|Rozdział 27|: Zdjęcie rodzinne

583 45 36
                                    

           Po wyjściu ze szpitala Nick czym prędzej opuścił Starą Saharę i pojechał do swojego mieszkania, do Śródmieścia. Telefon od matki go zestresował. Nie mógł uwierzyć, że po tylu latach tak ją potraktowano.

             Nastało południe, gdy dotarł przed brukowaną kamienicę. Nie prezentowała ona najwyższej klasy, ale tragedii nie było. Mieszkało mu się w niej dobrze, a i cena nie była wysoka. Wszedł do parteru i zaczął przemieszczać się w górę po schodach. Jak tylko znalazł się na właściwym piętrze, jego oczy wypatrzyły Marthę Bajer, która czekała na niego pod drzwiami. Przed jej nogami stały dwie walizki.

             Dobiegł do niej i mocno wyściskał.

             — Cześć, synku. Wpuścisz mnie?

             — Och, mamo — westchnął.

             —  Podwyższyli czynsz za mieszkanie. Do tej pory mi starczało, ale w takim wypadku... nie miałam wyboru.

             Nick wyjął klucze i otworzył zamek.

             — Nie mieli prawa cię wywalić, nie w taki sposób.

             Pomógł jej wnieść walizki do środka. Mieszkanie było skromne. Na drewnianej komodzie przy ścianie ustawiony był telewizor. Małe roślinki w doniczkach wyglądały na zaniedbane. Rozkładana kanapa stała naprzeciw komody, a jej szorstką powierzchnię rozświetlały promienie słoneczne padające z okna. Po pokoju walały się ciuchy, a na stoliku plastikowe kubki po wypitej kawie.

             Nick widząc ten bałagan, natychmiast zabrał się za przywracanie ładu.

            — Wybacz mi ten mały bajzel, ale nie miałem kiedy posprzątać. Wiem, jak bardzo lubisz porządek.

             — Nie tłumacz mi się, synku. Możesz żyć jak ci wygodniej. — Rozejrzała się po pokoju. — Przydałaby się tu kobieca łapa.

             Nick przewrócił oczami. Zebrał ostatnią bluzę i wsadził ją niedbale do szafy.

             — Rozgość się. — Udał się w stronę kuchni. — Zrobić ci kawy?

             — Poproszę.

             Gdy skończył zaparzać napój, położył na stoliku dwie porcelanowe filiżanki. Zawołał matkę i usiedli po przeciwnych stronach.

             — Jak to się stało? — spytał.

             — Pewnie to wina tego, że nie zapłaciłam poprzedniej raty na czas. — Była spięta i szybko chciała zmienić temat. — Ale to już nieważne. Zostałam bez dachu nad głową. Mam drobne oszczędności, wynajmę nocleg w jakimś hotelu i tyle.

             Martha wzięła łyk kawy. Nick obserwował ją, nie dowierzając.

             — No chyba sobie żartujesz. Chyba nie myślisz, że pozwolę ci łazić po hotelach i błagać o nocleg! Zostaniesz tutaj. Żadnego sprzeciwu — powiedział stanowczo.

             — Nie chcę ci sprawiać kłopotu...

             — Jakiego kłopotu! — Dotknął ją po łapie. — Jesteś moją mamą, zawsze możesz na mnie liczyć. Właściwie to dlaczego nie powiadomiłaś mnie wcześniej o problemach? Pomógłbym ci, wiesz o tym. Odkąd pracuję w policji, zarobki mam niezłe. To dla mnie nie problem.

Zwierzogród: ZaćmienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz