POV Charlie
Położyłem ostatnie pudełko w pokoju, który od dziś będzie należał do chłopaka adoptowanego przez moich rodziców, czyli inaczej do mojego przyrodniego brata. Na początku, gdy mi o tym powiedzieli myślałem, że robią sobie ze mnie normalnie żarty. W końcu jednak się z tym pogodziłem i uznałem, że może być nawet całkiem ciekawie.
Rodzice niestety mało mi o nim powiedzieli. Wiem, że jest szesnastoletnim brunetem no i ma na imię Leondre. Mam nadzieję, że nie jest dzieciakiem typu "dostaję to co chcę itp" lub zapatronym w siebie. Jeśli tak by było to się nie dogadamy.
Zszedłem do kuchni by zagotować wodę na herbatę dla mnie i dla Leo, a dla rodziców przygotowałem espresso. W tym czasie co położyłem już wszystkie szklanki na stole w jadalni, do domu weszła mama.
-Hej synku- uśmiechnęła się szeroko co odwzajemniłem.
-No hej. Gdzie mój nowy braciszek?
-Pomaga tacie wyciągnąć resztę jego rzeczy z samochodu- do domu weszli mój tata i Leo. Jednak nie zdążyłem się mu przyjrzeć, gdyż obładowali mnie pudłami.
-zanieś te rzeczy do pokoju Leondre i możesz przyjść.
Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz tak muszę wszystko robić. Ostatnio to właśnie tak to wyglądało. Charlie zrób to, zrób tamto. To daj tam. Przynieś, zanieś, umyj, posprzątaj, po wycieraj (?). Normalnie jakby miała przyjechać Brytyjska królowa. Nie no ja rozumiem, że musi być wszystko ogarnięte, bo przez jakiś tam czas ktoś będzie sprawdzał czy młody ma dobre warunki, ale czemu wszystko ja mam robić?!
Odłożyłem kolejne pudła w pokoju bruneta i szybko zbiegłem na dół. Idąc do jadalni potknąłem się o coś i upadłem twarzą w podłogę. Natychmiast w pomieszczeniu pojawiła się cała trójka.
-Charlie co ty wyprawiasz? -usłyszałem głos taty
-Myje podłogę językiem wiesz- mruknąłem, podnosząc się
-Chyba swoją krwią- dotknąłem swojego nosa. Fuck, faktycznie leciała z niego krew.
-Eh synku ty niezdaro- młody zaśmiał się na słowa mamy, a ja spiorunowałem go wzrokiem czym się niezbyt przejął- chodź do łazienki musimy ci to opatrzyć.
-Nie jestem malutki. Poradzę sobie.
-Nie marudź tylko już marsz do łazienki-weschtnąłem zrezygnowany.
Wszedłem do łazienki i nie czekając na mamę sam wziąłem się za omywanie nosa z krwi i opatrzeniem go. Kobieta widząc to wywróciła tylko oczami.
-uparty jak osioł
-Mam to po tobie-zaśmiałem się, na twarzy kobiety również pojawił się uśmiech
-dobra chodź już do reszty- ostatni raz spojrzałem w lustro, patrząc na lekko spuchnięty nos.
-o już jest nasza księżniczka- zaśmiał się tata
-Nie skomentuje tego-usiadłem na przeciwko chłopaka, który intensywnie przyglądał się jeszcze nie ruszonej herbacie- spokojnie możesz pić. Nic tam nie dosypałem
-Mhm- wziął łyka, później kolejnego
-Raczej, bo mogłem zamiast cukru wsypać coś innego- chłopak zakrztusił się, a rodzice spojrzeli na mnie wrogo.
-Leo nie przejmuj się tym co on mówi. To jest jeszcze dziecko.
-aha. Przypominam ci, że jestem starszy od niego
-Dobrze już dobrze.- mama uniosła ręce w geście obrony
-Zmieniając temat... Opowiedz mi Leo coś o sobie- skupiłem wzrok na ciemnookim.
-Nie jestem ciekawą osobą. Nie ma co opowiadać- wzruszył ramiomami
Z czasem sam to ocenię...