=4=

1.1K 72 27
                                    

Altin wszedł z Tobą do łazienki, rozdykonana usiadłaś na brzegu wanny. Wiedziałaś że nie możesz iść do szpitala gdyż od razu zainteresowują się sprawą postrzelenia.

-Musisz wyciągnąć kule rozumiesz?
-Wiem...-Odparł wyciągając z opakowania pęsetę.
-Boję się... To moja wina ze go nie dopilnowałam.
-Nie prawda, rozpylili środki nasenne w sali. Nie mogłaś nic zrobić. Uważaj będzie boleć.

Wyłożyłaś w usta małą ściereczkę, Mężczyzna powoli zagłębiał się w ranie. Piszczałś z bólu naciskając zęby. Usłyszałaś walenje do drzwi.

-Co tam się dzieję?!-Krzyczał przerażony brunet.
-Yurio weź go!-Odszczekał Kazachstańczyk.
-Słuchaj Świniak! Otabek ratuje twoja dziewczynę która uratowała ci życie! Jeżeli on się pomyli laska wycieńczy się tam! Jeżeli ją kochasz to ryj i na dół!

Czarne płytki łazienki przyozdobiła krew. Mężczyzna jednym silniejszym ruchem wyjął ciało obce z twojego ramienia. Byłaś bliska zemdlenia z bólu.

-Błagam...Błagam powiedz że to koniec.
-Koniec, udało mi się wyciągnąć.
-To dobrze a teraz mnie łap.
-Huh?-Nim chłopak mruknął już opadłaś na niego. Altin złapał Cię i położył na ziemi. Zaszył rane po czym założył opatrunki. Otworzył drzwi po czym wziął Cię na ręce. Zaniósł do łóżka po czym opuścił rolety. Wrócił do łazienki i wziął do rąk recznik. Wycierając je z krwi schodził schodami.

-Iiii?!-Podbiegł do niego Yuri.
-Wszystko w porządku. Ona musi odpocząć. Nie wiem jak ona wytrzymała ten ból.
-Dzięki skarbie.-Powiedział rosjanin do Otabeka który się zarumienił.
-Proszę.

Japończyk pognał do twojego pokoju, wpadł jak burza. Leżałaś wciąż w koszuli, bandaż na ramieniu wtórnie przesiąkł krwią. Brunet był przerażony.

-Księżniczko... Nie śpij. Obudź się...

Katsuki do późna siedział przy twoim łóżku, w końcu położył się obok ciebie. Objął ręką twój brzuch, okrył Cię po czym ucałował policzek.

-Kocham Cię...-Wyszeptał.

Pov ty.

Był ranek gdy otworzyłam oczy, ramie wciąż bolało lecz dużo dużo mniej. Na moim drugim ramieniu zaś poczułam coś ciepłego. Popatrzyłam w prawo.

-Yuri?-Zapytałam szeptem, chłopak delikatniej objął mój brzuch jak by bał się że zrobi mi krzywdę.

-Ohayo...-Wyszeptał sennym głosem otwierając oczy. Jest tak cholernie przystojny że czasami zapominam że u niego bracuje.

-Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
-Teraz już świetnie bo nic ci nie jest.-Odparł a ja zrobiłam z zdziwienia większe oczy.
-Emmm...Taaa. Poczekaj muszę wstać.
-Nic nie musisz. Leż ze mną proszę.
-Huh?
-Martwiłem się o ciebie.
-Dlaczego?
-Myślałem że coś ci zrobili.
-Oh Yuri, taka praca.
-Ehh...-Wzdychnął ciężko. A ja wyszłam spod kołderki.

Pov Yuri
Zastanawiałem się tylko kiedy zorientujesz się że nie masz na sobie...

-Shit! YURI ODWRÓĆ SIĘ!-I zauważyłaś że nie masz na sobie spodni. Byłaś tylko w koszulki,krawacie i uwaga czarnej bieliźnie.
-emm...-Odparłem czując jak moje policzli płoną. Idealne ciało...
-YURI!
-Już! Już!-Zasłoniłem oczy dłońmi.
-Nie patrz przez palce cymbale!
-Ygh...No weź...Mnie widziałaś.
-Bez spdoni?!
-Bez koszulki.
-Mogłeś tam zginąć jednak.-Odparłaś burmusząc się i rumieniąc.

Nie wiele myśląc wstałem z łóżka ubierać do ręki kocyk którym zawyczaj mnie okrywałaś. Owinąłem go wokół twoich bioder.
-Jesteś piękna...-Masze usta dzieliły zaledwie kilka centymetrów. Zakochałem się w tobie prawda?
-Yuri...
-Nie wiem co bym zrobił gdy by ktoś mi Cię zabrał...
-Yuri...Ja...-Chłopak wziął Cię na ręce objęłaś jego szyję rękoma wtulajac się w nagi tors. Brunet odrobinę się potknął lecz na końcu szczesliwie wylądowałaś w łóżku.
-Odpocznij proszę. Jestem bezpieczny.
-Ygh... Skoro nalegasz. Za chwilę wstane.
-Mogę położyć się obok ciebie?
-To twój dom, więc jeżeli chcesz.
-Pytam się ciebie, nie chcę byś czuła się przy mnie źle.
-Chodź...-Odparłaś uchylając kołderkę. Chłopak wsunął się pod nią po czym uśmiechnął. Kochał twoje ciepło jakim go darzyłaś bezinteresownie. Zauważył twoje rumieńce.
-Po co ci wtedy był ten habit i kadzidło?
-Czasami nie trzeba być silnym by wygrać. Rozumiesz? Gdy bym wpadła tak poprostu wzięli by mn tylko za marnego ochroniarza który nie był w stanie Cię upilnować. Teraz mają mnie za chorą psychicznie. Hah to znacznie lepsze.
-Aaa rozumiem. Takie zagarnie psychologiczne.
-Mniej więcej. Nawet nie wiedzą czego mają się bać bo sama nie wiem co moge jeszcze wymyślić.
-Hahaha jesteś taka zabawna.-Zaśmiał się wesoło patrząc na Ciebie z spokojem w oczach.
-Ehh nie wiem kiedy ostatnio tak mocno się bałam.
-Bałaś?
-Tak, o ciebie. Nie może ci się nic stać. Choćby włos z głowy spaść.
-Nie jesteś w stanie wiecznie mnie chronić.
-Jesteś pewien?

Pov Yuri
W momencie gdy powiedziałem że nie jesteś w stanie mnie wiecznie chronić, podniosłaś na mnie swe oczy z tym blaskiem którego nigdy wcześniej nie widziałem. Jean chyba ma bardziej przekichane niż myślałem. Twój spryt mnie fascynuje a zarazem przeraża. W końcu kto wpadł by na genialny pomysł by zastraszyć wroga... ugh.. Brak słów. Szczerze mówiąc to ja teraz ciebie chce chronić.
Pov narrator.
-Tak... W końcu on na mnie poluje jak na zwierze mając mnie za nic.
-Słuchaj głąbie...Nawet jeżeli tak jest. Żeby dostać ciebie będą musieli najpierw zabić mnie! Rozumiesz?!
-Dlaczego podchodzisz do tego już całkiem inaczej niż na początku?
-Huh?-W tym momencie odwróciłaś wzrok i zeszłaś z łóżka. Wyciągnęłaś spodnie z szafy po czym założyłaś je.
-Powiedz mi.
-Musimy jechać tam gdzie wszystko się zaczęło.
-Czyli gdzie? Odpowiedź mi na wcześniejsze pytanie.
-Do kasyno w Rosji.
-Nie rozumiem. Po co?
-Zobaczysz niebawem.

Do pokoju weszli Otabek oraz Yurio. Popatrzyli się na Ciebie pod czas gdy właśnie zapinałaś ostatnie guziki koszuli i poprawiałaś krawat.

-Hey wam.-Rzuciłaś spoglądając na blondyna który już się gotował.
-BAAAKA! Ty leżysz a ona zapieprza?!-Nim się obejrzałaś rosjanin zepchnął butem na ziemie sennego Yuriego.
-Yurio!-Krzyknęłaś zabijając go wzrokiem.
-Huh?! To ty miałaś leżeć!
-Nie upoważnia cię do do tego żeby go zrzucać z łóżka.
-Ale...!
-Ona ma racje Skarbie...-Odparł Otabek rumieniąc się jak nigdy. Słowo "skarbie" przechodziło mu okropnie ciężko przez gardło.
-Ygh. No dobrze. Po co chcecie jechać do matki Rosji?
-Odwiedzić kasyno.
-Wait! Kasyno?!
-Tak, nie inaczej.
-Spokojnie ona nie ma powiązań z mafia.-Wtrącił Katsuki podnosząc się z ziemi.
-Jesteś pewien?-Zapytał blondyn.
-yyyy Taaak. Pewnie.
-Nie ważne czy mam czy też nie.-Odparłaś zarzucając marynarkę na plecy.-Wylatujemy dziś, a wam radze się nie kręcić wokół tego domu.
-Lecimy z wami.-Powiedział stanowczo Plisetski.
-Odmawiam.
-BO?!
-Nie mam zamiaru jeszcze pilnować ciebie.
-Ja się sam pilnuje! Ja jestem niebezpieczny!
-Taaa mini tygrys się znalazł.-Odparłaś na co Altin był bliski wybuchnięciu śmiechem.
-Słucham?!
-Spokojnie Yurio, (twoje imię) oraz Yuri mają trochę do załatwienia nie powinniśmy im przeszkadzać.
-Oni nie ogarniają ruskiego nawet! Otabek powiedz jej coś!
-"Coś"-Odparł kazach a blondyn stracił resztki nadzieji.
-Ugh, dobra leć już i nie zachowuj się jak dziecko. Po za tym Masz się słuchać Altina bo ma więcej oleju w głowie. A ty Panie Katsuki słuchasz się mnie. Jasne?-Zapytałaś wytrącając go z myśli. Chyba chłopak zrozumiał jak ważny jest dla ciebie i nie jest tylko kolejnym zleceniem od Ramzesa lecz kimś ważniejszym.
-Yy tak tak!-Odparł nerwowo.
-Świetnie, jutro widzimy się na lotnisku o piątej.
-Rano?-Zapytał niebieskooki
-Nie, w południe.
-O to świetnie! Wyśpie się!
-Otabek błagam wyświadcz mi przysługę i wyjaśnij mu czym jest sarkazm.
-Musisz wstać o 4 rano żeby wyrobić się na lot o 5 Yurio.-Wytłumaczył ciemnooki.

"Say my name" Yuri Katsuki x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz