Rozdział 2

4.5K 173 19
                                    

Wreszcie mogłam wrócić do domu. Po drodzę nie obyło się bez zdziwionych i zaciekawionych spojrzeń. Ci ludzie mnie wkurzają. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Rodziców nie było. Jak zwykle. Szukają nowej pracy. I don't understand, po co to wszystko. I tak, pewnie, wszystko się spierdoli i będziemy musięli się przeprowadzić. Połorzyłam się na kanapie i włączyłam telewizor.

Siedziałam tak, aż usłyszałam przekręcanie klucza. Do domu weszła mama. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się do mnie promiennie.

-Cześć, córciu.- powiedziała.

~No siema!- pomyślałam ironicznie.

-Mam pracę.- powiedziała.- Cieszysz się?

-Niby z czego?- spytałam.- I tak, w między czasie, wszystko się spiepszy i się przeprowadzimy.

-Po pierwsze, moja droga, słownictwo. A po drugie, gdybyś, ostatnio, nie podbaliła szkoły, to byśmy się nie przeprowadzili.

-To był przypadek! Ten koleś mnie wkurzył!

-To był twój nauczyciel!

-No, to co? To też człowiek.- po tych słowach wstałam i ruszyłam w stronę mojej jaskini.

-A ty gdzie?- spytała mama.

-Do pokoju.- odpowiedziałam. Co, już nie można?

Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Runęłam na łóżko i zamknęłam oczy.

-Ona ma trochę racji.- powiedział Jack.

-Siedź cicho!- powiedziałam.

-Ale to była tylko kłótnia z nauczycielem!

-Wiesz co? Łatwiej mi się z tobą rozmawia, jak cię widzę.

Po chwili w pokoju pojawił się siedemnastolatek o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Usiadł na łóżku obok mnie. Był moim najlepszym i jedynym przyjacielem. Zaczęłam płakać. Często płakałam przez przeprowadzki. Chociaż byłam silną dziewczyną, to i tak, ciężko mi pochamować łzy. Jack, widząc moje łzy, przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam. Kiedy już się uspokoiłam zaczęliśmy rozmawiać na niezrozumiałe dla ludzi tematy. Nawet niezrozumiałe dla moich rodziców. Przesiaduję z Jack'iem tyle czasu, że rodzice chcą wysłać mnie do psychiatryka, albo myślą, że się w nim zakochałam. No, błagam. Chociaż. W sumie Jack jest przystojny. Ale nie wiem.

Poczułam się senna, więc połorzyłam się spać. Już prawie byłam w pięknej krainie małych demonków, ale przypomniało mi się, że muszę się spakować na jutro. Dobra, jebać lekcje, jutro się spakuję. Odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***

-Wstawaj, Sylvia!- usłyszałam.

Po tych słowach zostałam zrzucona z łóżka przez silne ramiona Jack'a. Posłałam mu piorunujące spojrzenie, a on się zaśmiał.

-Zabiję cię.- powiedziałam żartobliwie.

-Dobra, dobra.- powiedział powstrzymując śmiech.- Ubieraj się i wychodź, bo zaspałaś. Już cię spakowałem, więc spokojnie.

-Dzięki.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek, po czym wzięłam plecak i zeszłam na dół.

Zrobiłam śniadanie i w mgnieniu oka je pochłonęłam. Pobiegłam na przystanek. Akurat autobus, już, stał. Szybko do niego wbiegłam i zajęłam wolne miejsce. Po kilku minutach złom zaparkował pod szkołą. Była godzina 8:11. Minuta spóźnienia.

Przebrałam się i poszłam spacerkiem

Czarodziejka ognia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz