Za bardzo Cię kocham i za dużo mam do stracenia...

2.8K 62 13
                                    

Cześć wszystkim! Bardzo dziękuję za tak pozytywne oceny tej poprzedniej jednorazówki. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Bardzo się cieszę, że Wam się podobało i dziękuję. Kilka osób prosiło, aby zaczęła pisać regularne opowiadania. Niestety brak czasu mi na to nie pozwala, a poza tym myślę, że nie do końca się do tego nadaje. Ale udało mi się stworzyć drugą część tej jednorazówki. Nie jestem z niej zadowolona, ponieważ nie jest ona taka, jaka chciałabym by była, ale mam nadzieję, że się nie zanudzicie. Pozdrawiam!
----------------------------------

Promienie słoneczne zaczęły przedzierać się przez okna do sypialni Reiter. Wiktor leniwie podniósł powieki i przecierając je dłonią spojrzał na śpiącą obok niego Annę. Zegar wiszący na ścianie wskazywał 7.30. Brunet przekręcił się na bok i wtulając w plecy ukochanej postanowił jeszcze chwilę pospać. Anna przebudziła się czując przylegającego do niej lekarza.
- mmmm - zamruczała przekręcając się w jego stronę - o dzień dobry! Pan już nie śpi? - zapytała patrząc mężczyźnie w oczy
-No właśnie nie - odpowiedział całując ją namiętnie w usta - miałem jeszcze przyłożyć głowę do poduszki, ale skoro pani doktor już się obudziła to szkoda by było marnować czaaaas.. - czarował głosem ponownie zbliżając swe usta do ust Reiter. Już po chwili leżał na kobiecie i całował jej szyję, ta natomiast bawiła się jego włosami i rozkoszowała chwilą.
- Wiktor..- szepnęła odsuwając lekko od siebie mężczyznę - chyba powinieneś się odezwać do Zosi. Ona przecież nic nie wie, nie wie gdzie jesteś. Na pewno się martwi, że nie wróciłeś na noc do domu. -mówiła z niepokojem
- Dobrze, ale za chwilę - przekonywał lekarz i powrócił do całowania ust kobiety, lecz ta nie oddawała pocałunków i chwytając jego twarz w dłonie odsunęła go ponownie od siebie.
- Wiktorrr słyszysz co mówię? Nie wiem czy pamiętasz, ale masz córkę.. przypominam Ci! - lekko podniosła ton głosu zirytowana brakiem rozsądku u Banacha.
- Anka co jest? Zaraz zadzwonię... Co się z Tobą dzieje? Hormony Ci buzują? Nie martw się, Zośka się na pewno domyśla gdzie jestem.. jeśli nie wróciłem na noc, to pewnie wie, że jestem u Ciebie. Poza tym rozładował mi się telefon.
- Wiktor - westchnęła głośno i kontynuowała - nie myślisz, że jeśli masz wyłączony telefon to tym bardziej się martwi? Przecież Zosia wie, że się rozstaliśmy, więc nawet do głowy jej nie przyjdzie, że możesz być u mnie ! - mówiła z coraz to mniejszą cierpliwością
- Dobra, masz rację. Już dzwonię. Gdzie masz swój telefon? - zapytał spoglądając na podłogę sypialni, gdzie porozrzucane były ich ubrania po wczorajszym wieczorze.
- Nie wiem- ziewnęła kobieta otulając się kołdrą- pewnie jest w torebce
Wiktor założył bokserki i udał się na poszukiwania torebki. Po chwili znalazł też telefon Anny i zadzwonił do córki.
- No cześć córciu! Stary mówi tak.
- Tato!! Gdzie Ty jesteś? Nie mogę się do Ciebie dodzwonić!!
- Zosiu przepraszam.. padła mi komórka. Jestem... Jestem u Ani. Wrócę do domu niedługo, nie martw się.
- u Ani? Byłeś u niej całą noc? - zapytała nastolatka z lekkim niedowierzaniem w głosie
- no taaak..
- Myślę, że skoro byłeś u niej całą noc, to chyba nie robiliście na drutach... - wybuchnęła śmiechem nastolatka
Zocha! - zganił ją Banach, lekko uśmiechając się na słowa córki. - po prostu doszliśmy z Anią do porozumienia i wróciliśmy do siebie - odparł z zadowoleniem
- Super!! Ale się cieszę! Pozdrów Anię ode mnie! A i nie siedźcie za długo w łóżku tylko przyjeżdżajcie do domu! Zrobię obiad! Kocham was, pa!
I już po chwili się rozłączyła. Banach pokręcił głową z niedowierzaniem, że jego córka już tak wyrosła i wcale nie jest małą dziewczynką. Odłożył telefon i powędrował z powrotem do sypialni. Położył się na łóżku obok Ani i pocałował ją.
- Już ? Co mówiła Zosia? - zaczęła dopytywać kobieta
- Kazała Cię pozdrowić i bardzo się cieszy, że się pogodziliśmy. A i robi obiad także mamy do południa dotrzeć do mnie do domu. - odpowiedział i przytulił się do kobiety
- yhmm no dobrze.. dobra to wstajemy! - powiedziała kobieta i energicznym ruchem wstała z łóżka owijając się kołdrą.
- Anka co ty robisz? Przecież dopiero 8.00 mamy jeszcze dużo czasu... Moglibyśmy ten czas jakoś wykorzystać.
- Nie wiem jakie pan ma plany, ale ja najwyraźniej nieco inne - odpowiedziała z uśmiechem i ruszyła w stronę szafy, by wybrać ubranie. Nagle krzyknęła głośno, a ból przeszył całe jej ciało.
Wiktor zerwał się na równe nogi i już po chwili był przy niej.
- Aniu co jest ? Noga? - zapytał spoglądając na ortezę, która znajdowała się na stopie kobiety.
-taa.. ałaa - syknęła - chyba za mocno stanęłam na tej stopie. Aaaa - skrzywiła się z bólu i opierając o ramię bruneta pozwoliła posadzić się na łóżku
- Pokaż te nogę szybko - powiedział i zaczął ściągać stabilizator - no niby nic się nie dzieje. Tylko musi dojść do siebie, no nie możesz jej tak nadwyrężać. W domu mam kule, jak tylko zajedizmy do mnie to Ci je dam kochanie - powiedział, po czym pocałował kobietę w usta
- A skąd Ty masz kule w domu? - zapytała że śmiechem Anna wstając z łóżka
- haaa proszę Cię! Jedziesz do domu najlepszego lekarza profesjonalisty. On ma w domu wszystko - zażartował mężczyzna wchodząc do kuchni
Zaczął robić dla nich obojga herbatę, lecz zauważył, że Anna nadal nie wyszła z sypialni. Wiktor wszedł z powrotem do pomieszczenia, w którym była blondynka. Zobaczył ją siedzą na fotelu. Była bardzo blada i trzymała się za głowę. Mężczyzna bardzo się zmartwił i szybko przykucnął przy ukchanej łapiąc jej spojrzenie.
- Kochanie co jest? Źle się czujesz? Jesteś blada jak ściana - mówił z zatroskaniem
- Niee, jest w porządku. Tylko trochę zakręciło mi się w głowie. Jest ok- odparła bez przekonania Anna
- Anka to od tej nogi?
- Nie no coś Ty.. po prostu za szybko wstałam z łóżka i zawirował mi świat - powiedziała z lekkim uśmiechem - Już jest w porządku, naprawdę. Choć zjemy śniadanie i jedziemy do Zosi.
***
Para lekarzy weszła do domu Banacha. Zosia słysząc ich w korytarzu, szybko pobiegła w ich kierunku rzucając się Reiter na szyję.
- Aniu jak dobrze, że jesteś!! Tak za Tobą tęskniłam! - mówiła, a wręcz prawie krzyczała Banachówna wtulając się w kobietę
- Zosiu.. -mówiła że wzruszeniem- ja też za Tobą strasznie tęskniłam! Musisz mi opowiedzieć, co działo się u Ciebie przez ten miesiąc.
- Wiesz Aniu, ja chciałam nawet do Ciebie zadzwonić i spotkać się, bo tak bardzo mi Ciebie brakowało. Tych naszych rozmów, zakupów. Wiesz, uświadomiłam sobie, że jesteś dla mnie bardzo ważna.. i teraz kiedy pomyślałam, że się nie będziemy już widywać, to pomyślałam, że po raz drugi w życiu straciłam kogoś tak bardzo ważnego. Nawet nie wiesz jakie to straszne... - mówiła drżącym głosem Zosia, po której policzkach spływały gorzkie łzy. Anna zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Stała jak zaczarowana. Słowa Zosi tak bardzo ją wzruszyły, że zaczęła płakać razem z dziewczyną tuląc się do niej.
- Kochanie, co by się nie działo, teraz nigdy nie zerwiemy kontaktu. Ja Ci to obiecuje maleńka - szeptała jej na ucho Anna
Wiktor stał obok przyglądając się dwóm najważniejszym kobietom w jego życiu.
-ojj dziewczyny.. nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że jesteśmy już w komplecie, że tak się zżyłyście. Ale chyba zapomniałyście w tych wszystkich emocjach, że jest tu ktoś jeszcze..- powiedział Wiktor udając obrażonego
- Kogo masz na myśli ? - zapytała Zosia
- No doktora Banacha oczywiście! - powiedział z zadowoleniem Wiktor, wypinając przy tym klatkę piersiową w geście dumy
- taaa jasne.. doktor Banach to tutaj najwięcej narozrabiał i mam nadzieję, że wczoraj ładnie przeprosił Panią doktor - rzekła śmiejąc się córka mężczyzny
- Zocha.. - brunet zwrócił jej uwagę robiąc się czerwony.
Anna tylko roześmiała się w wyniku tej sytuacji
- Dobra, to chodźmy zjeść może ten obiad Zosi - zaproponowała Anna i udali się w stronę kuchni.
***
Po zjedzonym posiłku Anna postanowiła posprzątać. Jednak kiedy wstawała od stołu ponownie tego dnia zakręciło się jej w głowie, co spowodowało, że straciła równowagę przytrzymując się stołu. Wiktor momentalnie podszedł do ukchanej i objął ją w pasie.
- Boże Anka! Źle się czujesz ? Przecież widzę, że coś jest nie tak. Chodź połóż się, ja to posprzątam - powiedział prowadząc ją w stronę kanapy.
Zosia zdenerwowana i zaniepokojona stanem Anny również poszła do salonu.
- Aniu co się dzieje? - zapytała zmartwiona
- eee nic.. to po prostu przemęczenie - kobieta cicho westchnęła - chwilkę odpocznę i mi przejdzie.
- No nie wydaje mi się. Powinnaś zrobić jakieś badania. Anka już drugi raz dzisiaj masz zawroty głowy. Dobrze wiesz, że to nie jest normalne. Jutro przed dyżurem idziesz na pobranie krwi i robisz szczegółowe badania. - powiedział mężczyzna tonem nieznoszącym sprzeciwu
- Wiktooor daj spokój. Nie byłeś nigdy przemęczony? Nie rób scen..
- Ja nie robię scen. Ja się po prostu martwię o Ciebie, zrozum to. Dobra idę pozmywać i zaraz wracam, a Ty odpoczywaj - rzekł, po czym pocałował ją w usta i udał się do kuchni, a zaraz za nim Zosia.
- Tato? Co jest Ani ? - zapytała niepewnie dziewczyna
- Nie wiem Zosiu.. ale wszystko będzie dobrze, nie martw się hmm - odparł całując córkę w czoło
- Jesteś lekarzem, powinieneś wiedzieć.. nie podejrzewasz nic ?
- pfff- Banach wypuścił głośno powietrze z płuc chwytając się pod biodra- Posłuchaj, ja nie spędzałem z Anią prywatnie czasu przez miesiąc, więc ciężko mi jest coś powiedzieć. W pracy nic takiego niepokojącego nie zauważyłem. Nie wiem od kiedy czuje się źle, ale znając Anię oboje wiemy, że nam nie powie prawdy, żeby nas nie martwić. Ale jutro pójdę z nią osobiście na badania i dopilnuje, żeby to załatwiła. A teraz zmykaj się pouczyć na ten jutrzejszy sprawdzian z matmy - rzekł puszczając nastolatce oczko, a ta zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
***
Nastał już późny wieczór. Para lekarzy leżała już wtulona w siebie w łóżku i oglądała telewizję. Nagle Anna podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła wstawać z łóżka.
- Kochanie, a gdzie Ty idziesz teraz? - zapytał Wiktor uśmiechając się pod nosem
- Do toalety, zaraz wracaaaaam- odpowiedziała również ze śmiechem Anna.
Po chwili Wiktor usłyszał huk dobiegający z salonu. Nie wiele myśląc zerwał się z łóżka i poszedł sprawdzić co się stało. Na podłodze i ujrzał nieprzytomną Annę. Podbiegł do niej szybko i przyklęknął obok próbując ją ocucić lekko uderzając w policzek.
- Anka! Anka słyszysz mnie ?!?
- yhmm. Coo coo się stało? - zapytała ledwo słyszalnie kobieta
- No zemdlałaś.. Boże nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś!
- Przepraszam, ale wyszłam z łazienki i nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami - mówiła dość zdezorientowana blondynka
- Anka chyba musimy poważnie porozmawiać.. - powiedział poważnym tonem Banach i wziąwszy kobietę na ręce zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku i podał szklankę z wodą.
- Lepiej? - zapytał po dłuższej chwili
- Taaak. Już jest dobrze, dziękuję -odparła
- Dobra. To teraz mów tylko szczerze jak na spowiedzi. Od kiedy się źle czujesz ? - dopytywał
- Od kilku dni... Ale to przemęczenie, mówiłam Ci już. -kobieta próbowała zakończyć tę rozmowę, szybko ucinając temat
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś ? Masz jakieś jeszcze inne objawy o których nie wiem? - pytał dość zdenerwowany już lekarz
- Ojj Wiktor, proszę Cię. Nie chciałam Cię po prostu martwić. Poza tym, jeszcze do wczoraj nie byliśmy razem, więc to nie były Twoje problemy.
- Dobrze zauważyłaś.. nie były moje, ale teraz są! Chociaż wtedy też tak naprawdę były i powinnaś mi powiedzieć. Ale dobrze, mniejsza z tym. Powiedz, co Ci jeszcze dolega ? - wciąż drążył temat
- Niiiic- odpowiedziała nieco zdenerwowana już Ania, przewracając przy tym oczami
- Nic, czyli co? Anka nie denerwuj mnie i mów!
- ojej no.. boli mnie głowa, czasem robi mi się słabo, mam nudności i tyle! - powiedziała podniesionym głosem kobieta odkładając szklankę na szafkę nocną i kładąc się do łóżka, szczelnie przykrywając kołdrą.
- Anka co jest? Nie musisz przecież krzyczeć.. dlaczego się tak denerwujesz? - zapytał Wiktor zdziwiony reakcją Anny
- Bo się boję Wiktor rozumiesz?! Po prostu się boję, a ten strach mnie paraliżuje - powiedziała ledwo powstrzymując napływające do jej oczu łzy
- Kochanie, ale czego ?
- Wiesz czego.. nawrotu choroby - mówiła ledwo słyszalnie, a po jej policzkach zaczęły spływać już słone łzy
Wiktor przysunął się do ukochanej i objął ją ramieniem, tuląc do siebie.
- Aniu, kochanie, spokojnie. To wcale nie musi być nawrót nowotworu przecież dobrze wiesz. Najpierw trzeba zrobić badania. Nie martw się na zapas - powiedział ocierając jej twarz z łez
- yhmm
- Kotek, spójrz na mnie - chwycił jej podbródek patrząc jej prosto w oczy - jestem pewien, że to nie jest rak - starł się uspokoić kobietę, lecz ta nie wygląda do końca na przekonaną, co do racji Banacha
- Myślę, że to zupełnie coś innego.. - uśmiechnął się do niej brunet
- Co takiego? - zapytała Anna nie do końca rozumiejąc, co mężczyzna ma na myśli
- Może Ty jesteś w ciąży hmm? - uśmiechnął się mężczyzna na samą myśl, że mógłby zostać ponownie ojcem
- Boże nie.. proszę Wiktor przestań sobie żartować! - krzyknęła lekko Reiter i odsunęła się od ukochanego
- ejjj! - przyciągnął ją ponownie do siebie- co ja takiego powiedziałem co? Przecież zawsze chciałaś być mamą.. - powiedział lekarz ze zdziwieniem, nie rozumiejąc zachowania blondynki
- Chciałam.. aleeeee, kurcze nie! Wiktor, ja po prostu nie wiem co gorsze. Jak Ty sobie to teraz wyobrażasz? Jeśli to faktycznie ciąża to co wtedy? - zapytała że strachem w oczach
- Jak to co? No chyba się cieszymy, że będziemy rodzicami prawda ?
- Cieszymy się? Wiktor to nie jest takie proste.. przecież my nie planowaliśmy teraz dziecka!
- Ale ja Ciebie chyba Anka nie rozumiem.. nie chcesz mieć ze mną dziecka?! - zapytał oburzony lekarz mimowolnie podnosząc głos
- Nie! To znaczy nie teraz! Wiktor my nie jesteśmy gotowi na dziecko. To jest wielka odpowiedzialność! My nie stanowimy nawet rodziny.. - mówiła poddenerwowana kobieta
- No tak! Faktycznie!! Przecież my nie jesteśmy rodziną! Przecież my jesteśmy jak obcy sobie ludzie! - krzyknął lekarz podnosząc się z łóżka, zabierając jednocześnie poduszkę i koc
- Wiktor to nie tak.. gdzie Ty idziesz? - zapytała Anna
- Pójdę na kanapę. Przecież nie będziesz spała w jednym łóżku z obcym człowiekiem.. - rzekł z oburzeniem i jednocześnie z żalem w głosie wychodząc z sypialni, trzaskając przy tym drzwiami.
Anna przymknęła powieki, spod których wydobywały się gorzkie łzy tworzące potok spływający po jej twarzy. Położyła się na boku zwijając w kłębek i zaczęła płakać. Nie spała przez większe pół nocy obwiniając się za to, co powiedziała Wiktorowi. Nie chciała go urazić, a tym bardziej skrzywdzić. Chciała tylko przekazać mu, że teraz nie jest odpowiedni czas na dziecko. Niestety wyszło zupełnie inaczej. Wiedziała, że mężczyznę bardzo zabolały jej słowa, ale nie mogła zebrać się na odwagę, by z nim porozmawiać. Zasnęła dopiero nad ranem. Rankiem obudził ją natarczywy dźwięk budzika, który przypomniał jej, że za godzinę musi stawić się na stacji pogotowia z racji, iż mają z Wiktorem dyżur. Powoli podniosła się z łóżka i udała do salonu. Poczuła dobiegający z kuchni zapach jajecznicy. Od razu domyśliła się, że Wiktor przygotowuje śniadanie. Powoli podążała w jego kierunku, choć bardzo bała się wspólnego spotkania po wczorajszym incydencie.
- Cześć - powiedziała szeptem spoglądając na stojącego tyłem do niej bruneta
- Cześć - odpowiedział zimnym tonem, zerkając kątem oka na kobietę
Gdy ujrzał jej zapuchnięte od płaczu oczu i bladą twarz, poczuł ogromny smutek i ból w sercu. Domyślał się, że Anna prawie całą noc przepłakała. Przepłakała właśnie przez niego. Było mu jej ogromnie szkoda, ale jednocześnie czuł do niej żal, za słowa, które wczoraj skierowała do niego.
- Zrobiłem jajecznicę. Zjesz ? - zapytał
- Nie, dziękuję. Nie jestem glodna. Jeśli pozwolisz to wypije tylko kawę i pojadę do siebie. - odparła przygnębiona
- Powinnaś zjeść śniadanie, a nie pić tylko kawę. W dodatku na pusty żołądek - zwrócił jej uwagę. Mimo, iż był na nią zły, wciąż się o nią martwił.
- Wiktor, nie wiem czy jestem w ciąży. To nie jest potwierdzone, więc póki co nie muszę się stosować do takich zasad. - rzekła zalewając sobie kawę i przeczesując ręką włosy
- Jasne. Mam nadzieję, że nie spadnie na Ciebie ten kłopot i to nie będzie niechciana ciąża. - rzekł z wyrzutem lekarz, opuszczając kuchnie i udając się do łazienki.
Annie ponownie napłynęły do oczu łzy. Upiła dwa łyki kawy, a następnie ubrała się, wzięła kule, które miały ułatwić jej przemieszczanie się i jak najszybciej wyszła z domu.
Po chwili Wiktor wyszedł z łazienki i zorientował się, że kobieta opuściła już jego dom. Nagle w salonie pojawiła się Zosia, która nie widziała, co się dzieje.
- Tata, a gdzie Ania? - zapytała
- Pojechała do domu - odparł
- Dlaczego? Pokłóciliście się znowu?!
- Nie! Zośka nie spieszysz się czasem do szkoły? - zapytał zdenerwowany
Nastolatka już nic się nie odezwała, tylko zabrała plecak oraz kanapki i udała się do szkoly. Choć nie miała dowodów, była pewna, że między lekarzami znów doszło do sprzeczki.
***
Anna siedziała na kanapie w stacji gotowa do rozpoczęcia dyżuru. Odrywała plaster ze zgięcia łokciowego, który miał zatamować ewentualnie krwawienie po pobraniu krwi na badania. Siedziała pogrążona w swoich myślach, kiedy nagle przysiadła się do niej Martyna.
- Hej kochana - dziewczyna powitała ją wielkim uśmiechem i buziakiem w policzek
- No cześć - blondynka odwzajemniła gest, uśmiechając się blado do przyjaciółki
- Co to? Miałaś popieraną krew? - zapytała zdziwiona ratowniczka - nie wyglądasz w ogóle najeloiej - dodała przyglądając się koleżance
- Taaak, robię badania profilaktyczne. Nie ważne, a co tam u was? Długo przedwczoraj jeszcze siedzieliście ? - zapytała Reiter, skutecznie zmieniając temat
- Troszkę posiedzieliśmy, pogadaliśmy jeszcze. I Adaś z Piotrkiem troszkę sobie pozowolili jeszcze jeśli chodzi o alkohol - odparła ze śmiechem dziewczyna - a wy jak tam? Z nogą rozumiem że już w porządku skoro jesteś w pracy?
- Niezupełnie.. mam zwolnienie, ponieważ kostka jest skręcona i widzisz, kuśtykam o kulach, także nici z ratowania innych. Ale dogadałam się z Arturem, że będę zajmowała się przez ten czas robotą papierkową, bo nazbierało się troche zaległości w stacji. - odparła
- Aaa rozumiem. A jak z Tobą i Wiktorem? Dogadaliście się w sobotę? - zapytała niepewnie Martyna spoglądając na przyjaciółkę
- W sobotę tak - westchnęła Reiter - ale wczoraj już zdążyliśmy się pokłócić. Wiesz co Martynka, zastanawiam się w ogóle czy ten nasz związek ma jakikolwiek sens.. - mówiła z rozpaczą w głosie, uraniając przy tym kilka pojedynczych łez
- co Ty mówisz ? Co się stało w tę sobotę ? - dopytywała młoda ratowniczka
- W sobotę nic.. pojechaliśmy na pogotowie, tam wyjaśniliśmy sobie wszystko. Potem pojechaliśmy do mnie i spędziliśmy wspólną noc - Anna lekko uśmiechnęła się na wspomnienia z przed 2 dni - a wczoraj się znowu pokłóciliśmy..
- O co? Anka co się dzieje między wami, co?
- Nie ważne. - odparła z rezygnacją - Martynka przepraszam Cię, ale nie chce o tym rozmawiać. Przepraszam, ale chciała bym się chwilkę położyć. Może dopóki nie ma Góry uda mi się przymknąć oko.
- Rozumiem, nie chcesz to nie mów - uśmiechnęła się do niej- ale gdyby coś to wiesz, zawsze możesz do mnie przyjść i się wygadać. Ja idę do Piotrka, bo chciał zagrać ze mną - wskazała wzrokiem na Strzeleckiego szykującego tarcze do gry. Kubicka przytuliła jeszcze kobietę, a następnie poszła do swojego ukochanego.
***
Chwilę przed rozpoczęciem dyżuru Wiktor wszedł na stację pogotowia i skierował się bezpośrednio do szatni, by przebrać się w uniform. Następnie udał się do pomieszczenia socjalnego. Gdy wszedł zauważył tam Martynę i Piotrka rzucających lotkami do tarczy wiszącej na ścianie, Arka siedzącego przy stole, który przeglądał coś w telefonie oraz Annę, która leżała skulona na kanapie patrząc w bliżej nieokreślony punkt. Widział, że jest smutna. Taki widok powodował, że doznawał ogromnego bólu w sercu. Miał do niej żal, ale jednocześnie martwił się o nią. Poza tym obiecał córce, że dopilnuje, aby Anna zrobiła badania. Podszedł do niej i usiadł obok dotykając jednocześnie jej biodra. Kobieta wyrwała się z zamyślenia i spojrzała na niego.
- Byłaś na pobraniu krwi? - zapytał
- Tak - odpowiedziała krótko
- iii? Kiedy będą wyniki ?
- Dzisiaj po południu.
- Mogę iść z Tobą i rzucić na nie okiem? - zapytał patrząc jej w oczy
- Po co? Wiktor posłuchaj.. - Anna zmieniła pozycję poprawiając się wygodniej na kanapie - dziękuję Ci za te troskę, ale naprawdę nie musisz udawać i się poświęcać. Dam sobie radę.
- Anka, ale ja niczego nie udaje.
- Nie ? - uniosła brwi w wyniku zdziwienia - przecież wiem, że masz do mnie pretensje, że jesteś na mnie zły iii..
- Aniu - przerwał jej i chwycił jej dłoń jednocześnie spoglądając na Martynę i Piotrka, którzy ukradkiem starali się obserwować lekarzy - możemy wyjść na zewnątrz ? - zapytał, chcąc być z nią sam na sam
- yhmm, chodźmy - odpowiedziała i skierowali się przed stacje.
Kiedy znaleźli się na zewnątrz, szli przed siebie, aż w końcu Banach zatrzymał się obejmując Annę w talii, przyciągając jak najbliżej siebie i spoglądając jej głęboko w oczy zaczął - Aniuu posłuchaj.. wiesz dlaczego się martwię o Ciebie ? Bo Cię kocham, kocham Cię najbardziej na świecie! Ty i Zosia jesteście dla mnie naprawdę najważniejsze. Uwierz, że po śmieci Eli nie było w moim życiu nikogo. Kilka razy próbowałem się z kimś umówić. Nawet spotykałem się trochę z taką Moniką, matką koleżanki Zośki - uśmiechnął się lekko do niej, zakładając kosmyk jej włosów za ucho - ale nic z tego nie wyszło. Po prostu nie potrafiłem zaufać żadnej kobiecie. Nie potrafiłem sobie wyobrazić życia z inną kobietą niż Ela. Wtedy dałem sobie spokój z randkami i doszedłem do wniosku, że już zawsze będę sam. Aż do czasu kiedy poznałem Ciebie.
Anna stała ze łzami w oczach przepełniona radością na skutek słów, które usłyszała. Już chciała mu przerwać otwierając usta, ale Wiktor przyłożył palec wskazujący do jej ust i kontynuował
- Anka ja się po prostu w Tobie zakochałem! - krzyknął z radością- i co by się nie działo, nie wyobrażam sobie już życia bez Ciebie. Pamiętasz jak dwie noce temu obiecałem Ci, że będę o Ciebie dbał? Że nie pozwolę Cię skrzywdzić?- Reiter przytaknęła kiwając głową- no właśnie.. i nie pozwolę na to, bym przez jakieś nasze kłótnie miał Cię stracić po raz drugi. Tylko proszę wytłumacz mi, dlaczego nie chcesz mieć ze mną dziecka? Ty mnie nie kochasz, nie traktujesz nas poważnie czy o co chodzi ? - zapytał ze łzami w oczach
Anna widząc łzy w oczach ukochanego sama zaczęła płakać. Wtuliła się w jego ramiona i próbowała uspokoić. Po tym, co jej powiedział, wiedziała jak wiele dla niego znaczy.
- Wiktor .. ja chciałam Cię za wszystko przeprosić. Wiem, że to co mówiłam bardzo Cię zabolało. Wiem i przepraszam, ale.. ale ja Cię naprawdę bardzo kocham i myślę o nas najbardziej poważnie. Chciałabym z Tobą spędzić resztę mojego życia. Tylko ta ciąża.. kochanie ja się po prostu boję. Mam masę wątpliwości - wyszeptała ledwie słyszalnie wtulając się w szyję bruneta. Lekarz tulił ją do siebie i głaskał po głowie starając się dodać jej otuchy.
- Jakie wątpliwość skarbie? - zapytał spokojnie
- Spójrz tylko.. mówiąc, że nie jesteśmy rodziną miałam na myśli, że nie jesteśmy małżeństwem. Nasi rodzice w ogóle się nie znają. Ty moich nie widziałeś na oczy, ja Twoich 2 razy. Poza tym nawet nie mieszkamy razem. Wiktorr nawet nie wiemy, co o tym myśli Zosia. Czy ona chciałaby w ogóle mieć rodzeństwo. My jesteśmy dopiero razem pół roku w tym mieliśmy miesiąc przerwy. To wszystko dzieje się za szybko. - mówiła kręcąc przeczaco głową i szybko mrugając powiekami , by powstrzymywać łzy -A najważniejsze to ja już nie mam 25 lat, tylko 35. Wiesz, że w tym wieku pojawia się już pewne ryzyko, co do prawidłowego rozwoju dziecka i przebiegu ciąży. Ja jaa.. - lekarka ponownie wybuchnęła płaczem na co Wiktor tylko mocnej przytulił ją do siebie i pocałował w głowę.
- ciiii już dobrze. Spokojnie..
- Wiktor ja już kiedyś byłam w ciąży. Jeszcze w Stanach z Potockim.. jaa wtedy poroniłam... Boję się, boję się, że teraz pomraz drugi mogę stracić dziecko.- mówiła już ledwo słyszalnie płacząc, a przy tym cała się trzęsła. - Poza tym my mamy inne temperamenty. Uważam, że nie jesteśmy gotowi na taki krok po prostu. Co będzie jeśli znów się pokłócimy i rozstaniemy? Zostanę sama z dzieckiem? Co ten dzieciak będzie miał za życie bez pełnej rodziny? Popatrz na to z tej perspektywy- mówiła blondynka już trochę spokojniej patrząc lekarzowi w oczy
- Kochanie.. ja się wszystkim zajmę. Obiecuje. Rodziców zaprosimy na obaid w najbliższy weekend i się poznają. Zosia na pewno ucieszy się z rodzeństwa. Jeśli okaże się, że faktycznie jesteś w ciąży to od razu przeprowadzasz się do nas. Zresztą o Twojej przeprowadzce mówiliśmy już podczas ostatniej nocy u Ciebie - uśmiechnął się do niej gładząc dłonią jej policzek - ślub też weźmiemy, ale najpierw wymyślę jakieś wspaniałe oświadczyny. A co do tej kłótni.. kotek kłótnie są nieuniknione. Tyle, że ja postaram się teraz robić wszystko, abyśmy nie mieli do niech powodu. Zapamiętaj proszę! Za bardzo Cię kocham i za dużo mam do stracenia! - powiedział i pocałował ją namiętnie w usta - i uwierz mi, że jesteś jeszcze młoda, a medycyna zna przypadki, gdzie kobiety w o wiele starszym wieku zachodziły w ciążę. Nawet w Niemczech kiedyś kobieta blisko sześćdziesiątki urodziła dziecko - Wiktor wybuchnął śmiechem, a razem z nim Anna przez co sytuacja znacznie się rozluźniła. - wiem, że Twoim marzeniem było zostać matką. Znajdziemy najlepszego specjalistę, u którego będziesz pod stałą opieką. Kochanie, sama jesteś lekarzem, więc dobrze wiesz, że pierwsze poronienie wcale nie musi oznaczać kolejnego. Będę o ciebie dbał, aby nic wam się nie stało. Wiem, że było Ci wtedy ciężko, ale teraz będzie inaczej. Jeśli z tej nieplanowanej właśnie ciąży, powstanie owoc naszej miłości i uda Ci się spełnić to marzenie, to oboje będziemy bardzo szczęśliwi. Obiecuje ! Słowo Banacha! - rzekł mężczyzna unosząc w górę dłoń z dwoma palcami w geście przysięgi, na co powtórnie oboje wybuchnęli śmiechem.
- Kocham Cię głupku mój - szepnęła Anna i złożyła pocałunek na ustach lekarza
***
Kilka dni później po odebraniu wyników krwi, potwierdziły się założenia pary o ciąży Anny. Kobieta rozwiała swoje wątpliwości o chorobie i jednocześnie przestała wmawiać sobie, że zaburzenia miesiączkowania i zle samopoczucie spowodowane jest przemęczeniem.
- No i jak mów!?! - dopytywał Wiktor zrywając się z krzesła stojącego pod gabinetem ginekologicznym, z którego wyszła Anna.
- Dobrze, jestem w ciąży - uśmiechnęła się
- oj Anka! To wiem po badaniach krwi. Który tydzień ?! - pytał z radością w oczach i wyczekiwaniem
- Szósty tydzień! Proszę - wyciągnęła rękę w kierunku bruneta podając mu wydruk badania USG
Mężczyzna usiadł ponownie na krzesło i wpatrując się w obraz swojego maleńkiego dziecka uronił kilka łez. Anna usiadła obok niego i przytuliła się niego. Mężczyzna spojrzał na nią i łapiąc jej podbródek spojrzał w jej oczy, które również jak jego, przepełnione były radością.
- Widzisz, jesteśmy sobie pisani kochanie, bo nasze maleństwo dostało życie jeszcze przed naszym rozstaniem, a to oznacza, że tak miało być. - powiedział z pewnością w głosie i uśmiechem na twarzy
Anna odwzajemniła uśmiech i połączyła ich usta w namiętnym pocałunku.
- Będzie dobrze zobaczysz! Pamiętasz, co mówiłem? Za bardzo Cię kocham i za dużo mam do stracenia. - szepnął jej na ucho, a Anna opierając swoje czoło o jego przymknęła powieki i powiedziała: ja też mam za dużo do stracenia.. kocham Cię najbardziej na świecie.
- Też Cię kocham. - szepnął Wiktor, po czym dotykając brzucha kobiety dodał : Was kocham.

Gdzie Ty znajdziesz drugiego takiego jak ja ? (Jednorazówka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz