=7=

997 70 31
                                    

Pov Yuri.
Gdy się obudziłem był wczesny ranek dnia nnastępnegoastępnego. Nie miałem związanych rąk czy nóg, znajdowałem się w aucie. Chwyciłem nóż który kiedyś dostałem od Ciebie, mały składany wrecz idealny. Przystawiłem mu go szyji łapiąc drugą ręką za brodę.

-A teraz powiesz mi kim jesteś, i gdzie jest(Twoje imię).-Powiedziałem spokojny głosem czując że jestem bliski rozszarpania tego człowieka na strzępy!
-U-Uspokój się! Jestem Sebastian! Jestem znajomym (twoje nazwisko)! Miałem Cię stąd wynieść gdy tylko zrobi się goraco.-Opadłem na siedzenie. Czyli jednak zrobiłaś to?
-Gdzie ona jest?
-Nie wiem! Mam ci tylko podać to co się dowiedziałem.
-Huh?!
-"Jean zamordował Victora gdyż Chris mocno się w nim kochał. Nikiforov odrzucił jego uczucia wybrał ciebie. Jj miał w tym taki udział że poprostu chciał Cię zepchnąć z podium" to kazała ci przekazać. Nie martw się o nią, da sobie radę!
-Nie! Nie! To nie może byc prawda!
-Powiedziała ci może coś w stylu:"Prędzej czy później i tak się zobaczymy"?
-T-tak.
-"Prędzej" jeżeli przeżyje, "później" jeżeli umrze a ty dożyjesz starości i też umrzesz.

Pov ty
Nie wiem ile nowyh siniaków zdobyło moje ciało. Bita całą noc mam ochotę umrzeć. W obszernym pokoju znajduje się tylko ja i kilka osób w maskach świń. Nie chcę tak dalej! W pewnym momencie nastawiałam głowę by poprostu mnie tam uderzyli, bym straciła przytomność a ból ustał. Czuje jak kątem moich ust leci nowa porcja krwi. Oni mieli Yuriego nim zjawił się Sebastian. To był szybki wybór ja za Yuriego. Może żebra są już złamane na sto procent.

-No ochroniarz. Już nie walczysz?
-Nie przypominam sobie abyśmy prześli na "ty" śmieciu. Hah.-Syknęłam ostro podsycając tylko tym wszystkim ogień.-Na tyle Cię stać?! Związałeś moje ręce bym nie mogła walczyć bo wiesz że w równej walce to ja wygrywam! Jesteś żałosny!
-Zamknij morde wreszcie!-Wywrzeszczał sprzedając mi kolejny cios w twarz.
-Urodziłeś się nikim i nikim zdechniesz. Obiecuje ci.
-Jesteś na straconej pozycji! Dalej ujadadz niczym pies?! Gdzie jest twój słaby punkt?!-Zapytał ujmując maje policzki w dłoń, po jego nadgarstu spływała moja krew. Przyspieszony oddech i tętno sprawiały że czułam się coraz gorzej. Klęczałam na ziemi mając skute ręce kajdankami.  Nawet nie licze ile moje ciało ma ran już.
-Masz przejebane Jean...-Usłyszałam znajomy głos.
-Yuri...-Wyszeptałam szaptem.
-Ohh i jest nasz a raczej twój słaby punkt.
-Uciekaj stąd idioto!-Wrzasnęłam ledwie dusząc łzy.
-Zbyt wiele razy czekałem. Zbyt wiele straciłem. Victora nie odzyskam lecz ciebie nie oddam! Wypuść ją JJ!
-Haha! Katsudon, zawsze byłeś żałosny ale teraz to szczyt wszystkiego!-Yuri wyciągnął zza siebie dwa pistolety, nawet nie minęła jedna setna sekudny gdy odbezpieczył broń. Wystarczyło pociągnąc za cyngiel. Kanadyjczyk stał jak wryty. Chris mierzył do Japończyka również z broni podobnie jak kilku innych mężczyzn.
-Yuri nie! Przestań! Nie bądź tym kim ja jestem! Twoje dłonie nie zostały stworzone do zabijania!-Krzyczałam mając łzy w oczach. Chłopak nie reagował, żądzą zemsty mazała wszystko! Jego oczy mówiły iż był świadom co robi. Zmarszczone brwi świadczyły o tym jak chłopak jest wściekły.
-Posłuchaj się swojego bodygarda nim moi ludzie Cię rozpieprzą.
-Zadzwoń lepiej do żony. Myślisz że będę tak litościwy jak (twoje imię)? Zabiję te szmate bez mrugnięcia okiem!
-Kłamiesz!
-Zadzwoń i sam sie przekonaj! Lilianna była słodkim dzieckiem.
-Co zrobiłeś mojej córce?!
-Hah, ja? Jeszcze nic. Czyżby chodziła do prywatnego przedszkola? Jej mama zawsze związuje włosy w dwa kucyki? Zdaje się ze ma urodziny 15 grudnia. Ohh to już w krótce. Czyżby te urodziny były również jej przyszła datą pogrzebu? A dlaczego? Bo jej kochany tatuś maltretuje kobiete i ma na rękach krew niewinnego człowieka. Rozumiesz czym jest terror?! Możesz obydwoje nas zabić ale ich już nie uratujesz. Myślisz że wiedziałeś czym jest strach?!-Nie wierze w to co słyszę... On nie jest taki! On nie jest potworem jak ja! Nagle magazynki opuściły swoje miejsce spadając na podłogę.
-YURI BŁAGAM PRZESTAŃ!-Wybuchłam panicznym płaczem. On nie jest taki! Nie! Nie! Nie!

Pov Yuri.
W pomieszczeniu rozległ się przeraźliwy płacz. Dopiero on wyrwał mnie z tego transu. Położyłem dłoń na ramieniu JJ.
-Powodzenia w szukaniu ich...
-Na co czekacie?! Szukać ich!-Twój oprawca runął na kolana chowając w dłoniach twarz.

Ruszyłem w twoją strone. Nigdy nie widziałem byś płakała. Dlaczego to robisz? Jestem taki sam jak ty. Kocham Cię tak bardzo że stałaś się ważniejsza od mojego życia. Nigdy nie widziałem Cię w sytuacji w której to ty byś się bała.

-Nie bój się skarbie jestem już.
-I to mnie właśnie martwi! Jesteś debilem że tu wróciłeś! Debilem! Debilem!-krzyczałaś trzęsąc się i zalewając nowa porcją łez.
-Już ciii...
-Pobili Cię tam, a ty przyszedłeś nie mając z nimi szans i będąc sam! Baka! Baaka!-Ostatnie słowa mówiłaś już ostatkami sił. Tuliłem Cię do siebie najmocniej jak mogłem. Z mojego rozerwanego łuku brwiowego i wargi wciąż wypływała krew.
-Spartanie też nie mieli szans, a pomimo wszystko walczyli.-Wziąłem Cię na rece po czym powolnym krokiem opuściłem pokój wciąż bojąc się że Jean może w nas strzelić. Przynajmniej ja zginę.
-Yuriś...-Wyszeptałaś gdy byliśmy coraz bliżej wyjścia na dwór. Owinęłaś rękami moją szyje jak wtedy gdy Cię niosłem pierwszy raz. Oczy pełne łez wciąż błyszczały tysiącem gwiazd.
-Już...Już. Nie trać sił. Zaraz zabiorę Cię do domu. Nikt Cię tam nie skrzywdzi.
-Spać...
-Nie śpij kochanie! Nie śpij! Poczekaj chwilke.
-Yuri ja mam zbyt rozległe rany i obrażenia...
-Legendy nigdy nie umierają! Słyszysz jak krzyczą twoje imię?-Przed wejsciem była masa gapiów a raczej moich fanów dla których byłaś bohaterką. Nie zabrakło tez policji i pgotowia. Sebastian stał oparty samochód. Uśmiechał się ciepło...

*Jakiś czas potem*
-Dzień Dobry Beautiful-Powiedziałem wchodząc do pokoju.
-Cześć Yuriś...-Odparłaś podnosząc się do siadu. Postawiłem przed Tobą tace z śniadaniem.
-Smacznego, musisz jeść by wrócić do zdrówka.
-Ohh dziękuję...-Ucałowałem twoje czoło po czym usiadłem obok Ciebie
-Jak się nazywa ten placek?-Zapytałaś uśmiechając się.
-Placek niespodzianka.
Pov ty
-mmm wygląda smakowicie!-Niespodzianka będzie po zjedzeniu tego przeżyje. Ughh wiedziałam że nie jest kucharzem ale ze względu że go kocham to zjem wszystko.
-Jak się czujesz?-Zapytał swoim ciepłym głosem.
-Ammm jak na kogoś kto ma obojczyk przestawiony, został postrzelony, zkopany to powiem ci że świetnie!-Zaśmiałam się pod nosem. Moje piersi jak i bark były opasane bandażem. Byłam bez koszulki jedynie spodenki. Na szczęście nic specjalnego nie bylo widać przez opatrunek.
-Zawsze umiałaś znajsc pozytywy we wszystkim.
-Czasami tak trzeba...
-Szefowo...
-Tak?
-Dlaczego powiedziałaś że moje dłonie nie są stworzone do mordowania?
-Jesteś łyżwiarzem kochanie, a nie kimś kto zabija jak ja. Masz cudowne dłonie nie powinna się na nich znajdować krew.
-Uwierz mi również mam za plecami co nie miara. Nie ważne kim byłaś, czy kogoś zabiłaś. Nie jesteś nikim złym widzę to. Po broń sięgasz w ostateczności gdy nie masz wyboru.
-Może masz rację...-Odparłam spuszczając wzrok. On złapał mój podbródek i przybliżył się do mnie.
-Kocham Cię...Zostań ze mną już na zawsze. Jeżeli będzie trzeba zakończe poprzednie życie by zacząć z Tobą nowe.
-Zostanę Yuri z Tobą... Też Cię kocham. Myślałam...Myślałam że to uczucie kiedyś w sobie wygasze. Ważniejsze dla mnie było twoje bezpieczeństwo niż moje szczęście.
-Za to Cię kocham, troszczysz się o innych a nie o siebie. Lecz teraz to ja chcę sprawić byś poczuła się bezpieczna przy mnie.-Odparł delikatnie całując mnie. Byłam szczęśliwa że odnalazłam swoją garstkę radości.

 Byłam szczęśliwa że odnalazłam swoją garstkę radości

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
"Say my name" Yuri Katsuki x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz