Po kilku tygodniach brania antydepresantów w odosobnieniu postanowiłam poprosić mojego lekarza o wypis.
W piwnicy Wielkiego Domu w Obozie Herosów znajduje się pokój dla półbogów z zaburzeniami psychicznymi. Trafiają tam najczęściej ci, którzy odnieśli rany w umyśle po ciężkich misjach. To właśnie w tym miejscu umieścił mnie Chejron po pewny incydencie.
Po tym jak zostałam uleczona, zemdlałam. Tego dnia spałam lub byłam nieprzytomna przez rekordową liczbę godzin. Za piątym razem obudziłam się w infirmerii obozowej. Wściekłość buzowała we mnie. Wszystko mnie bolało, lecz cierpienie fizyczne nie było w stanie zamaskować cierpienia psychicznego.
Przewróciłam szafę, z której posypały się prześcieradła i koszulki. Potłukłam fiolki z lekami, które rozlały się lub rozsypały po całej podłodze. A nawet kopnęłam centaura w krocze. Byłam wściekła, przepełniona żalem i złością. Jedyne czego pragnęłam to wybiec z tego miejsca, znaleźć Leo mimo wszelkich konsekwencji. Pędziłam już do wyjścia, boso przez potłuczone szkło, ale mój lekarz okazał się szybszy
Will Solace zagrodził mi drzwi własnym ciałem.
- A gdzie to się wybieramy?
Poczułam igłę wbijającą się w moje ramię, a wzrok zamglił mi się po raz kolejny.
Od tego momentu siedziałam w tej klitce bez okien, gdzie jedzenie jest dostarczane, bo przecież jaki sens miałaby izolatka, gdyby można było wychodzić do pawilonu na posiłki. Całe szczęście zostawiono tu ołtarzyk do ofiar dla bogów. Jakby mogli mi jakkolwiek pomóc.
Czasem przychodzili goście. Byli wybierani przez naszego cudownego koordynatora, który wciąż nosił na wizytach ochraniacz na... domyślcie się na co. Jako odwiedzających wybierał mi osoby bliższe i dalsze, czasem nawet całe domki. Percy przychodził dość często, mimo swoich interesów.
- Chociaż nie dali ci kaftanu bezpieczeństwa - pocieszał mnie pewnego dnia. Rozśmieszał mnie, traktował jak siostrę. Byłam szczęśliwa, że był obok.
Prawdopodobnie odwiedził mnie cały obóz z wyjątkiem jednej osoby. Łatwo się domyślić kogo?
Chejron kategorycznie zabronił Leo przychodzenia do Wielkiego Domu. Jedynie z tajnych źródeł (czyli przez rozmowy zza drzwi, których podsłuchiwania jestem mistrzynią) dowiadywałam się o jego stanie. Płakał. Jego ADHD zmalało. Stał się wrakiem samego siebie; był chudszy niż w czas wakacji. Te słowa sprawiały, że jeszcze bardziej pragnęłam się z nim zobaczyć.
Przez pierwsze tygodnie nie było szans, żebym znowu go zobaczyła. Kazali mi zająć się sobą, gdy gości nie było. Pokój był skromnie umeblowany; szafa, duże łóżko, fotel i regał z książkami. A, no i łazienka. Nie była najczystrza, ale jedyna jaką posiadałam.
W listopadzie poprosiłam o wypis. To była końcówka miesiąca, a ja już od dłuższego czasu nie przewracałam mebli, więc uznałam, że to dobry pomysł. Dałam kartkę z prośbą Chejronowi, ale on jedynie zastanowił się po cichu i wyszedł z kawałkiem papieru w ręku.
Dostałam w następnym dniu list. Pewnie doręczył mi potwierdzenie wypisu, pomyślałam. Wstałam szybko z łóżka i porwałam kopertę. Ale w środku nie było żadnego potwierdzenia. To był plan dnia.
Od kiedy tam byłam, nie miałam ani jednego planu dnia. Może Chejron zaostrzył zasady, gdy dowiedział się, że chcę odejść z izolatki? Wolałam pozostawiać to pytanie bez odpowiedzi.
Plan zawierał informacje o śniadaniu za godzinę, spotkaniu z gośćmi, zajęciach terapeutycznych (jeszcze zajęcia terapeutyczne? To zaczyna być straszne), kolacji i ciszy nocnej. Na samym dole kartki, maleńkim druczkiem napisane było "Plan zostanie anulowany, gdy zachowanie oraz stan chorej będą odpowiednie".
CZYTASZ
Od rozwalonego stołu do miłości | Leo x Reader
FanfictionPłonący i gorący (dosłownie i w przenośni) Leo ni stąd ni zowąd ląduje w ogrodzie pewnej dziewczyny i tym zmienia swoje (i jej) życie na zawsze...