23 [1]

2.9K 132 8
                                    

 Zeszłam na śniadanie w zadziwiająco dobrym nastroju. Usiadłam przy stole Gryffindoru, ale nie byłam głodna. Zaczęłam więc rozglądać się po sali. Przy stole nauczycielskim zauważyłam kilku nowych nauczycieli. Pierwszym był mężczyzna o długich blond włosach i stalowych oczach. Co chwile się krzywił i robił wyniosłe miny. Obok niego siedziała pulchna kobieta, która swoim wyglądem przypominała ropuchę z małymi oczkami. Dalej był jakiś młody brunet. Nie wiem czy był uczniem czy nauczycielem, ale był bardzo przystojny. Moją opinię podzielały również dziewczyny, które głośnio o nim plotkowały. Oprócz trzech nowych osób przy stole zauważyłam tez Snape'a i Kastnera. Nigdzie jednak nie było Dumbledora, McGonagall ani Hagrida. Nieobecność dyrektora mnie nie zdziwiła, ale dlaczego nie ma pozostałych? Postanowiłam po śniadaniu odwiedzić olbrzyma. Była dzisiaj sobota, więc miałam dużo wolnego czasu. Wstałam od stołu, żegnając się z koleżankami i wyszłam z Wielkiej Sali. Kiedy byłam już blisko wyjścia ze szkoły, usłyszałam krople deszczu spadające na szyby. Trochę mnie to zmartwiło, ale wiedziałam, że zła pogoda mnie nie zatrzyma. Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Poczulam, jakby ktoś wylal mi wiadro wody na głowę. Pisnęłam i szybko wrócilam do zamku, zamykając z trzaskiem drzwi. Była całkowicie mokra. Woda kapała ze mnie i spadała na kamienną posadzkę.
- Wiesz, że pada deszcz? – usłyszałam za moimi plecami. Obróciłam się. W moją stronę szedł Malfoy. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.
- Tak, jestem cała mokra. Tak, to jest przekomiczne – powiedziałam zła.
- Nie w humorze? – spytał chłopak i zatrzymał się w odległości kilku kroków ode mnie, dokładnie mi się przyglądając. Odruchowo poprawiłam spódniczkę.
- Nie patrz się tak – poprosiłam.
- Spokojnie. Mam ciekawsze rzeczy do roboty – odparł i zamierzał odejść, ale nagle sobie o czymś przypomniał. – Obiecałaś zająć dzisiaj Zacka o piętnastej. Pamiętasz?
- Jasne – odpowiedziałam, chociaż to nie była prawda. Kompletnie o tym zapomniałam.
- Plany się zmieniły – rzucił niby od niechcenia.
- W jakim sensie? – spytałam, wyciskając wodę z mojej szaty.
- Musisz mi pomóc – odparł tajemniczo.
- Mógłbyś jaśniej?
- O północy spotykamy się pod salą transmutacji – powiedział tylko i szybko odszedł. Nie zdążyłam o nic więcej spytać.

O północy:

W Hogwarcie panowała całkowita ciemność, dlatego szybko zgubiłam się w labiryncie korytarzy. Mimo, że oświetlałam sobie drogę różdżką to wszystkie korytarze i sale wydawały się być identyczne i nieznane. Dodatkowym utrudnieniem były liczne schody, o które ciągle się potykałam. W końcu stwierdziłam, że to błądzenie nie ma sensu. Usiadłam pod ścianą i przymknęłam oczy. Prawie bym zasnęła, gdyby ktoś nie złapał mnie za ramiona i gwałtownie mną nie potrząsnął.
- Anderson! Co ty wyprawiasz? Mieliśmy się spotkać godzinę temu pod salą transmutacji! – wrzeszczał na mnie Malfoy.
- Zgubiłam się.
- Weź się ogarnij, Anderson!
- Przestań na mnie krzyczeć! – odparłam szeptem. To był zdecydowanie zły pomysł, żeby pomagać w czymkolwiek temu niewdzięcznemu pajacowi.
- To następnym razem zrób to, o co cię proszę. A teraz chodź! – powiedział i chwycił mnie za rękę, ciągnąc w stronę schodów. Miałam ochotę mu coś odpowiedzieć, ale dałam sobie z tym spokój. Chciałam jak najszybciej pójść spać, a kłótnia tylko by to opóźniła.
- Puść mnie, bo spadnę z tych schodów – powiedziałam, kiedy się potknęłam i ledwo złapałam równowagę.
- Trzeba było przyjść na czas, to byśmy się teraz tak nie spieszyli – odpowiedział ślizgon i z jeszcze większą siłą pociągnął mnie na dół.
Tylko westchnęłam i starałam się nie przewrócić. W końcu zeszliśmy ze schodów i zaczęliśmy iść plątaniną korytarzy. Przez cały czas blondyn trzymał mnie za rękę, mimo że teraz dorównywałam mu kroku. Było to nie łatwe zadanie, bo szedł naprawdę szybko.
- Dobrze. To tutaj – powiedział Malfoy i stanął przed dużymi drzwiami, które skądś kojarzyłam. - Ja wchodzę do środka, a ty stoisz na czatach.
- Dobra, a co mam zrobić, jak kogoś zobaczę? – spytałam rzeczowo.
- Wchodź do środka albo... coś wymyśl – odparł. Wyszeptał coś do drzwi, które po chwili się uchyliły. Wtedy zobaczyłam wnętrze pomieszczenia. To był gabinet Dumbledora. Teraz sobie przypomniałam, skąd znam to miejsce. Byłam tu przecież kilka razy. Teraz cały misterny plan Malfoy'a zupełnie przestał mi się podobać.

Po piętnastu minutach czekania na chłopaka, zaczęły mi drętwieć nogi i zrobiło mi się strasznie zimno. Aby się rozgrzać, postanowiłam pochodzić po korytarzu i obejrzeć obrazy wiszące na ścianach. Ciężko było jednak zobaczyć cokolwiek w takiej ciemności. Kiedy próbowalam rozpoznać, jakie zwierzę jest na jednym z obrazów, usłyszałam huk. Nie był to dźwięk, jakby ktoś upóścił coś na ziemie. Raczej jakby ktoś zdetonował granat hukowy. W dodatku w gabinecie Dumbledora. Serce zaczeło mi głośno walić. Malfoy obudził właśnie całą szkołę. Na potwierdzenie moich słów, usłyszałam dzwięk kroków. Ktoś szedł w moją stronę. Zawahałam się czy uciekać, czy ostrzec Malfoy'a. Nie wiem dlaczego, ale szybko podbiegłam do drzwi gabinetu i weszłam do środka. Jesteśmy w tym razem. Ja i Malfoy.

- Anderson po raz drugi przypominam ci, że się puka! – fuknął zdenerwowany chłopak. Zobaczyłam, że stoi nad otwartą szufladą i trzyma w dłoni kilka kartek.
- Powiedz to samo temu, kto tu właśnie idzie! – odparłam, zamykając ostrożnie drzwi.
- Kto idzie?! – spytał dziwnym głosem ślizgon. Wziął do ręki jeszcze więcej kartek.
- Nie wiem kto, ale słyszałam czyjeś kroki. Za chwilę zleci się tu pewnie cały zamek – odarłam.
- Chowamy się tu! – oświadczył Malfoy i wepchnął mnie do dużej szafy, a później sam do niej wszedł. W środku było strasznie ciasno. Ledwo sama się tu zmieściłam, a kiedy wpakował się tu jeszcze ten głupek, to nie mogłam się nawet ruszyć. Staliśmy więc naprzeciwko siebie, prawie się przytulając. Czułam na policzku oddech chłopaka...

Draco and Emma - inna historia (zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz