|Rozdział 25|: Powrót

632 46 15
                                    

            Judy biegła. Na czystym, błękitnym niebie świeciło słońce, które rozgrzewało pagórkowaty, pełen zieleni krajobraz Szarakówka. Zatrzymała się, czując pod stopami piach i drobne kamyczki ścieżki. Odwróciła się i popędziła w przeciwną stronę, z której wcześniej przybiegła. Mimo bólu mięśni i słyszalnej zadyszki, nie przestawała tego robić. Kochała to. Uwielbiała być zmęczona, bo wtedy odczuwała przypływ szczęścia i dumy z samej siebie. Każdy kolejny kilometr coś znaczył, przybliżał ją do osiągnięcia celu.

             Dotarła do zakrętu i ponownie zawróciła. Wreszcie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Przystopowała tuż przy furtce prowadzącej na podwórko do domu. Złapała się za kolana, łapiąc głośno powietrze. Gdy obróciła głowę w bok, dostrzegła malutką brunatną króliczkę w zwiewnej, prostej, białej sukience, która stała i obserwowała ją ze zdziwieniem.

             — A co ty robisz? — Jej głosik był tak słodki i melodyjny, że wywołał u Judy szeroki uśmiech.

             — Ćwiczę, bo muszę. — Wyprostowała się, dotykając się po żebrach. — Chyba mam kolkę... o rany... jakie to cudowne...

             — Aha. A czemu tak ciągle ćwiczysz sama? I dlaczego na drodze?

             — Bo chłopaki nie chcą ze mną grać w piłkę, bo jestem dziewczyna — powiedziała z wyrzutem. — Gdybym tylko chciała, skopałabym tyłek Brianowi, Jonowi, Alexowi, Luckowi, Ryanowi, Maxowi, Zenkowi i Nathanowi!

             Natalie zachichotała.

             — A jak w pełni dorosnę, zostanę policjantką i będę naprawiać świat! Do tego potrzeba być szybkim i silnym... muszę biegać...

             — Łał. — Jej pyszczek się otworzył. Wpatrywała się w starszą siostrę jak w cud natury, będąc pod jej wielkim wrażeniem.

             — A ty? Kim będziesz?

             — To mogę wybrać? — Natalie była w szoku.

             — No tak!

             — To nie wiem.

             — Możesz być każdym, kim tylko chcesz! — zawołała z entuzjazmem.

             — Serio? A to nie wybiera tego mama? — Przekrzywiła głowę na bok.

             — Jak chcesz pracować na farmie, to wybiera. Ale nie słuchaj się jej. Wsłuchaj się w serce.

             Natalie podskoczyła z radości.

             — Okej! Mam ochotę na naleśniki!

             Chwilę potem króliczki znalazły się przy nienaturalnie długim stole w kuchni, w ogromnym, wielopiętrowym domu rodziny Hopps. Ich liczne rodzeństwo — począwszy od dwuletniego Timona do dziewiętnastoletniej Poli — siedziało wraz z nimi, oczekując wspólnego posiłku.

             — Judy, nie bij młodszej siostry! — upomniał Stu, wystawiając nos z gazety.

             — Ja jej nie biję, my się tylko siłujemy!

             Bonnie nakładała każdemu po trzy naleśniki na talerzyk z kopca tak dużego, że przypominał stabilną wieżę. W pewnym momencie Natalie wstała i podeszła do blatu. Próbowała dosięgnąć leżący na nim nóż, dlatego podskoczyła. Nóż upadł na podłogę.

Zwierzogród: ZaćmienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz