=6=

928 63 2
                                    

Pov ty
-Byłam dzieckiem gdy to wszystko się zaczęło, moi rodzice pracowali w sztabie generalnym. Byli wspaniałymi ludźmi, zawsze pomagali innym nawet po godzinach pracy. Mama uczyła dzieci które zostały po jakiś akcjach. Troszczyła się o nie dopuki po nie ktoś nie przyjechał. Tata chodził do szpitala odwiedzać ludzi po wojnie którzy np: stracili kończyne. Zawsze byli parą moich bohaterów. Pewnego dnia gdy wracałam ze szkoly wysiadł z auta wysoki mężczyzna próbowałam uciekac, błagałam o pomoc. On przyłożył mi jakąś szmatke do ust. Potem pamiętam tylko jak bylam w zamkniętym pomieszczeniu, kobieta z bandamą na ustach ustawiła kamerę po czym ją włączyła. Wypaliła na moim ciele wszystkie te ślady. Pamiętam jej słowa:"Kiedyś po ciebie wrócimy". Wypuszczono mnie po jakimś czasie lecz moich rodziców już nigdy nie spotkałam. Ciocia zajęła się mną. Potem dowiedziałam się że poświęcili się za mnie. Ktoś ich zabił dla własnej przyjemności. Komuś podpali....-Zakończyłam wypowiedź jeżdżąc palcem po jednej z blizn.

-To okropne...-Wydusił z siebie mając łzy w oczach.
-Nie chcę by spotkało ciebie to samo co mnie! Zrozum!-Krzyknęłam a on jak gdy by nigdy nic przytulił mnie do ciebie i zaczął się kołysać na boki.

Pov Yuri
-Ciiii...Już Spokojnie.
-Zrozum, nie możesz...Nie możesz traktować mnie jako nikogo więcej!
-Ehh rozumiem. Co zrobimy z Plisetskim i Otabekiem?
-Kupiłam im bilety do wesołego miasteczka a potem na film. Jakieś amerykańskie romansidło.
-Rozumiem. My w tym czasie musimy się wybrać do tego kasyna o którym wspomniałaś.
-Ta, będziesz moim chłopakiem jak by coś. Znów będę musiała wcisnąć się w kiecke.
-Umm t-tak.-Odparłem zmieszany, miło będzie chociaż udawać chociaż ehh...
-Yuri, chodźmy już spać. Widzę że jesteś zmęczony, oczy ci się składają.
-Jakim cudem tak dobrze znasz?
-Jestem tutaj kawałek czasu z Tobą otworzyłeś się przede mną.
-Hah, może masz racje. Chodźmy skarbie spać.-Powiedziałem całując delikatnie Cię w czoło. Chciał bym byś zobaczyła kogoś więcej więcej. Abyś poczuła się przy mnie równie bezpiecznie co ja przy tobie. Moim jedynym marzeniem jest zasypiać i budzić się obok ciebie.
-Dobranoc Yuriś.-Wyszeptałaś swoim słodkim głosem.
-Dobranoc słodkich snów.

Pomimo że się odwróciłem wciąż nie mogłem spać. Dlaczego się w tobie? Ehh...Stałaś mi się bliższa niż kto kolwiek inny. Kocham cie cholera! Kocham! Będę się starać o ciebie, jeszcze nie wiem jak. Ale coś zrobić musze!

Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu, ciebie w łóżku już nie było. Nic dziwnego, nigdy Cię nie widziałem byś spała dłużej niż ja. Wstałem i powędrowałem w stronę łazienki. Zapukałem.
-Zajęte!-Usłyszałem jedynie.
-Okay, pospiesz się księżniczko-Odparłem ziewając.

Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły. Dźwięk zamykanych dzrzwi zbudził mnie. Gdy się obrociłem na drugi bok ujrzałem ciebie. Wyglądałaś cudownie, długa czarna obcisła suknia bez ramion, twoją smykłą szyję zdobiła kolia, nie co mocniejszy makijaż dodawał seksapilu. Loki przypomniały lekko wyprostowane sprężynki.

-Cudowna...-Wyszeptałem wlepiając wzrok w twoje seksowne ciało.
-Idz się przyszykuj Yuri, za pół której godziny wychodzimy.
-Ale...
-Garnitur czeka.
-Kiedy ty to zorganizowałaś?
-Ohh nie ważne. Idz sie ubierz Yuriś.-Odparłaś spokojnym głosem gładząc mnie po policzku, ja jak kot wyciągnąłem się w twoją stronę domagając się więcej. Kocham gdy mówisz do mnie"Yuriś".
-Dobrze,zejdź jakieś śniadanie.

Gdy wszedłem do łazienki garnitur czekał, idealnie czarny. W kieszące była zaś drobna chusteczka wykonana z tego samego rodzaju materiału co twoja twoja dzisiejsza kreacja. Moja stylizacja była dość szybka, musiałem jedynie włosy ułożyć. Gdy wyszedłem malowałaś usta przy wielkim lustrze w drzwiach szafry. Stanąłem za Tobą, wyglądaliśmy perfekcyjnie. Lecz tylko razem. Położyłem ręce na twoich biodrach stopniowo przesuwając je na brzuch. Wtuliłem się w jedwabiste włosy.

-Cudowna...-Powiedziałem pół głosem całując Cię w policzek.
-Ty również wyglądasz niczego sobie. Niby zwykłe zaczesanie włosów do tyłu a jaka różnica. Mmmm...-Odparłaś zagryzając warge i spoglądając na moje odbicie w lustrze.
-Nie zostawiaj mnie kochanie...
-Muszę prędzej czy później. Im prędzej tym mniej bedzie boleć.
-Nie, to nie tak ma być...
-Nie wszystkie bajki kończą się happy-end'em.

Wyszliśmy na jakąś nudną kolacje, gdyż ona jako pierwsza czekała w kolejce. Ty czułaś się niczym w swoim żywiole. Nieustannie flirtowałaś z jakimiś gościami. Zaś gdy oni nad zbyt do tego podchodzili, chroniłaś się za mną mówiąc wszystkim w koło jak to szaleńczo jesteś ze mną szczęśliwa.

-Yuriś wszystko w porządku?-Twój uśmiech zszedł z twarzy gdy ujrzałaś mnie zatopionego w morzu myśli. Twoja mina na powrót stała się zatroskana. Miałem zamiar sięgnąć po coś do kieszeni lecz ty złapałaś moją dłoń. Nasz palece splotłu się. Ten gest nie był po to by pokazać innym miłość gdyż nasze ręce znajdowały się pod stołem.
-Tak, nie martw się.-Odparłem pełen nadzieji że jednak rozumiesz o co chodzi.
-Już niebawem wychodzimy skarbie.-Odparłaś znów wdrążając się w konwersację przy stole w jakimś innym języku. Nagle do stołu podeszła piękna rudowłosa kobieta w brzoskwiowej sukni.
-Mogę na chwilę porwać twojego chłopaka?-Zapytała niewinnym głosem, zmierzyłaś Ją ostrym wzrokiem niczym żyletki.
-Nie.-Rzekłaś twardo bez jakich kolwiek wstawek grzecznościowych.
-Może on powinien sam za siebie decydować?
-Powiedziałam Nie. Mam przeliterować czy zobrazować ci graficznie?-Okay, muszę przyznać że widziałem Cię w wielu sytuacjach ale nigdy zazdrosną.
-Już spokojnie kochanie.-Odparłem a ty stałaś się spokojniejsza.
-Zapomniałeś?-Zapytałaś lekko naciskając na mają dłoń. Zrozumiałem dopiero wtedy o co chodzi.
-Oh tak! Jak mógł bym zapomnieć! Proszę wybaczyć nie mogę z panią iść.-Zwróciłem się do kobiety. Wciąż jestem celem, gdy bym poszedł z nią nie upilnowała byś mnie. Kolacja mijała mało przyjemnie w nieznanym mi towarzystwie. Przystawiłem się do twojego ucha.
-Możemy już iść?-Zapytałem szeptem na co ty odpowiedziałaś ciepłym uśmiechem. Chyba bardziej niż o interesy dbasz tylko o mnie.
-Oczywiście.-Odparłaś po czym pożegnałaś liczne towarzystwo. Szliśmy pod ramie spokojnie opuszczając sale.
-Dziękuję.
-Ależ nie ma za co.

Cała drogę do auta milczeliśmy. Nawet w szpilkach umiałaś prowadzić co jest nie lada wyzwaniem. Gdy dojechaliśmy pod sam budynek zgasiłaś silnik auta po czym ciężko westchnęłaś.

-Coś się stało?-Zapytałem lekko zatroskany. Spojrzałaś głęboko w moje oczy.
-Obiecaj mi jedno.
-Tak?
-Co by się nie działo zawsze mnie posłuchasz? Jest tutaj jeden ochroniarz który zawsze Cię wyprowadzi stąd.
-Nie zostawię Cię tu.
-Prędzej czy później i tak się zobaczymy więc musisz mi zaufać.
-Już to zrobiłem dawno.

Weszliśmy do kasyna,zasiedliśmy przy jednym z stołów do gry w karty. Większość to byli mężczyźni którzy nie mal że rozbierali Cię wzrokiem. Za każdym razem gdy któryś próbował coś zasugerować całowałaś mnie słodko w policzek. Podeszła kobieta w koszuli, stół wyłonił z swojego wnętrza talie kart. Mebel był obity zielonym materiałem. Było kilka różnych kolorów żetonów. Oświetlenie padało idealnie na środek stołu gdzie rozgrywała się całą walka.
-Stawka początkowa pięćdziesiąt tysięcy dolarów moi kochani.
-Wchodzę!-Odparłaś nie co głośniej.
-Również.
-Ja także.
-Hmm może też spróbuję.

Do gry włączyło się kilka osób. Pierwsza tura poszła dobrze.

-Wow, nie widziałem że tak świetnie grasz!
-Hah, za chwilę kończymy.-Odparłaś uśmiechając się.
-Ohh! Przecież idzie ci tak genialnie.

Nie odpowiedziałaś nic, jednorazowo zwinęłaś dwieście kawałków po czym podeszłaś ze stołu po wygranej.

-Szło ci genialnie.
-Oj Yuriś, co za dużo to nie zdrowo.

Nie czułem się najlepiej, jak by coś krępowało moje ruchy. Niewyspanie? Zmęczenie? Może jestem chory.

"Say my name" Yuri Katsuki x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz