9. Od tego ma się przyjaciół.

858 64 22
                                    

Gotham City, październik 27, godz. 23:35

Dick jechał ulicami Gotham. Pewnie już dawno przekroczył dozwoloną prędkość, ale teraz mało go to obchodziło. Poza tym, o tej porze już i tak nie było tu zbyt wielu osób. No chyba, że liczyć przestępców. 

Jednak teraz Dick zupełnie się nimi nie przejmował. W zasadzie to nawet nie wiedział, gdzie właściwie jedzie. Musiał to sobie wszystko poukładać. A jeszcze lepiej z kimś o tym pogadać. Była tylko jedna osoba, do której mógł się bezkarnie zwrócić o każdej porze dnia i nocy. Dla innych nieraz irytująca, ale dla niego był najlepszym przyjacielem, któremu mógł powiedzieć wszystko bez obawy, że zostanie wyśmiany.

Chłopak zdążył wybrać już jego numer, po czym usłyszał odgłos sygnału połączenia. A po nim następne i jeszcze jednen.

- Proszę stary, odbierz to.- powiedział cicho, sam do siebie.

Kiedy po chwili nadal nic się nie działo, już zaczynał powoli tracić nadzieję. Jednak nagle usłyszał głos zaspanego przyjaciela.

"- No co tam Dick?"

- Hej. Moglibyśmy się spotkać. Proszę, to dla mnie bardzo ważne.

"- O tej porze? Dobra. Daj mi dwie minutki. Tam gdzie zwykle?"

- Jak zawsze.

"- Dobra. To czekam na ciebie."- po tych słowach się rozłączył. 

Dick skręcił w prawo. Jechał teraz w stronę niewielkiej knajpki, w której zawsze się spotykali, kiedy mieli coś ważnego do omówienia. Na szczęście był już niedaleko, więc po kilku minutach był już na miejscu. Nie spiesząc się zbytnio zsiadł z motoru, zdjął kask i skierował się na tyły lokalu. Przeszedł przez drzwi frontowe i bez zawachania wyszedł na niewielki ogród, należący do lokalu. Oczywiście o tej porze, zważywszy na jesienną porę, jeżeli już ktoś tu był, to siedział wewnątrz. Dlatego tutaj mogli liczyć na odrobinę prywatności. Grayson podszedł do jednego z oddalonych stolików. A tam już czekał na niego uśmiechnięty rudzielec. Zaś na jego widok szybko zerwał się z krzesła i podszedł do niego.

- Siemka Dick. Stary wyglądasz fatalnie. Jakbyś kilka nocy nie spał. Zamówiłem ci kawę, może postawi cię na nogi. Dobra, to o czym chciałeś pogadać? 

- Też miło cię widzieć Wally.- przywitał się krótko Dick, poczym usiadł na jednym z krzeseł. Zaś West zajął miejsce na przeciwko niego.

- Dick, a tak na poważnie. Na prawdę marnie wyglądasz. Co się stało.- Spoważniał Wally. Zazwyczaj był bardzo gadatliwy i w ogóle, ale w sytuacjach takich jak ta, stać go było na odrobinę powagi. I za to Grayson był mu wdzięczny.

- Pamiętasz jak niedawno ci mówiłem, że zamierzam sprowadzić Jasona z powrotem do domu?

- No pewnie. Aż tak kiepskiej pamięci nie mam.

- No więc, udało się.

- To świetnie. W czym więc problem?

- Z Damianem. Nadal nie może mu wybaczyć, za tamtą akcję. Wtedy, gdy Jay zaatakował zarówno jego, jak i Tima. Nie był wtedy zbyt delikatny i obaj dobrze to pamiętają. A teraz Robin starał się robić wszystko, żeby dać mu do zrozumienia, że go tu nie chce.- Dick przerwał na chwilę, aby sprawdzić czy Wally nadąża (XD).

- Czekaj. Co rozumiesz przez "stararał się"? 

- Przed chwilą doszło do jednej z poważniejszych konfrontacji.- po tych słowach Dick opowiedział Wally'emu (nie wiem jak to odmienić) całą historię. Kiedy skończył, chłopak patrzył na niego poważnie.

- Wow. Ostro...

W tej chwili przerwał, gdyż przyszła młoda kelnerka. Przed Dickiem postawiła sporą filożankę kawy, a przed Wallym duży kawałek ciasta. West uśmiechnął się do niej uprzejmie, a ona go odwzajemniła, poczym odeszła z powrotem w stronę drzwi do wnętrza budynku.

Przez chwilę między przyjaciółmi panowała cisza, podczas której obaj niby byli zajęci spożywaniem, podanych przed chwilą rzeczy. Jednak Wally uważnie przypatrywał się Dickowi. W końcu przerwał ciszę, zadając istotne pytanie.

- Tak właściwie, to na kogo jesteś teraz zły? Na Robina czy na siebie?- po zadaniu pytania spojrzał uważnie na przyjaciela.

Dick westchnął głęboko, po czym odpowiedział.

- Jestem rozczarowany jego zachowaniem, ale z drugiej strony nie mogę mieć do niego pretensji. Popełniłem błąd najpierw przyprowadzając Jasona, a dopiero potem mówiąc o tym reszcie. Schrzaniłem to stary. Damian jest teraz na mnie wściekły. Jason... nawet nie wiem gdzie jest.

- Dobra starczy tego. Po pierwsze przestań się o wszystko oskarżać. Po drugie, zostaw ich na razie. Umią sami o siebie zadbać. Daj im jakiś czas. A po trzecie, co z Timem?

- A co miałoby być?

Wally w tym momencie strzelił "facepalm'a".

- Dick. Wiesz co? Myślę, że zabrałeś się za to od złej strony. Usilnie próbowałeś pogodzić Jasona i Damiana. A Tim? Może lepiej skup się trochę na nim. Pokaż mu, że mimo iż pojawił się dodatkowy domownik, to o nim nie zapomniałeś. Kiedy ostatnio robiliście coś razem?

- No... ostatnio byłem zajęty pilnowaniem tamtych dwóch.- przyznał zawstydzony Dick.- A wiesz, że możesz mieć rację?

- A no wiem. Jak zawsze zresztą.- stwierdził dumny z siebie West.

- Ta. Powinieneś zostać psychologiem.- wtrącił ironicznie Dick.

- Co nie? Kariera stoi przede mną otworem.

Obaj zaśmiali się, rozluźniając tym samym poważną atmosferę.

- Dobra. Z Timem sprawa ustalona. A co z Jasonem? Jakaś porada panie psycholog?

- Pogadaj z nim.

- Brawo, bo sam na to nie wpadłem. Już próbowałem. Ale chłopcy wyraźnie dali mu do zrozumienia, że nie chcą z nim kontaktu. A mnie przestał już słuchać.

Wally zamyślił się na chwilę. Nagle gwałtownie poderwał się z krzesła, wywalając je przy okazji.

- Już wiem. Ja to jednak jestem genialny.

- Świetnie. A powiesz co takiego wymyśliłeś?

- Nie.

- Wally.

- Jeżeli nie słucha ciebie, to może posłucha kogoś innego.

- Kogo?

- Nie powiem. Czekaj na mnie jutro o 9:00.- powiedział Wally zbierając się do wyjścia. 

- Yyy ok. Dzięki za spotkanie Wally. Można na ciebie liczyć.- Dick uśmiechnął się do przyjaciela.

- Jak zawsze. To do jutra, yyy... dzisiaj. Nie ważne. Pa.- po tych słowach nie czekając na odpowiedź pobiegł w tylko sobie znanym kierunku.

Dick przez chwilę jeszcze stał tam. Po chwili, wszedł do środka, zapłacił za zamówienie i poszedł w stronę motoru. Wsiadając na swój pojazd powiedział do siebie.

- Coś ty wymyślił tym razem Wally.

Po tych słowach odpalił motor i ruszył w kierunku rezydencji Wayna.

Hej wszystkim, którzy to czytają! 

Nie wiem co pisać, więc po prostu spytam, jak wam się podobał rozdział. Kto spodziewał się Wally'ego? I na jaki genialny pomysł wpadł nasz rudzielec?

No to chyba tyle

Pa

Historie z życia Bat FamilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz