Rozdział 9

2.5K 130 18
                                    

Gdy tak patrzyłam na Angestię przypomniało mi się, że nie odrobiłam jeszcze lekcji. Poszłam do mojego pokoju po plecak i wróciłam do pokoju mojej siostry. Miałam mało zadane, więc miałam większy luz. Od razu, gdy skończyłam obudziła się Angestia.

Zaczęła płakać, a ja nie chciałam, by obudziła mamę. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam kołysać nucąc przy tym melodię mojej ulubionej piosenki.

Angestia uspokoiła się i patrzyła na mnie swoimi dużymi, zielonymi, jak u kota, oczami. Po chwili się uśmiechnęła i zaczęła się śmiać. Usiadłam z nią na podłodze nie przestając śpiewać. Na kolana wskoczył mi Baxter i polizał Angestię po twarzy, a ta się jeszcze bardziej zaśmiała.

Wbrew pozorom ona jest całkiem słodka. Po chwili przyszła mama i wzięła Angestię ze sobą do swojego pokoju. A ja z racji tego, że była późna godzina poszłam się umyć i spać.

***

Obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam co dziwne pełna energii. Ubrałam się i poszłam do łazienki. Zrobiłam makijaż, co w moim przypadku jest to błyszczyk i tusz do rzęs, a włosy uczesałam w kitkę i zostawiłam dwa kosmyki po bokach. Wzięłam plecak i poszłam do szkoły.

Od razu, gdy weszłam do budynku zobaczyłam, jak jakiś chłopak znęca się nad młodszym od niego uczniem. Bardzo nie lubiłam takich sytuacji. Podeszłam do nich stanowczym krokiem.

-Ej, może byś go zostawił, co masz jakieś kompleksy czy jak?- powiedziałam do chłopaka.

Na tę słowa odwrócił się w moją stronę i się zaśmiał trzymając młodego za kaptur bluzy.

-Proszę, proszę, proszę.- powiedział szyderczo się uśmiechając. Uh, czy wszyscy chłopcy muszą być tacy wredni?!- A koleżaneczka to tu po co? Mogę robić z nim co mi się podoba. Tak samo, jak z tymi wszystkimi frajerami. I żaden nawet nie piśnie. To samo mogę zrobić z tobą, mała.

-Okey.- powiedziałam obojętnie patrząc mu w oczy.- To kiedy i o której?

-Heh, ale co?

-No, kiedy będziemy się bić?

Po tych słowach roześmiał się głośno. Kątem oka zobaczyłam, jak inni nagrywają całą scenę telefonami.

-Połamię ci kości.- powiedział.- Bo ja jestem duży, a ty jesteś mała.

-Tak. A jestem. Wszyscy jesteśmy. To kiedy i o której, powtarzam?

-Hmm... Po szkole na boisku.

-Dobra.- powiedziałam.- Padalcu.

Na moje słowa wszyscy się zaśmiali. Padalec odszedł puszczając przy tym młodego.

-Padalec.- powtórzyłam jeszcze raz, tylko że do siebie.

Podszedł do mnie chłopak, którego dręczył ten starszy.

-Dziękuję.- powiedział.- Że się za mną wstawiłaś.

-Nie ma sprawy. Sylvia.

-Peter. To do zobaczenia.

-Narazie.

Zadzwonił dzwonek, a ja poszłam na lekcję. Cały czas rozmyślałam nad moją nadchodzącą walką. Gość nie wie, w co się pakuje. Jeśli nie trenował boksu, to marny jego los.

Wiem, jestem bardzo pewna siebie, ale jak zwykle. Kiedy myślisz o czymś niemiłym i myślisz, że to przegrasz, to wyobraź sobie scenę, w której ty wygrywasz i trzymaj się jej. Wtedy zwyciężysz.

Time skip - po lekcjach.

Szłam stanowczym krokiem na boisko. Wyszłam na dwór i skierowałam się na miejsce mojej walki. Niezły tłumek tam się zebrał. Kiedy byłam już w zasięgu wzroku mojego przeciwnika zdjęłam plecak i rzuciłam go w stronę bramki.

-No to co?- spytał padalec.- Zaczynamy? Gotowa?

-Ja od urodzenia jestem gotowa!- krzyknęłam w jego stronę.

Po moich słowach chłopak z krzykiem rzucił się w moją stronę. Stałam i czekałam, aż zbliży się wystarczająco.

Kiedy był bardzo blisko odsunęłam się i podstawiłam mu nogę. Padalec się przewrócił. Wszyscy się zaśmiali.

Gdy tak leżał ja to wykorzystałam. Wzięłam go za bluzę i uderzyłam z pięści w twarz. Rzuciłam nim o ziemię. Patrzyłam, jak chłopak wstaje i rusza na mnie z pięściami.

Udaje mu się mnie przewrócić, ale to jeszcze nie koniec. Uderza mnie, a z mojej wargi zaczyna lecieć krew. Spycham go z siebie nogami i walę pięściami w jego nos. Słyszę mały chrzęst. Zdaję mi się, że to to co przed chwilą wymieniłam. Wstaję i patrzę na niego z góry.

-Wiesz, dlaczego przegrałeś?- spytałam.- Za szybko wydajesz sądy. To, że ktoś jest mały wcale nie oznacza, że jest gorszy.

Tłum zaczął wiwatować, a ja podeszłam do bramki i wzięłam plecak, po czym odeszłam. Poszłam do szkoły do łazienki, bo musiałam przemyć swoją wargę. Kiedy miałam wychodzić poza teren szkoły zachaczyłam o Kayl'a. To znaczy on podszedł do mnie.

-Hej, Sylvia.- powiedział drapiąc się po karku.- Przepraszam, że cię wtedy tak zabrałem i chciałem zaciągnąć do Makusa. Mogłem mu odmówić, ale te jego oczy...

Nagle otworzył szerzej oczy.

-Nie, to nie to co... Przesłyszałaś się.

-Nie no, nic się nie stało.- powiedziałam.- Wybaczam ci.

-Ale nie znienawidzisz mnie dlatego, że jestem...no wiesz...gejem?

-No co ty? Ja nie jestem taka jak inni. Nie uważam, że homoseksualiści są wybrykiem natury i są niepotrzebni. To też są ludzie.

-Tak, racja. Dzięki, Sylvia.- po tych słowach przytulił mnie, a ja odwzajemniłam.- No to...narazie.

-Siema.

Poszłam do domu ze słuchawkami w uszach.

***

Hejoo!!
Wooow, Kilk, od kiedy ty notki robisz pod rozdziałami?

Nieważne.

Chciałam tylko was poinformować, że z racji tego, że dzisiaj mam urodziny(happy birthday to you!) to dzisiaj wstawię nie jeden, ale trzy rozdziały!

Dobra, idę.

Goodbye!

Klik42

Czarodziejka ognia ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz