Część 9 - Powrót?

33 20 0
                                    

 Mijały dni, tygodnie, miesiące. Bez odzewu do starszej Scott. Co to do cholery się stało? Do dziś jestem zdruzgotany. Tak właściwie, to chyba histeryzuję, przesadzam. Nie powinienem tak zostawiać osoby, która mnie wychowywała przez te 18 lat...

- Mamo? - odezwałem się, głos mi się łamał jak nigdy.

- Boże, Max! Max, odezwałeś się! Przyjedź szybko! - odpowiedziała zdziwiona, płacząc.

- Już jadę.

 Kiedy już dotarłem na miejsce, zastałem ją... Zaniedbana, blada, wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie poznałem jej...

- Cześć? Jest mama? - zażartowałem w nieodpowiednim momencie.

- Nie żartuj. Wszystko mi się zawaliło. Ciebie nie ma, ojciec tylko pracuje, na babcię nie ma co liczyć, ma swoje lata i nie zawsze jest na siłach, aby tu przyjść. A ja całymi dniami płakałam i czekałam na ciebie. Tylko na ciebie. - rzekła kobieta.

- Przepraszam... Jest mi strasznie przykro przez to, co się stało. Przesadziłem - fakt. Nie powinienem tak robić. Przecież nic wielkiego się tak naprawdę nie stało. Kate jest? Jest. Więc wszystko w normie. Dziękuję, że jesteś. Nie zostawię cię już.

- Możecie się tutaj wprowadzić z Kate. Nie mam nic przeciwko. Nasze relacje powinny się poprawić. Powiedziałeś jej o wszystkim?

- Jasne, że tak. Inaczej pytałaby się, czemu nie przychodzisz. Co do przeprowadzki, to chętnie. W domu Martinów nie ma zbyt dobrych warunków do mieszkania w trzy osoby. Mieli ciężko w życiu.

- No, tak... Myślałam, że u Kate wszystko dobrze stoi? Kasy brak?

- Niby coś jest. Ale nie wystarcza, więc pracuje na siebie, a ojciec zarabia marne grosze.

- Ojej. Musimy im pomóc.

- Naprawdę? Jesteś kochana. Ja jestem za. 

- Dobra. Jutro tutaj bądźcie, albo nawet dzisiaj, bez różnicy. A pojutrze przeleję panu Martinowi kilka stówek.

- Super. Wprowadzimy się jeszcze dziś, musisz mieć kogoś.

- Nie mogę uwierzyć, że wróciłeś. Po mojej głowie krążyły już czarne myśli, że nigdy się nie zobaczymy. 

- Oj, wszyscy wiemy, że jestem miękki.

- No wyjątkowo przez te pół roku nie byłeś taki miękki! 

- No, ale przynajmniej czegoś się nauczyłaś prawda? Nie ma zbrodni bez kary, czy coś. Zawsze są jakieś konsekwencje.

- No dobrze, dobrze. Leć po rzeczy, czekam na was!

Zebrałem się. Ubrałem kurtkę, zasunąłem zamek, włożyłem buty, zawiązałem sznurówki i pobiegłem. 

- O nie! Zapomniałem telefonu! A, przecież i tak się tu wprowadzam. Za kilka godzin wrócę. - szepnąłem do siebie.

Maturzysta    | Tom 1 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz