Poród cz. 2 Ezarel

1.7K 83 18
                                    

Leżałam na kozetce w przychodni i oddychałam ciężko.
— Gdzie jest ten pieprzony elf? — krzyknęłam, gdy poczułam kolejny skurcz. — Karenn, znajdź go!
Wampirzyca wybiegła z przychodni, nie chcąc mnie jeszcze bardziej denerwować
— Gardienne pamiętaj o oddychaniu! — powiedziała Ewelein układając mnie w odpowiedniej pozycji. — Oddychaj Gardienne — powtórzyła elfka. Brałam coraz głębsze oddechy. Skurcze robiły się coraz mocniejsze.

Ezarel


Wracałem z misji z Valkoynem i kiedy przekroczyłem próg bramy dopadła mnie Karenn.
— Ez... Ezarel... Gardienne.
Kiedy usłyszałem jej imię, zamarłem, czekając na to, co dalej powie wampirzyca
— Ona rodzi!
Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Rzuciłem się biegiem w kierunku KG. Wpadłem do przychodni, ale zaraz zostałem z niej wyrzucony. Chodziłem przed drzwiami w tę i z powrotem. Denerwowałem się. A krzyki Gardienne wcale nie pomagały mi się uspokoić.
— Wyluzuj Ez. Nic jej nie będzie — powiedział Valkoyn. — Lein wie, co robić.
— No pewnie, masz racje. Nie ma co się denerwować! — powiedziałem drążącym od emocji głosem. — Przecież Gardienne tylko rodzi!
— Nie wyszedł ci ten sarkazm — stwierdził, opierając się o ścianę.
— No co ty nie powiesz? — powiedziałem z przekąsem i znowu zacząłem chodzić po korytarzu. Po kilku godzinach usłyszałem płacz dziecka, a drzwi otworzyły się i uśmiechnięta od ucha do ucha Ewe wpuściła mnie do środka. Na piersi Gardienne leżał nasz syn. Kiedy do niej podszedłem, Ewelein zabrała dziecko, zapewne po to, aby je umyć i zbadać.
— Jak się czujesz? — zapytałem, siadając obok niej.
— A jak mogę się czuć?! — zapytała zmęczonym głosem. — Jestem wykończona, ale szczęśliwa.

Gardienne

Widziałam przerażenie i determinację na twarzy Ezarela. Nie miał pojęcia jak zachować się w tej sytuacji, ale za wszelką cenę chciał wyjść jak najlepiej. Uważałam to za całkiem urocze, że jest taki zagubiony, a jednocześnie chce udowodnić, że panuje nad sytuacją.
— Jak chcecie nazwać dziecko? — zapytała Ewe, z powrotem nam je przynosząc.
— Ethan Gizmunt — powiedział Ezarel wystawiając zęby w uśmiechu, a elfka wytrzeszczyła oczy.
— I ty mu na to pozwoliłaś?
— Chciał go nazwać Ezarel Junior.
Ewelein pokręciła z niedowierzaniem głową i odeszła zostawiając nas samych z dzieckiem. Ethan otworzył oczka i popatrzył na nas.
— Ma twoje oczy — powiedział elf, uważnie mu się przyglądając. — Mogę?
— Oczywiście, że tak — podałam mu naszego syna, który przez chwilę patrzył na niego, a potem zaczął płakać. Przerażony Ezarel oddał mi go z powrotem. Zaczęłam go delikatnie kołysać, żeby go uspokoić, co udało mi się po dłuższej chwili.
— Dobra, koniec tego dobrego. Gardienne i Ethan muszą odpocząć — powiedziała Ewelein i zabrała mi dziecko z rąk, odkładając je do specjalnego łóżeczka.
— Przyjdę później — powiedział Ezarel, pocałował mnie w policzek, a ja chwilę po tym zasnęłam.

Dzieci w EldaryiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz