- Celibat!-krzyknęłam na całe mieszkanie gdy oberwałam ciastem w twarz od mojego ukochanego- Przepraszam kochanie, myślałem że to Yugyeom- Powiedział mój chłopak biegnąc po chusteczki.
- Czy ja ci wyglądam ci na Yugyeoma?! Ja mam 157 cm wzrostu a ten wielkolud ponad 180, i ja jestem blondynką debilu!- wydarłam się.
- Wiem wiem kochanie, ale miał dziś do nas przyjść i myślałem że to on- powiedział
- Ja cie czasem nienawidzę...- odparłam gdy chłopak zaczął mi ścierać ciasto z twarzy
- Ale też i kochasz, ja to wiem- dodał do tego.
- Obyś jutro takiego czegoś nie zrobił, bo pożałujesz- odparłam
- A co jest jutro? Przychodzi koleżanka?
- Nieważne- trochę posmutniałam, jutro ma być nasz rocznica. Już piąta, i marzę o jednej rzeczy od roku lecz jeszcze jej nie dostałam. Pierścionek...lecz nie mogę za dużo se wyobrażać bo Jack jest idolem więc nie może myśleć o takich rzeczach. To chyba oczywiste...marzenie ściętej głowy.
Następnego dnia obudziłam się w pustym łóżku, w sumie jak zawsze. Zawsze był zajęty, nawet nie pamiętał o rocznicy. No eh...
Wstałam, wzięłam jakieś ubrania z szafy i poszłam do toalety zrobić poranne czynności jak zawsze, po jakimś dłuższym czasie byłam gotowa. Głodna nie byłam więc nic nie zjadłam lecz od razu wzięłam się do pracy. Pracuję w domu przed laptopem i przed miliardami świstków, papierków i papierów. Zaczęłam o 10 rano a skończyłam o 17 z dwoma 5 minutowymi przerwami. Mogłam wreszcie odpocząć i się przygotować do rocznicy, ważne że ja pamiętam. Założyłam czarną obcisłą sukienkę do tego czarne szpilki i złotą biżuterię którą dostałam kiedyś o Jacka a ramiona okryłam czarnym żakietem. Włosy upięłam kucyka żeby było widać było kolczyki. I szczerze to wyglądałam bardzo dobrze.
Była już 19 a Jacka jeszcze nie było, czekałam czekałam i się doczekałam. Zastałam Jacka w w granatowym garniturze podchodzącym pod czerń.
- Idziemy?- spytał.
- Pamiętałeś- stwierdziłam uradowana.
- Jak miałem zapomnieć- wtedy wręczył mi bukiet czerwono krwistych róż szybko je gdzieś odłożyłam i wyszliśmy.
Na miejscu byliśmy w mojej ulubionej restauracji z owocami morza, oczywiście z widokiem na morze.
Jedliśmy słone ostrygi o lekko pikantnym smaku popijając je wykwintnym słodkim lecz nie za słodkim i nie za gorzkim czerwonym winem które zabijało mocny smak ostryg by zamienić je w delikatny i perfekcyjny smak dla smakoszy.
- Kochanie, muszę ci coś powiedzieć- powiedział Jack, klękając obok mnie i wystawiając czerwone pudełeczko z pierścionkiem.