27.

14K 535 224
                                    

Selena została u mnie na noc, ale rano musiała wyjść do pracy. Ja też powinnam iść do swojej, ale najpierw muszę się spotkać z Joshem. Bardzo nalegał, więc musiało się coś stać. Boję się tej rozmowy. Mam nadzieję, że nie dołoży mi więcej zmartwień.

- Hej Chanlie. - wstał z krzesła, kiedy weszłam do kawiarni.
- Hej. - wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Miałaś jakieś plany? - zapytał.
- Miałam iść do firmy, ale mogę pójść później. Powiedz o co chodzi. - ściągnęłam swój płaszcz.
- Jest mi głupio gadać o swoim przyjacielu, ale jestem załamany jego zachowaniem. - zaczął.
- Co masz na myśli? - zdziwiłam się.
- Nie będę ukrywał, opowiedział mi o wszystkim. Zdziwiłem się, kiedy powiedział, że nie dał Ci szansy na jakie kolwiek wytłumaczenia. Zachował się jak jakiś gówniarz i nawet Cię nie wysłuchał, a teraz ma jakieś chore pomysły. - westchnął.
- Jakie pomysły? - zapytałam zaciekawiona.
- Chcę podzielić się dziećmi. - wyznał.

Zdziwiłam się. Kompletnie mnie zamurowało. Nie spodziewałam się po nim czegoś takiego.

- Ty tak na poważnie? - spojrzałam znowu na niego.
- Niestety. - wzruszył ramionami.
- Nie pozwolę mu na to. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie wiem, czy on tak łatwo odpuści. - na jego twarzy pojawił się grymas.
- Dlaczego on to robi? - zapytałam z żalem. Myślałam, że się zaraz rozpłaczę.
- Twierdzi, że go zdradziłaś.
- Nie zrobiłam tego. - zaprzeczyłam.
- To skąd są te zdjęcia Chanlie? - zapytał.
- Kiedyś chodziłam z Nickiem. Te zdjęcia są z czasu, kiedy byliśmy razem. - wyjaśniłam.
- Musicie porozmawiać. - powiedział stanowczo.
- Próbowałam. - westchnęłam.
- Postaram się jakoś na niego wpłynąć. - lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję, że mi o wszystkim powiedziałeś. - upiłam łyk kawy, którą zamówił dla mnie Josh.
- Trzymaj się Chanlie. - przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł z kawiarni.

Wypiłam kawę i również opuściłam
Starbucksa. Udałam się prosto do firmy. Chciałam z nim pogadać o tym co się stało. Jego pomysł strasznie mnie zranił, ale wciąż go kocham i chce z nim być. Wierzę, że jest jeszcze szansa na nasze wspólne i szczęśliwe życie.

Weszłam do budynku i witałam się z pracownikami. Starałam się być miła i udawać, że wszystko w porządku, nawet jeśli to nie prawda.

W końcu znalazłam się w gabinecie. Biurka Justina już nie było i jego innych rzeczy również.

Nie powiem, jestem załamana jego zachowaniem. Jest gorszy od nie jednego gówniarza z podstawówki.

Szybko poszłam do gabinetu Justina. Siedział przy biurku i wykonywał swoją pracę, jakby nic się nie stało.

- Możemy porozmawiać? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Nie mam czasu. - odpowiedział obojętnie.
- Ty chyba sobie żartujesz! - podeszłam bliżej niego.
- Uspokój się. - złapał za mój nadgarstek.
- Jak mam się uspokoić, skoro chcesz zabrać mi jedno z naszych dzieci i jeszcze oskarżasz mnie o zdradę? - wyrwałam rękę.
- Josh Ci o wszystkim powiedział, tak?Co jeszcze mówił? - zdenerwował się.
- Najbardziej przejmujesz się tym o czym mi powiedział? - położyłam ręce na biurku.
- W sumie to mnie nie obchodzi. - wzruszył ramionami.
- Nie pozwolę Ci rozdzielić dzieci. - powiedziałam spokojniej.
- Nie musisz mi pozwalać, bo nie potrzebuje twojej zgody. - prychnął.
- To są też moje dzieci. - warknęłam.
- A są moje czy Nicka? Bo nie jestem do końca pewien. - zapytał z kpiną.

Nie wytrzymałam i go spoliczkowałam.

- Za kogo Ty mnie masz? Oczywiście, że są twoje. - powiedziałam z łzami.
- Za dziwkę, którą z resztą jesteś. - spojrzał mi prosto w oczy.

Zabrałam swoją torebkę i wyszłam z jego gabinetu, trzaskając przy tym drzwiami.

Zwróciłam uwagę wielu pracowników. Strasznie mi się przyglądali, ale postanowiłam to olać.
W tym momencie, to jest najmniejszy mój problem.

Justin ma mnie za dziwkę, chce rozdzielić nasze dzieci i do tego ten rozwód. A kogo to wina? Jego ojca.

Stanęłam przy wielkich drzwiach od willi państwa Clark i zapukałam.
Otworzyła mi ich sługa. Bez wahania wpuściła mnie do środka i poinformowała, gdzie znajdę ojca Justina.

Weszłam do gabinetu teścia. Widać, że jest zaskoczony moją wizytą. Jednak szybko na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.

- Co Ty tutaj robisz? - odłożył papiery na biurko.
- Przyszłam porozmawiać. - usiadłam na krześle.
- Nie mamy o czym. - odpowiedział obojętnie.
- Tak myślisz? Możemy porozmawiać o tym, jak wpadłeś na tak idealny pomysł. - powiedziałam z sarkazmem.
- Sam nie mogę uwierzyć, że mój syn jest taki naiwny. - wzruszył ramionami.
- Jak Pan tak może? - zapytałam poważnie.
- Mam w tym swój interes. Zrobię wszystko dla dobra swojego dziecka i firmy. - spojrzał w stronę otwierających drzwi, a ja razem z nim.

- Nick? - zdziwiłam się.
- Przyjdę później. - zignorował mnie.
- Zostań. - rozkazał Clark.
- O co chodzi? - zdziwił się.
- Jak widzisz, nasz plan wypalił. Przyszła się pożalić. - zaśmiał się, a mnie zamurowało.
- Maczałeś w tym wszystkim palce!? - wstałam z krzesła.
- Kochanie, uspokój się. - powiedział spokojnie.
- Dlaczego mi to robisz? - po moim policzku spłynęła łza.
- Teraz możemy być razem. Dzieci mogę wychować jak swoje. - uśmiechnął się.
- Jesteś chory. - stwierdziłam. - Nikt inny nie wychowa moich dzieci oprócz mnie i Justina. - dodałam i wyszłam z pomieszczenia.

To wszystko, co się teraz dzieje, jest przez Nicka i ojca Justina. Nie wiem jak mogą się cieszyć z tego, że zniszczyli mi życie.

-----------
Macie dwie opcje do wyboru, na zakończenie książki
A. Chanlie i Justin znowu będą razem, wszystko skończy się szczęśliwie.
B. Chanlie i Justin wezmą rozwód i podzielą się dziećmi, książka skończy się nieszczęśliwe, ale będzie druga część.

JEŚLI WYBIERZECIE OPCJĘ "A" TO NIE BĘDZIE DRUGIEJ CZĘŚCI

Dajcie znać w komentarzu ❤

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz