Rozdział 12

2.3K 130 10
                                    

Obudziłam się w jakimś białym pokoju. Automatycznie wszystko mi się przypomniało. Skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać. Nagle ktoś wszedł do pokoju. Był to jakiś mężczyzna, około czterdziestki. Miał brązowe posiwiałe włosy i czarne oczy.

-Dobrze się już czujesz?- spytał.

-Nie!- krzyknęłam zapłakana.

-Proszę nie unosić głosu.

-Jak mam nie unosić głosu?! Straciłam kogoś bardzo ważnego!

-No i co? To nie znaczy, że musisz się użalać nad sobą.

-Wie pan, co? Pan jest drętwy i niemiły! A jakby Panu zginęła matka? Albo ojciec czy cholera wie kto?

-Ktoś chce się z tobą widzeć.- odpowiedział po dłuższym milczeniu.

Po tych słowach wyszedł, a po nim weszła moja mama z moją siostrą. Usiadła przy mnie i mnie przytuliła. Wtuliłam się w nią i kompletnie się rozryczałam.

-Już, już, spokojnie, kochanie.- powiedziała.

-Spokojnie?!- krzyknęłam.- Jak mam być spokojna?! Odebrali mi Jack'a!!!

Nagle do głowy przyszło mi jedno.

-Mamo...muszę Ci coś powiedzieć.- zaczęłam.- Bo...ja przez przypadek, przez przypadek, podpaliłam szkołę.

-Co?- spytała szerząc oczy.- Jak to się stało?

Opowiedziałam jej wszystko od A do Z. Mama słuchała mnie uważnie, a na koniec powiedziała:

-To nieistotne. Ważne jest to, jak się teraz czujesz.

-Ile spałam?- bardzo korciło mnie to pytanie.

-Trzy dni.

Do pokoju wszedł ten sam mężczyzna, który zabrał mnie z domu.

-Sylvia, musisz pójść do Ognistej Rady i wyjaśnić swój zły czyn.- powiedział. No teraz to mnie zdenerwował. Jaki zły czyn?!- Chodź.

Wstałam i ruszyłam za mężczyzną. Weszliźmy do wielkiej sali, w której było cbyba z milion ludzi. Sala wyglądała, jak normalna sala sądowa. Stanęłam na swoim miejscu i patrzyłam obojętnie na Radę.

-Sylvia Easter.- powiedział jeden z Radnych.- Złamała zasadę i wdała się w romans ze swoim ognikiem. A jak wszyscy wiemy, to jest zakazane. Dlatego musi odbyć karę. Tysiąc dni w zamknięciu. Sylvio, czy masz coś na swoją obronę?

-Tak.- powiedziałam stanowczo.- Ja tylko znalazłam miłość swojego życia. Dlaczego mam z niej rezygnować, bo WAM się to nie podoba?! Jak wszyscy wiemy, ogniki są na zawsze z nami. Chciałam po prostu to wykorzystać. Więc, odpowiecie mi na moje pytanie? Dlaczego. Mam. Rezygnować. Z. Miłości. Bo. Wam. Się. To. Nie. PODOBA?!

-Po pierwsze nie unoś głosu.- powiedział kolejny Radny.- A odpowiadając na Twoje pytanie, bo takie są zasady.

-Ale zasady są po to, by je łamać!!!

-Nie masz racji.

-Chcę, aby Jack stał się spowrotem moim ognikiem!!!

-To niemożliwe.

-Ach tak?! To ja rezygnuję z moich mocy!

Na sali rozległy się szepty i westchnięcia. Patrzyłam twardym wzrokiem na Ognistą Radę. Radni wymienili się spojrzeniami, a potem jeden przemówił.

-A więc, wyrzekasz się swoich mocy? Chcesz, aby ci je odebrano?

-Tak, ale pod jednym warunkiem.- powiedziałam.

-Jakim?

-Jack ma być normalnym chłopakiem. Inaczej się zabiję.

-To niemożliwe.

-Ja wiem, że możliwe!!! Możecie wszystko! Dlaczego nie zrobicie, choć jednej zasranej rzeczy dla mnie?!

-Właściwie.- powiedział najstarszy Radny.- Możemy to zrobić.

-Jerry!- krzyknęli pozostali.

-No co?- spytał i podszedł do mnie.- Ona ma rację. Możemy zrobić wszystko. I także możemy ją uszczęśliwić. Przyprowadźcie ognika!

Drzwi od sali się otworzyły, a przez nie wszedł Jack. Ruszyłam w jego stronę i skoczyłam na niego wtulając się w niego i oplatając go nogami w pasie. Po policzkach leciały mi łzy. Byłam taka szczęśliwa.

-Wprowadzić maszynę!- krzyknął znowu Jerry.

Do sali weszło kilku mężczyzn pchających wielką maszynę i stół, taki na jakim mnie połorzono, kiedy "wysysali" mi Jack'a z wnętsza. Jerry pokazał ruchem ręki, abym odsunęła się od chłopaka.

Przypięli go do stołu i włączyli konstrukcję. Światło wbiło się w Jack'a. Po chwili wszystko ustało, a Jack stał się wyraźniejszy. Później nastała kolej na mnie. Zrobiono ze mną to, co z moim chłopakiem i po chwili byłam normalną dziewczyną. Z uśmiechem przytuliłam się do Jack'a, wzięłam go za ręke, a potem podeszłam do Jerry'ego.

-Bardzo, bardzo, bardzo Panu dziękuję.- powiedziałam.- Gdyby nie pan, to nie wiem, co bym zrobiła.

-Nie ma za co, dziecko.- odpowiedział z uśmiechem.- To moja praca.

Podeszła do mnie mama z Angestią i mnie przytuliła.

-To co?- spytała uśmiechnięta.- Od teraz jesteś zwykłą dziewczyną.

-Zgadza się.- odpowiedziałam.

-Moja córeczka.

Po tym wszystkim wszyscy razem, włącznie z Jack'iem, poszliśmy do domu. Jutro ponownie do szkoły. A nie, przepraszam.

SZKOŁA SIĘ SPALIŁA!!!

Ale napewno niedługo ją odbudują.

Czarodziejka ognia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz