|Rozdział 31|: Cisza po burzy

1K 50 236
                                    

            W Zwierzgrodzie wstał nowy dzień. Emocje zdążyły już opaść, a wieść o zwycięstwie błyskawicznie rozniosła się po całym mieście. Pisano o tym w gazetach, mówiono w każdej stacji w telewizji. Media nie zamierzały dać choć chwili wytchnienia uczestniczącym w akcji i już z samego rana dziennikarze wydzwaniali z prośbą o możliwość przeprowadzenia wywiadu.

             — Sytuacja została opanowana, a zagrożenie zażegnane — wspominał krótko Bogo.

             Nick i Judy, jako jedni z najbardziej rozpoznawalnych stróży prawa w mieście, również otrzymywali multum takich wiadomości. O ile Nick chętnie podroczyłby się z frustrującymi dziennikarzami i z dumnym uśmieszkiem stanął w blasku fleszy, o tyle Judy miała ochotę powiedzieć im, by wszyscy spadali i dali jej święty spokój. Co jak co, ale należał im się zasłużony odpoczynek.

             Pojechali do szpitala. Judy musiała się zgłosić, by obejrzano jej ranę w udzie. Towarzyszył jej Nick, który również miał tam ważną sprawę do załatwienia. Siedział pod salą, w której leżała nieprzytomna Martha Bajer i czekał na jakąkolwiek odpowiedź o jej stanie ze strony lekarzy.

             Modlił się w duchu, żeby wyszła z tego cało. Bił jej puls, więc żyła. James mógł ją otruć, co wyraźnie sugerowały jego słowa, że czas grał na jej niekorzyść. Zastanowił się na chwilę, wyszukując w tym nieścisłość. James, którego znał, nigdy nie zrobiłby krzywdy jego matce. Ale minęło tyle lat... a on tak bardzo się zmienił... miał tyle krwi na łapach... nie, nie skrzywdziłby bezbronnej, skromnej kobiety, która niegdyś traktowała go jak własnego, rodzonego syna... nie byłby w stanie jej zabić.

             Przypomniał sobie jednak całą tę rzeź na ofiarach i dwa sztywno zwisające nad ziemią trupy... i ponownie nabrał wątpliwości.

             Rozmyślania przerwała mu Judy, która doczłapała do niego z lekkim trudem, z uniesioną, prawą stopą oraz kulą pod pachą. Zaprezentowała się przed nim, siląc się na nieco wymuszony uśmiech.

             — Tak właśnie kończą wielcy bohaterzy, z sińcami, poobijanym tyłkiem i kulawą nogą — oznajmiła, po czym wspięła się na ławkę i siadła przy Nicku.

             — I niezapomnianymi wrażeniami — dodał, myślami będąc w innym miejscu.

             Judy zwróciła na to uwagę. Opuściła uszy i delikatnie zapytała:

             — Co z nią?

             Nick wzruszył niedbale ramionami.

             — Pozostaje mieć nadzieję i czekać — powiedział obojętnym głosem, choć Judy dobrze wiedziała, że wewnątrz martwił się o nią jak o nikogo na świecie. Położyła swoją łapę na jego łapie, chcąc tym dodać mu potrzebnej otuchy. Nick wyrwał się z zamyślenia i skupił na niej całą uwagę. — A jak twoja noga?

             — Nie najgorzej. Rana powinna dość szybko się zagoić. Lekarz kazał mi możliwie jak najmniej się poruszać i starać nie nadwyrężać przez jakiś tydzień, może dwa. Zgadnij, kto teraz będzie robić zakupy?

             Posłała mu cwany uśmieszek, lecz nie zdążył na niego odpowiedzieć, bo w tym samym momencie z sali wyszedł czarno-biały borsuk w lekarskim fartuchu. Nick w mgnieniu oka stanął na nogi.

             — Panie doktorze... i jak? — Głos mu drżał, choć próbował to ukryć.

             Borsuk poprawił okulary na nosie i zadarł głowę nieco do góry, by obdarzyć lisa pełnym spokoju spojrzeniem.

Zwierzogród: ZaćmienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz