Poród cz. 1 Nevra

2K 80 41
                                    

Chodziłem w tę i z powrotem przed przychodnią. Nie chcieli mnie tam wpuścić. Przyszedłem za późno i poród już się zaczął. Wiedziałem, że to zły pomysł zostawiać ją samą. Gdybym tego nie zrobił, byłbym tam teraz z nią.
— Nevra, uspokój się — powiedział Ezarel, który przyszedł, a właściwe przybiegł tu za mną, gdy Karenn powiedziała mi, co się dzieje.
— Jak mam być spokojny? Moja dziewczyna rodzi, a ty każesz mi być spokojnym?! — warknąłem na niego. Słyszałem krzyki Gardienne dochodzące zza drzwi i byłem coraz bardziej przerażony. Nie powinienem brać tej misji. Co ja sobie myślałem? Będzie na mnie wściekła.
— Nevra, nie martw się. Gardienne jest w dobrych rękach.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że cały się trzęsę. Nigdy wcześniej nie byłem tak zestresowany, jak teraz. Usiadłem na podłodze, oparłem się o ścianę i czekałem. Nie mam pojęcia ile minęło czasu nim drzwi otworzyły się. Stała w nich uśmiechnięta Ewe.
— Możesz wejść Nevra.
Zerwałem się na równe nogi i wbiegłem do przychodni. Moja ukochana leżała wykończona na łóżku. Podszedłem do niej i ucałowałem jej czoło.
— Skarbie, przepraszam, że nie było mnie przy tobie.
Uśmiechnęła się lekko, a potem pogłaskała mnie po policzku i powiedziała.
— Nie gniewam się.
Obróciłem głowę i pocałowałem dłoń, którą trzymała na moim policzku. Po chwili Ewelein i Mathyz przynieśli nasze dzieci. Położyli je na piersi Gardienne.

Gardienne

Kiedy zobaczyłam przerażonego Nevrę, który dosłownie wbiegł do przychodni, miałam ochotę roześmiać się, ale nie miałam na to siły.
— Skarbie, przepraszam, że nie było mnie przy tobie — powiedział, a ja uśmiechnęłam się lekko, a potem pogłaskałam go po policzku i powiedziałam.
— Nie gniewam się.
Obrócił głowę i pocałował dłoń, którą trzymałam na jego policzku. Po chwili Ewelein i Mathyz przynieśli nasze dzieci. Położyli je na mojej piersi.
— Są takie śliczne i malutkie.
Nevra wpatrywał się w nie jak urzeczony. Ewelein to zauważyła i podała mu naszą córeczkę, uprzednio zabierając ją ode mnie. Na jego usta wpłynął delikatny uśmiech.
— Ma moje oczy — powiedział cicho, nawet na chwilę nie odrywając wzorku od dziecka i podał jej swojego palca, a maleństwo zacisnęło na nim rączkę. Wyglądali razem bardzo uroczo. Spojrzałam na mojego synka, on także odziedziczył kolor oczu po Nevrze. Byłam tak szczęśliwa, że prawie nie odczuwałam zmęczenia
— Jak nazwiecie dzieci? — zapytał Mathyz.
— Dziewczynkę Vivica, a chłopca Evan — odpowiedziałam i podobnie jak Nevra podałam mojemu maleństwu palca. Nagle do środka wbiegła Karenn. Podeszła do nas i uśmiechnęła się szeroko. Wpatrywała się w dzieci z zachwytem.
— Chcesz wziąć go na ręce? — zapytałam, a ona ochoczo pokiwała głową i wzięła ode mnie Evana.
— Hej malutki. Jestem twoją ciocią, wiesz? Będę się z tobą bawić.
Spojrzałam na Nevrę, a on odwzajemnił mój wzrok. Uśmiechnął się i delikatnie podał mi naszą córeczkę, a potem usiadł obok nas i pocałował mnie w skroń.
— Nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak teraz — powiedział i oparł policzek na czubku mojej głowy.
— No dobrze, wystarczy tego. Gardienne musi odpocząć — powiedziała Ewelein i zabrała dziecko z rąk Karenn, a Mathyz z moich.
— Odpoczywaj, kochanie. Przyjdę do ciebie później — powiedział wampir i delikatnie mnie pocałował. Uśmiechnęłam się do niego i pogłaskałam po policzku, a on wyszedł z pomieszczenia. Chwilę potem jak zostałam sama, ogarnęło mnie potworne zmęczenie i zasnęłam prawie natychmiast.

Dzieci w EldaryiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz