mnie w czoło.
- Obiecaj, że mnie nie zranisz. Nie chcę cierpieć, a tym bardziej przez kogoś na kim mi zależy. - wyznałam.
- Obiecuję. - mocno mnie przytulił.***
- Nudzi mi się. - mruknął.
- To zmień film. - odpowiedziałam.Od trzech godzin leżymy na kanapie, w salonie i oglądamy bezsensowne filmy. Nie wiem, kto je wymyśla i nie wiem, kto pozwala, żeby leciały w telewizji.
- Pójdźmy gdzieś. - zaczął marudzić.
- Gdzie? - zapytałam.
- Na miasto. - wzruszył ramionami.
- Znowu? - teraz to ja marudziłam.
- To może basen? - zaproponował.
- Nie umiem pływać. - odpowiedziałam, a on zaczął się śmiać.
- Czyli jedziemy do aquaparku. - wstał z kanapy.
- Żartujesz sobie. - popatrzyłam na niego.
- Chce Cię nauczyć pływać. - uśmiechnął się.
- Mam okres. - kłamałam, ale jakoś nie marzy mi się nauka pływania.
- Wiem, że kłamiesz. - przewrócił oczami.
- Co, mam Ci pokazać... - niedokończyłam bo mi przerwał.
- Fuj, jesteś obrzydliwa. - zaśmiał się i wyszedł z pokoju.
- Dzięki! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał.
- Pakuj się! - odkrzyknął.Wiedziałam, że mi nie odpuści, więc posłusznie poszłam do pokoju.
Zaczęłam się pakować i miałam dylemat, który strój założyć.
- Justin!
- Co!?
- Chodź! - krzyknęłam, a on prawie odrazu wszedł do pokoju.
- No? - zapytał zirytowany.
- Który mam założyć? - wskazałam na trzy stroje kąpielowe.
- Żartujesz sobie. - mruknął.
- Bo? - westchnęłam.
- Te stroje za dużo będą odsłaniać. - podszedł do mojej szafy i zaczął szukać innych.
- Nie mam innych. - przewróciłam oczami.
- To może być już ten czarny. - podał mi strój do ręki.
- Dzięki za pomoc. - cmoknęłam w powietrzu i schowałam bikini do torby.
- Coś jeszcze? - zapytał.
- Chcesz to przynieś mi ręcznik. - pokiwał głową i poszedł do łazienki.
- Dziękuję. - wzięłam od niego to co chciałam i również schowałam do torby.
- Jesteś już gotowa? - westchnął.
- Tak. - rozejrzałam się po pokoju, czy niczego nie zapomniałam.
- No to w drogę. - pocałował mnie w policzek i wziął ode mnie torbę.<><><><><><><><><><><><><><><><>
Dziękuję za 3000 wyświetleń.
Ale ja jestem dla was miła, rozdział miał pojawić się we wtorek, ale dobra ja, napisałam go dzisiaj. Co chyba widać bo też mi jakoś specjalnie się nie spodobał
CZYTASZ
Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)
Romance- Czyli moje zdanie się nie liczy? - spojrzałam na swoich rodziców. - W tym momencie nie. - odpowiedział bez wahania ojciec. - Nie chcę tego małżeństwa. - próbowałam zmienić ich decyzję. - Nie musicie być razem do końca życia. Wystarczy kilka la...