Czwarte z kolei nieodebrane połączenie. Spojrzałem na zegarek. Za pięć ósma. I tak byłem już spóźniony więc nie pozostało mi nic innego niż osobiście wyciągnąć Jimina z domu. Przeskoczyłem żelazną bramkę i podszedłem do drzwi frontowych. Pukałem kilkukrotnie wołając go po imieniu jednak odpowiadała mi cisza.
Zaczynałem się martwić. Co jeśli nie wrócił wczoraj do domu, jeśli się gdzieś błąka, może stała mu się krzywda, może jest w domu tego wariata. Musiałem się jak najszybciej dowiedzieć. Splotłem dłonie na karku zastanawiając się co zrobić, gdy przypomiało mi się, że gdzieś w ogródku może być zapasowy klucz. Jimin wspominał o nim kilkukrotnie ale jeszcze nigdy nie musiałem go użyć więc zapomniałem o jego istnieniu. Powinien leżeć pod doniczką z kwiatami. Rozejrzałem się po ogrodzie i stwierdziłem, że praktycznie wszystko co tu rosło było w doniczkach. Szybko zabrałem się za szukanie. W końcu znalazłem mały, srebrny kluczyk pod białą doniczką pełną wrzosów. Mogłem się domyślić, w końcu to był jego ulubiony gatunek.Pośpiesznie wróciłem do drzwi i otworzyłem je. Od progu zacząłem nawoływać.
- Jiminie, jesteś tu? Ji...
Wszystkie okna były zasłonięte a światła zgaszone jednak od razu rzuciła mi się w oczy szlochająca kulka zwinięta na kanapie w salonie.
- Jimin, co ty robisz?
- Idź sobie- zaszlochał.- Nie chcę cię widzeć.
Nigdy nie potrafiłem wytłumaczyć tego fenomenu. Nawet gdy moje byłe dziewczyny płakały przeze mnie nigdy nie zrobiło mi się przez to przykro tak bardzo jak wtedy gdy zawodziłem Jimina. Nie rozumiałem jak zwykły przyjaciel potrafi wzbudzić we mnie silniejsze emocje niż osoby, które przecież swego czasu kochałem. Tym razem nie było inaczej. Z trudem przełknąłem nieprzyjemne uczucie zbierające się w gardle i podszedłem bliżej.
- Spokojnie, opowiedz mi co się stało.
- To wszystko twoja wina- znów pociągnął nosem.- Nie chcę z tobą rozmawiać, idź sobie.
- Chodzi ci o wczoraj? Dobrze, przyznaję, przesadziłem. Ale zobaczysz, to wszystko dla twojego...
- Taehyung, wyjdź.
Zabrakło mi słów. Nie wiedziałem co zrobić. Musiałem się wycofać.
- Przyjdę później.Szybko opuściłem dom. Nie udałem się na uczelnię, zamiast tego bardzo okrężną drogą postanowiłem wrócić do domu. Jedyne o czym potrafiłem myśleć to czemu Jimin płakał. Pierwsze co przyszło mi do głowy to to, że zrewali. Jeśli to prawda to, wybacz mój drogi, ale miałem ochotę odańczyć taniec szczęścia. Jeśli jednak nie zerwali to prawdopodobnie zrobił mu coś złego. Miałem nadzieję, że skończyli na kłótni bo jeśli dotknął Jimina wbrew jego woli... rozszarpię go.
Spojrzałem w niebo. Mimo, że ta historia dobiegała końca wcale nie robiłem się spokojniejszy. Teraz czekała mnie najtrudniejsza misja, odzyskanie przyjaciela.
Powolnymi krokami zbliżała się jesień. Liście zaczynały żółknieć, pogoda wciąż była ładna. Podmuch wiatru zrzucił mi szary kaptur z głowy. Zamiast do parku skierowałem kroki do cukierni. Kupię Jiminowi coś dobrego.
Miałem wrócić do domu lecz cały dzień spędziłem włócząc się po mieście. Nawet nie zauważyłem kiedy się ściemniło. Obrałem kierunek na dom o kremowych ścianach. Tak jak wcześniej przeskoczyłem furtkę i otworzyłem drzwi zabranym rano kluczem. Blondyn leżał dalej w tym samym miejscu zawinięty po czubek głowy w gruby koc.
- Jiminie, to znowu ja.
- Mówiłem, że nie chcę cię widzieć.
Westchnąłem. Podszedłem do niskiego białego stolika i postawiłem na nim kartonowe pudełko.
- Przyniosłem twoje ulubione ciasto. Zawsze się po nim rozweselasz.
Odpowiedziała mi cisza.
- Proszę, porozmawiaj ze mną. Chcę się wytłumaczyć. Chyba nie muszę powtarzać, że go nie lubiłem, ale gdyby tylko o to chodziło nie czepiałbym się. Siedziałbym cicho ciesząc się twoim szczęściem. Ale przyrzekam ci na wszystko na co mogę, przekonałem się wielokrotnie, że to diabeł w owczej skórze i nie mogłem cię zostawić na jego pastwę. Pomyśl, jakie miałbym intencje żeby kłamać kiedy mówiłem, że mnie podrywa? Wszystko co robiłem było z myślą o tobie.
Ucichłem na chwilę przyglądając się mu z daleka. W końcu kucnąłem przy kanapie i usłyszałem szloch.
- Znowu płaczesz? Proszę, serce mi się kraje kiedy jesteś smutny. Powiedz mi co się stało. Pokóciliście się?
Blondynek zaszlochał jeszcze kilka razy zanim udało mu się przemówić.
- Taehyung- szepną.- Pokłóciliśmy się z twojego powodu.
- O co dokładnie?
- No bo... zrobił mi awanturę, że my razem kręcimy. Próbowałem się tłumaczyć ale nie dał mi dojść do głosu. Krzyczał na mnie- znowu zaszlochał.
Chciałem go pogłaskać przez warstwy koca lecz zrezygnowałem w ostaniej chwili. Niech dokończy mówić.
- Spokojnie- powiedziałem tylko.- Co ci powiedział?
- Że nie chce ze mną być skoro wolę ciebie niż jego. Był taki zły, a przecież nie zrobiłem nic złego. Chciałem żeby dał mi wszystko wyjaśnić a on... on powiedział... że umawiał się ze mną żeby móc widywać się z tobą- rozkleił się całkowicie.- Jak go spytałem to przyznał się do wszystkiego co ci zrobił. Mówił, że próbował cię poderwać pare razy ale ty ciągle trzymałeś moją stronę. Przepraszam, że ci nie wierzyłem.
- W porzątku, tylko błagam, nie płacz już- starałem się mówić kojącym tonem.- Grunt, że wszystko się wyjaśniło. Przykro mi, że cierpisz ale dobrze, że przekonałeś się jaka z niego dwulicowa menda. Nie musisz się już z nim widywać. Nie pozwolę żeby znów ktoś cię skrzywdził.Na te słowa Jimin powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Miał spuszczoną głowę, rozczochrane włosy zasłaniały mu twarz jednak widziałem jak po brodzie skapują łzy.
- Taehyung- szepnął ledwo słyszalnie- czy ja ci się podobam?
Zatkało mnie.
- Przez to, że tyle razy mi wypominał jak się o mnie troszczysz to zacząłem się zastanawiać... z resztą nieważne.
Już chciał znów zakopać się pod kocem lecz zatrzymałem go.
- Znasz mnie na tyle długo, że chyba nie muszę ci udowadniać mojej orientacji. Jesteś dla mnie ważny i zrobiłbym dla ciebie wszystko ale nie żywię do ciebie tego typu uczuć. Ty chyba nie...
Pokręcił przecząco głową.
- Zawsze byłeś i będziesz moim najlepszym przyjacielem.
Odetchnąłem z ulgą.
- Błagam, nie strasz mnie tak więcej.
- Taehyungie, jest jeszcze jedna rzecz...
- Jaka?
- On... kazał mi przemyśleć moje zachowanie. Ale nie będę się już tłumaczył, powiem, że to koniec. Muszę tylko zabrać swoje rzeczy z jego domu. Tylko trochę się boję iść sam.
- Pójdę z tobą, dobrze?
Przytaknął.
- No już, skoro wszystko się wyjaśniło przestań ciagnąć nosem. Wszystko będzie...
Głowę trzymał wciąż spuszczoną więc pochyliłem się przed nim by spojrzeć mu w oczy. I zamarłem.
- Jimin!
Chwyciłem jego twarz w dłonie i przyciągnąłem do siebie. Lewe oko zdobił mu potężny siniak.
- Co to ma być- syknąłem przez zęby.- Kto ci to zrobił?
Chłopak spóścił wzrok a do oczu znów zaczęły spływać mu łzy. Usiadem na brzegu sofy i przytuliłem go mocno.
Serce waliło mi jak szalone. Dawno nie byłem tak wkurwiony.
- To jego sprawka? Powiedz mi gdzie mieszka.
Jimin opierał się chwilę lecz w końcu zrezygnował i oparł mi się czołem o obojczyk.
- Pójdziemy razem jutro.
- Nie, Jiminie. Nie będę tego tolerował ani sekundy dłużej.
Wstałem.
- Kto zadziera z tobą zadziera też ze mną. Podaj mi adres. Zabiję gnoja.
CZYTASZ
Stop it! vkook||jikook ✔
FanfictionJimin przedstawia Taehyungowi nowo poznanego chłopaka. Na pierwszy rzut oka wydaje się miły jednak gdy tylko Jimin znika za drzwiami kawiarni...