Cztery

984 94 29
                                    

×Dwa dni później×

-Leo chodź. Chcesz się spóźnić na pierwszą lekcję w nowej szkole?

-Nie! -zbiegłem po schodach, przy okazji prawie lądując na podłodze. Prawie, bo w ostatniej chwili Charlie mnie złapał.

-Ciamajda-zaśmiał się,  podnosząc mnie do pionu.

-Och cicho- poprawiłem bluzę i szybko ubrałem buty. Chciałem się jeszcze przejrzeć w lustrze, lecz Charls pociągnął mnie za dłoń i wyszliśmy na zewnątrz.

-Godzinę byś się przeglądał- puścił moją rękę dopiero gdy wyszliśmy na chodnik,  a swoją schował do kieszeni spodni

-Wcale nie- uderzyłem go lekko w ramię

-Agresor się znalazł- czy z jego twarzy kiedykolwiek znika uśmiech?

Nie widziałem go jeszcze nigdy smutnego... Co z tego, że znamy się trzy dni. Tak czy inaczej ja bym tak nie umiał. Cały czas się uśmiechać. Nawet bez powodu. Ale on wygląda słodko z tymi dołeczkami...  Dobra o czym ja myślę.

-Leo słuchasz mnie?

-Przepraszam zamyśliłem się. Możesz powtórzyć?

-Mówiłem, że jakby coś się działo tobie w szkole to masz do mnie z tym przyjść.

- nawet jeśli by się coś działo nie będę ci tym zwracał głowy. Masz własne życie- zauważyłem, że jesteśmy już niedaleko od budynku szkoły. 

-Od kilku dni jesteś jego częścią.

-Nie przymilaj się- wywrócił oczami

-Charlie!- w naszym kierunku biegła jakaś dziewczyna, która po kilku sekundach wpadła wprost w ramiona Charliego.

-Hej słońce- pocałował ją przeciagle w usta i objął w pasie- Chciałabym ci kogoś przedstawić. Erica to jest Leo, a to moja dziewczyna Erica.

-Cześć- rzuciła mi krótkie spojrzenie i ponownie przeniosła wzrok na blondyna- idziemy już do szkoły?

-mhm jasne.  Leo pamiętaj co ci mówiłem- dlaczego Bóg obdarzył go takim uśmiechem?

****
Powiem szczerze, że polubiłem tą klasę. Może nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni do nowych, ale większość klasy jest naprawdę spoko.  Myślałem, że pierwszy dzień będzie gorszy. Naszczęście było inaczej. Obecnie stałem przed  budynkiem, gdzie kazał mi Charlie czekać na siebie. Mogli by zainwestować w ławki

-Już jestem. Przepraszam, że tak długo

-Nic się nie stało- wzruszyłem ramionami

-No ok, to idziemy gdzieś na miasto czy wolisz iść do domu?

-Możemy w sumie iść do jakiejś kawiarni

-Jasne. Jest taka jedna,  naprawdę dobra knajpka.

-W takim razie prowadź- ponownie poczułem jak łapie mnie za rękę i ciągnie przed siebie. Czy on nie przejmował się tym co ludzie mogliby pomyśleć? 

Jasne nie przeszkadzało mi to, ale trochę dziwnie się czułem. Tylko nie wiem dlaczego.

Him And I ×Chardre×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz