Poród cz. 4 Leiftan

1.5K 64 33
                                    

Gardienne przed chwilą zaczęła rodzić. Cudownie. Już niedługo będziemy mogli rozpocząć przeciąganie ją na naszą stronę. Niestety będę musiał się ujawnić, ale dla większego dobra mogę się poświęcić. Chodziłem w tę i z powrotem po korytarzu przy drzwiach do przychodni. Musiałem wyglądać realistycznie. Wszyscy musieli myśleć, że stresuję się porodem mojej dziewczyny.
— Wszystko w porządku Leiftan? — zapytała Miiko, która stała była przy mnie, gdy Karenn oznajmiła mi, że Gardienne rodzi.
— Tak. Nie... Nie wiem. Martwię się o nią. — Miałem nadzieję, że brzmiałem przekonująco. Nie mogłem pozwolić sobie na wyjście z roli.
— Nie masz o co. Ewelein jest świetną pielęgniarką.
— Wiem — powiedziałem i znowu zacząłem chodzić w tę i z powrotem. Zacząłem się teraz zastanawiać jak szybko poinformować Ashkora o dziecku. Nie mogłem stąd pójść i tak po prostu mu o tym powiedzieć, ale nie mogłem też wysłać Amayi do niego. Musiałem tu cały czas być. W końcu po paru godzinach drzwi uchyliły się i Ewelein powiedziała.
— Możesz wejść Leiftan. Ty Miiko musisz zostać — powiedziała, widząc, że kitsune też zbiera się do wejścia. — Gardienne i ich dziecko są zmęczone porodem. Jutro będziesz mogła ich zobaczyć.
Skinęła głową i poklepała mnie po ramieniu. Wszedłem do środka i uśmiechnąłem się pocieszająco do leżącej na łóżku dziewczyny. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek.
— Jak się czujesz kochanie? — zapytałem drżącym głosem. Kurczę nie wiedziałem, że potrafię tak dobrze udawać.
— Zmęczona, ale mimo to szczęśliwa.
— Gdzie jest nasza córeczka? — zapytałem.
— Ewelein poszła ją przebadać. Zaraz ją przyniesie.

Gardienne

Kiedy Leifan wszedł do przychodni, poczułam się jeszcze lepiej niż przed chwilą. Mimo okropnego zmęczenia czułam się przeszczęśliwa. Po chwili Ewelien przyniosła nasze dziecko.
— Jak chcecie ją nazwać? — zapytała, podając ją mi.
— Pavetta Inneg — odpowiedziałam, przyglądając się jej. Otworzyła oczka i też na mnie spojrzała. Miała je takie same jak Leiftan w deamonowej formie. Poza tym nie było widać, żadnych znaków dzięki, którym można było rozpoznać jej rasę.
— Daj mi ją kochanie. Muszę zamaskować jej oczy.
Podałam mu nasze maleństwo i z uśmiechem patrzyłam, jak delikatnie ją trzyma. Zupełnie jakby bał się, że może popełnić jakiś błąd, ale ja wiedziałam, że to się nie stanie. Leiftan będzie wspaniałym ojcem. Po chwili ponownie dał mi ją do rąk. Miała już normalne oczy.
— Jest śliczna — powiedziałam cicho.
— Tak samo, jak ty — odpowiedział Leifan. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a on delikatnie mnie pocałował.
— No już wystarczy tego dobrego. Pavetta i Gardienne muszą odpocząć — powiedziała elfka, zabierając dziecko z moich rąk. Leiftan ucałował mój policzek, życzył mi dobrego wypoczynku i obiecując, że później mnie odwiedzi, wyszedł.

Leiftan

W końcu możemy zacząć to, nad czym tyle pracowaliśmy. Ruszyłem do kryjówki Ashkora i kiedy tylko tam wszedłem, powiedziałem.
— Urodziła, a dziecko odziedziczyło po nas moce.

Dzieci w EldaryiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz