Pomyślałeś choć przez chwilę o mnie, o dziecku i o Zosi?!

1.8K 45 15
                                    


Minęło kilka dni odkąd Anna z Wiktorem dowiedzieli się, że spodziewają się dziecka. Mimo wielu obaw ostatecznie oboje bardzo się cieszyli. Anna rozwiała wszystkie swoje obawy, co do wychowywania maleństwa, które już za 7 miesięcy miało przyjść na świat. Zosia nie była nastawiona sceptycznie, co do powiększenia się rodziny. Wręcz przeciwnie. Wykazała się dojrzałością i wyrozumiałością. Cieszyła się, że w jej życiu zagości na stałe już ktoś jeszcze... w dzieciństwie marzyła o młodszym rodzeństwie, ale po śmierci mamy zrozumiała, że jest już to niemożliwe i pogodziła się z byciem jedynaczką. Czasem dostrzegała pozytywne strony tej samotności, ponieważ zawsze to ona była w centrum uwagi, to o nią wszyscy się troszczyli i jej poświęcali całą uwagę. Jednak bywały dni, gdzie czuła ogromną pustkę, nie mogąc z nikim porozmawiać, nie mając do kogo się przytulić... Ojciec choć chciał dla niej jak najlepiej, nie był wstanie zastąpić jej matki, ani podarować tyle troski i ciepła, ile potrzebowała. Doznała tego jednak od kiedy w ich życiu pojawiła się pewna osoba, a mianowicie Ania. To przy niej dziewczyna się otworzyła, mówiła jej o swoich problemach, prosiła o radę. Anna stała się dla niej namiastką matki, robiąc wszytko co możliwe, by stworzyć z córką ukochanego jak najlepsze relacje.

Kolejny sierpniowy dzień zapowiadał się, bardzo dobrze. Anna budząc się wczesnym rankiem, przeciągnęła się na łóżku i spojrzała w okno, za którym malował się obraz błękitu nieba.

- Jak tam maluszku wyspałeś się już? - mówiła szeptem, gładząc przy tym swój jeszcze płaski brzuch.

Po chwili jednak kobieta zdała sprawę, że nie ma obok niej Wiktora, który to już dawno powinien wrócić z nocnego dyżuru. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 8.15.

- Kurde.. Wiktor kończył dyżur o 6.00.. już dawno powinien być- mówiła sama do siebie lekko poddenerwowana. Wstała i podążyła w kierunku kuchni i salonu, by upewnić się czy aby na pewno mężczyzny nie ma w domu. Kiedy okazało się, że Banach nie wrócił, sięgnęła po telefon, by zadzwonić do niego i dowiedzieć się, co się stało. Anna siedząc przy stole w kuchni obracała telefon w rękach. Nagle obok niej pojawiła się Zosia.

- Cześć Aniu! - krzyknęła radośnie nastolatka, całując kobietę w policzek. - coś się stało? - zapytała, widząc zdenerwowaną lekarkę

- Tata nie wrócił do tej pory z dyżuru..

- A dzwoniłaś do niego?

-Taaak, próbowałam kilka razy, ale nie odbiera telefonu.. - mówiła kobieta drżącym głosem

- Aniu nie martw się, na pewno wszystko jest dobrze. Może im się coś przyciągnęło... jakieś poważne wezwanie. - mówiła Zosia, głaszcząc ją po ramieniu i próbując uspokoić blondynkę, choć sama martwiła się o ojca. - wiesz przecież, że nie możesz się teraz się denerwować.

- To dlaczego nie odbiera tego cholernego telefonu?!- uniosła się kobieta, wystając jednocześnie z krzesła i kierując się w stronę sypialni.

- Aniu, co chcesz zrobić?- pytała dziewczyna

- Ubiorę się i jadę na stacje.. muszę się dowiedzieć, co się dzieje. - odparła lekarka ze łzami w oczach.

- Ale Ty nigdzie nie możesz jechać autem w takim stanie. Aniu?! Słyszysz, co mówię? Nigdzie Cię nie puszcze, bo tata by mi nie darował - mówiła stanowczym głosem nastolatka, jednocześnie stając przed lekarką, by uniemożliwić jej wyjście z domu.

- Zosiu ja muszę jechać rozumiesz? Muszę wiedzieć, co się dzieje. - powiedziała blondynka pozwalając już, aby potok łez spływał po jej bladej cerze.

Gdzie Ty znajdziesz drugiego takiego jak ja ? (Jednorazówka)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz