30.

14.8K 595 22
                                    

- Proszę, wybacz mi. - spojrzał na mnie z dołu.
- Wybaczam. - lekko się uśmiechnęłam poprzez płacz.
- Na prawdę? - zapytał z nadzieją.
- Tak. - pokiwałam głową.
- Dziękuję kochanie. - wstał i mnie przytulił.
- Proszę, nie dawaj mi powodów, żebym żałowała. - posmutniałam.
- Obiecuję, że już więcej Cię nie zranię. - oparł swoje czoło o moje.
- Już kiedyś mi to obiecałeś. - zrobiłam  grymas.
- Teraz Cię nie zawiodę. - spojrzał na moje usta, a potem w moje oczy.
Tak, jakby bał się mnie pocałować i pytał mnie o pozwolenie. Kiwnęłam głową, a Justin już po chwili wpił się w moje usta.
Nie był to jakiś namiętny pocałunek.
Był przepełniony tęsknotą i mnóstwem innych emocji, które tyle w nas tkwiły.

***

Justin pojechał do hotelu po swoje rzeczy. Nie wiem, czy to dobry pomysł, że tak szybko się wprowadza, ale chcę mu ponownie zaufać. Może wszystko dzieje się teraz za szybko, ale jestem pewna moich uczuć do Justina i wiem, że to bez różnicy czy wprowadzi się teraz, czy o wiele później.

Postanowiłam się przebrać i pojechać do Seleny. Dawno jej nie widziałam, a to ona pomagała mi, kiedy byłam załamana i przeżywałam ciężkie chwile w życiu, więc powinna się dowiedzieć, że postanowiłam dać ostatnią szansę Justinowi.

Wstałam z kanapy i ubrałam kapcie. Zrobiłam pierwszy krok i nagle zakręciło mi się w głowie. Zatrzymałam się w miejscu i poczekałam, aż mi przejdzie. Po chwili postanowiłam zrobić kolejny krok. Pożałowałam tego, bo zawroty głowy zrobiły się silniejsze. Minęły sekundy, a ja uderzyłam głową o szklany stolik. Poczułam tylko ból, a przed oczami pojawiła się ciemność.

***

Justin

Wróciłem do mieszkania i odłożyłam rzeczy do swojej sypialni.
- Chanlie? - zawołałem, kiedy nigdzie jej nie było.

Wszedłem do salonu i się przestraszyłem. Szybko pobiegłem do leżącej na podłodze Chanel. Zobaczyłem, że jest nieprzytomna, a z jej głowy leci krew. W pośpiechu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechali jak najszybciej mogli i zabrali Chanlie do szpitala. Spojrzałem na odjeżdżającą karetkę i od razu ruszyłem za nią.

Godzinę później

- Doktorze, co z moją żoną? - pobiegłem do lekarza, który wyszedł z sali w której leżała Chanlie.
- Na szczęście rana na głowie okazała się nie być głęboka, a panna Clark odzyskała już przytomność. Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się.
- A dzieci? - zapytałem.
- Nic im się nie stało. - poklepał mnie po ramieniu.
- Mogę do niej pójść? - wskazałem palcem na drzwi od sali.
- Tak, przygotuję wypis. - poszedł dalej korytarzem z jakąś pielęgniarką.

- Jak się czujesz? - zapytałem i usiadłem obok jej łóżka.
- Dobrze. - pokiwała głową.
- Lekarz przyszykuje twój wypis i jedziemy do domu. - złapałem jej rękę.
- Dzieciom nic się nie stało? - zmartwiła się.
- Wszystko w porządku. - uśmiechnąłem  się.
- Całe szczęście. - odetchnęła z ulgą i położyła jedną rękę na brzuchu.
- Dlaczego straciłaś przytomność? - zapytałem.
- Skończyły mi się witaminy i cały czas zapomniałam je kupić. - wzruszyła ramionami.
- No to zajedziemy jeszcze do apteki.
- Auć. - skrzywiła się.
- Co jest? - zmartwiłem się.
- Noah chyba będzie piłkarzem. Strasznie kopie. - zaśmiała się. - Sam zobacz. - przełożyła moją dłoń do brzucha.

Po chwili poczułem kopnięcie i szeroko się uśmiechnąłem. To niezwykłe uczucie.

- Chciałbym, żeby był już z nami. - odparłem.
- Ja też. - pokiwałam głową.
- Skąd wiesz, że to syn? - zdziwiłem się.
- Tak myślę. - wzruszyła ramionami.
- Może jednak pójdziemy do ginekologa i zapytany się o płeć? - zaproponowałem.
- Już wcześniej uzgodniliśmy, że to będzie niespodzianka i nie chcemy znać odpowiedzi. Dowiemy się przy porodzie. - powiedziała stanowczo.
- Trzymajmy się wtedy tamtej decyzji. - odpuściłem i pocałowałem jej dłoń.
- Co z tym wypisem? - jękneła znudzona.
- Spokojnie, zaraz go dostaniesz. - przewróciłem oczami.
- Nie lubię szpitali. - wyznała.
- Jeszcze nie raz tutaj wrócisz. - zaśmiałem się.
- Ugh. Nie przypominaj. - westchnęła.

Do sali weszła pielęgniarka i wręczyła nam wypis Chanel. Szczęśliwa zaczęła się pakować. Chciała też się przebrać, więc wyszedłem z pomieszczenia.

- Pomoże mi Pan? - zapytała młoda dziewczyna z dwójką niemowląt na rękach.
- Jasne.Co mam zrobić? - uśmiechnąłem się.
- Weźmie Pan na ręce jedno dziecko? Muszę poczekać na męża, który już jedzie, a nie dam rady trzymać dwójki. - poprosiła.
- Nigdy nie trzymałem dziecka na rękach. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Poradzi Pan sobie. - pokiwała głową i  podeszła bliżej, żebym mógł wziąć jedno niemowlę, które od razu się we mnie wtuliło.
- Tak trzymaj. - uśmiechnęła się szeroko.

Nagle z sali wyszła Chanlie. Na początku spotkała na mnie zdziwiona i zdezorientowana, ale potem na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- To moja żona Chanlie. - przedstawiłem ją.
- Caroline. - uścisnęły dłonie.
- Jest już mój mąż. - oznajmiła. - Przepraszam za kłopot.
- To żaden problem. - powiedziałem szczerze.

Mąż Caroline podszedł do nas i wziął ode mnie dziecko. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się w inne strony.

Chanlie

Jeszcze nigdy nie widziałam Justina, jak trzyma na rękach niemowlę.
Przyznam, że było to naprawdę słodkie. Wiem już, że Justin będzie dobrym ojcem i sobie poradzi.

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz