Do końca nie pamiętam jak dotarliśmy do szpitala bo byłam zbyt przejęta stanem dziewczynki.
Wpadłam na oddział dziecięcy i zauważyłam Martijna siedzącego na krzesełku. Obok niego siedziała Charelle, która trzymała mu rękę na ramieniu.
- Wiedziałam, że jesteś nie odpowiedzialny ale nie sądziłam, że opieka pięcioletnim dzieckiem Cię przerośnie- rzuciłam już od wejścia. Byłam na niego tak cholernie wściekła. Miałam ochotę go rozszarpać- Co się stało?
- Jedliśmy lody, kiedy Stella zaczęła się krztusić- wyjaśniła Charelle.
- Niech zgadnę. Orzechowe?- dziewczyna, kiwnęła głową a mnie ogarnęła jeszcze większa wściekłość- Tyle razy Ci mówiłam, że Stella ma uczulenie na orzechy! Ale Ty nigdy nie słuchasz. Zobacz co narobiłeś- nie obchodziło mnie w tamtym momencie co on czuje. Był rozpieszczoną gwiazdeczką dla której liczyły się luksusy i miliony na koncie.
- Przepraszam, okey! Owszem, wypadło mi z głowy, że Stella ma uczulenie na orzechy ale to dlatego, że mam też inne zmartwienia!- podniósł się z krzesełka, stając przede mną.
- Prawdą, jest to, że Ty po prostu nie nadajesz się na rodzica. Nigdy nie będziesz się nadawał- oznajmiłam z nienawiścią. Nie wiem co ja widziałam w tym człowieku, kiedy za niego wychodziłam. Był lekkomyślny i nie myślał o nikim innym, prócz siebie.
Miał zamiar mi się odgryźć ale przerwał mu lekarz, który do nas podszedł.
- Która z pań jest matką małej Stelli?- zapytał, patrząc po nas trzech.
- Silvia Garritsen, to ja- westchnęłam, czując jak dłonie zaczynają mi drżeć.
- Pan jest ojcem, jak rozumiem- Martijn kiwnął głową- Zapraszam do mojego gabinetu.
Poczułam jak chłopak łapie moją dłoń, próbując dodać mi otuchy. Gdyby nie to, że tak cholernie bałam się o Stellę, już dawno bym go za to zrugała.
- Zapraszam- lekarz usiadł za biurkiem, a nam wskazał krzesła na przeciw. Posłusznie je zajęliśmy.
- Doktorze, co ze Stellą?- zapytałam zniecierpliwiona.
- Jej stan jest stabilny. Właśnie śpi. Miała dużo szczęścia. Jeszcze chwila i mogło to się dla niej skończyć dużo gorzej.
- Możemy ją zobaczyć?- zapytał Martijn, ściskając moje palce.
- Tak, naturalnie jednak chcielibyśmy ja zostawić kilka dni na obserwacji. Jak rozumiem, nie ma ona przy sobie żadnych rzeczy?
- Jej plecak jest w aucie- odparł chłopak.
- Prosiłbym również o uzupełnienie jej danych u pielęgniarki- kiwnęłam głową. To było moim obowiązkiem. Martijn nie wiedział o niej praktycznie nic- To wszystko, dziękuję.
- Przepraszam- wyznał Martijn, gdy wyszliśmy z gabinetu- Nie chciałem jej skrzywdzić. Dobrze wiesz, że ją kocham.
- Twoje uczucia są dosyć ulotne, wiesz?- zakpiłam, poprawiając torbę na ramieniu- Od dziś spotykasz się ze Stellą tylko i wyłącznie w mojej obecności. Udowodniłeś dzisiejszym dniem, że nigdy nie powinieneś mieć dziecka- oznajmiłam chłodno, po czym skierowałam się do dyżurki pielęgniarek, nie zwracając uwagi na to, co do mnie mówił. Nie obchodziło mnie to, że być może mnie nienawidził. Sam sobie na to zapracował.
》《》《》《》《
- Zostaniesz z nią?- zapytałam Alison, która czytała jakieś czasopismo. Uniosła wzrok i zmarszczyła czoło.
- Gdzie idziesz?
- Po coś do zjedzenia. Kupić Ci coś?
- Nie, nie trzeba.
Wyślizgnęłam się z sali, zabierając kurtkę i skierowałam się na dół, przed budynek, by w spokoju zapalić. Nie byłam uzależniona ale czasem lubiłam sobie zapalić. Zwłaszcza w takich sytuacjach.
- Wywal to- usłyszałam, gdy zaciągnęłam się.
- Czego Ty jeszcze chcesz- zirytowałam się- Sądzę, że wyraziłam się dostatecznie jasno, Martijn.
Chłopak miał na głowie kaptur a dłonie trzymał w kieszeni.
- Dlaczego Ty mi to robisz, Silvia?
Zdziwiona uniosłam brwi.
- Jeszcze się pytasz? Dzisiejszy dzień aby potwierdził moje największe obawy co do ciebie- wyjaśniłam, próbując być spokojna.
- Dlatego chce to naprawić. Daj mi szansę.
- Jak gdy byliśmy razem? Byś znów mógł wszystko spieprzyć? Lepiej zajmij się swoją dziewczyną i swoją wielką karierą a nam daj spokój- zaciągnęłam się.
Martijn przetarł twarz dłonią a mi mignęła na jego palcu obrączka.
- Dlaczego wciąż ją nosisz? Przecież nie jesteśmy już razem- zauważyłam. Chłopak spojrzał na mnie zmęczony.
- W kwestii formalnej nadal jesteśmy. Sama nawet dziś to potwierdziłaś, przedstawiając się naszym nazwiskiem- odparł, opierajac się o budynek.
- Gdybym przedstawiła się swoim panieńskim, to byłoby fałszerstwo- westchnęłam- Z resztą tu nie chodzi o mnie. Co na to Charelle?
Wzruszył ramionami.
- Rozumie to.
Prychnęłam.
- Jaka ona wspaniałomyślna- zakpiłam, chcąc się znów zaciągnąc, jednak nie pozwolił mi, wyrywając mi papierosa z dłoni.
- Nie będziesz się truła- zaprotestował.
- Sądzę, że nie tobie to oceniać.
- Dobra, zgadzam się na ten układ- zmienił temat, wprawiając mnie w dezorientację- Będę spędzał czas z małą tylko w twojej obecności.
- To dobrze. Bo innego wyjścia nie masz.
Poklepałam go po ramieniu odchodząc.
- Czy jest szansa by między nami było tak jak kiedyś?- zapytał nim weszłam do środka. Spojrzałam na niego przez ramię.
Patrzył na mnie zmarznięty lecz w jego oczach tliła się nadzieja.- Nie wiem. Czas pokaże.
![](https://img.wattpad.com/cover/129677806-288-k605644.jpg)
CZYTASZ
Lonely together ~ Garrix [ WOLNO PISANE]
FanficBycie osobno jednocześnie będąc małżenstwem może być ciężkie. Silvia i Martijn mogą coś wiedzieć na ten temat, po czterech latach małżeństwa. Kiedy jednak decydują się na separację, to nie do końca będzie taki łatwe, zważywszy na pięcioletnią Stellę.