13

3.1K 135 3
                                    

 Weszłam ze wszystkimi do klasy i usiadłam w pustej ławce. Po pięciu minutach do sali przyszedł nauczyciel. Był młodym blondynem o surowym wyglądzie. Jeśli dobrze pamiętałam, co mówiła Amanda to był to profesor Kastner.
- Czy każdy zrobił pracę domową? – zaczął nauczyciel.
Odpowiedział mu cichy pomruk.
- W takim razie zaczniemy od rzucenia podstawowego zaklęcia Aquamenti. Kto pierwszy?
Nikt się nie zgłosił.
- W takim razie może ty spróbujesz? – powiedział i podszedł do mnie. Spojrzałam niepewnie na nauczyciela i wyjęłam różdżkę. Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić, wiec powiedziałam ,,Aquamenti", machając jednocześnie różdżką. Oczywiście nic się nie stało.
- Co to miało być? – zapytał surowo profesor.
- Ja nie potrafię... – zaczęłam się tłumaczyć.
- Minus 5 punktów dla Gryffindoru – przerwał mi nauczyciel. – Kto następny? Może ty? – podszedł teraz do innej dziewczyny. Jej zaklęcie się udało i nauczyciel poszedł do kolejnej osoby.
Zrobiło mi się przykro. Myślałam, że ta lekcja będzie wyglądać inaczej. Przeze mnie straciliśmy pięć punktów, więc przez kolejną część zajęć wytrwale ćwiczyłam zaklęcie Aqamenti, jednak nie było to łatwe. Nauczyciel co chwilę do mnie podchodził i krzyczał, że nic nie potrafię:
- Czy to takie trudne machnąć różdżką i powiedzieć jedno słowo? Gorszej czarownicy jeszcze nie widziałem! – powtarzał. W końcu spojrzał na zegarek – Koniec lekcji! Na następne zajęcia macie napisać wypracowanie o zaklęciach niewybaczalnych na minimum dwie rolki pergaminu!
Z ulgą wyszłam z klasy i poszłam na wróżbiarstwo. Po drodze jednak spotkałam Norberta:
- Przepraszam, że wczoraj nie przyszłam na nasze spotkanie, ale miałam szlaban...
- Wiem, wiem. Duchy uwielbiają plotkować, więc słyszałem o szlabanie u profesora Snape'a – przerwał mi Norbert i się uśmiechnął.
- To znaczy, że nie jesteś na mnie zły? - spytałam z niepewnym uśmiechem.
- Ani trochę.
- A co powiesz na to, żebyśmy się dzisiaj spotkali o wpół do siódmej? – zaproponowałam.
- Oczywiście.
- W takim razie do zobaczenia – pożegnałam się i pobiegłam na lekcję.

Na szczęście się nie spóźniłam. Usiadłam przy stoliku z kryształową kulą i wyjęłam podręczniki. Po kilku minutach lekcja się zaczęła. Nauczycielką okazała się być trochę szalona, a zarazem miła kobieta. Ja jednak nie potrafiłam skupić się na lekcji, bo ciągle myślałam o Zacku i naszym pocałunku...
Następną lekcją miało być Zielarstwo z profesor Sprout. Zajęcia odbywały się w szklarniach, więc żeby się nie zgubić szłam tam razem z Amandą.
- Czemu nie powiedziałaś, że pochodzisz z mugolskiej rodziny? – zaczęła dziewczyna.
- Bo nie wiedziałam, że to takie ważne – odpowiedziałam szczerze.
- Ja jestem pół krwi – dodała dziewczyna.
- To znaczy? – spytałam.
- Mam ojca czarodzieja i mamę mugolkę. – wyjaśniła
- To chyba fajnie? – chciałam się upewnić.
- Trochę, ale wolałabym być czystej krwi.
- A ja nie. Ciszę się, że miałam normalnych rodziców – powiedziałam zdecydowanie.
- Miałaś, czy to znaczy, że oni...?
- Nie żyją – odpowiedziałam tylko i dalej szłyśmy już w ciszy.
Po zielarstwie, które było dosyć ciekawe, poszłam na obiad. Byłam strasznie głodna, więc nie zwracając na nic uwagi zaczęłam jeść. W połowie jednak podniosłam głowę z nad talerza i spojrzałam na stół Slytherinu. Malfoy jak zawsze uśmiechał się szyderczo, a Zack wyglądał na przybitego. Muszę z nim pogadać...
Jak postanowiłam tak zrobiłam. Podeszłam do Morgana:
- Możemy porozmawiać? – zapytałam niepewnie.
- Jasne – chłopak wyglądał na lekko zaskoczonego, ale wstał od stołu i razem wyszliśmy z Wielkiej Sali.
- Posłuchaj... – zaczęłam, gdy znaleźliśmy się w jakieś pustej klasie.
- Wiem, o co ci chodzi. Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale ty naprawdę mi się podobasz – powiedział i wziął mnie za rękę.
- Czy twoi rodzice o tym wiedzą? – spytałam cicho.
- Prosiłem Malfoy'a żeby im nie mówił. Powiedział, że na razie dochowa tajemnicy, ale jeśli jeszcze raz się pocałujemy, to... własnoręcznie mi przywali i powie o nas wszystkim.
- To znaczy, że nie możemy być...no, wiesz...razem? – spytałam smutna.
- Na razie na pewno nie, ale może później coś wymyślę – powiedział i mocno mnie przytulił. Poczułam jego ciepło i przyjemny zapach. Miałam wrażenie, że tulimy się całą wieczność, póki nie oprzytomniałam.
- A co z naszym Numikiem? – zapytałam rzeczowo.
- Jest u mnie, ale chyba za mną nie przepada. Już ze dwa razy ugryzł mnie w palec. – poskarżył się brunet i pokazał małe ranki na dłoni.
- Musimy się z nim bawić... Co powiesz na wspólny spacer? – zaproponowałam.
- To znaczy ja, ty i Numik? – upewnił się.
- Dokładnie.
- To super. Może jutro po lekcjach?
- Świetnie. Spotkajmy się pod Wielką Salą – wyswobodziłam się z jego ramion i już zamierzałam odejść, kiedy przypomniałam sobie o czymś.
- Jesteśmy przyjaciółmi? – spytałam.
- Jasne – odpowiedział brunet i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- O nie! Która godzina!? – krzyknęłam, bo straciłam poczucie czasu.
- Za pięć minut szesnasta – poinformował mnie brunet patrząc na zegarek.
- O szesnastej mam szlaban u Snapa. Muszę już iść! – rzuciłam i wybiegłam z klasy. Zack pobiegł za mną i razem dotarliśmy pod gabinet nauczyciela eliksirów. Tam się pożegnaliśmy, a sama weszłam do środka...

Draco and Emma - inna historia (zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz