Gdyby ktoś kiedyś zapytał Shizuo, kim jest dla niego Izaya, niemal bez zastanowienia odparłby, że nikim. Nic niewartym istnieniem, które ubzdurało sobie, że ma jakąkolwiek władzę nad ludźmi. Że może nimi manipulować, podpuszczać ich do strasznych rzeczy, jednocześnie zapewniając, iż kocha ich całym sercem. Które sądzi, że jest kimś ponad całym światem, które miało czelność robić z niego bestię, potwora bez uczuć, którym nigdy nie był i nigdy nie będzie. W przeciwieństwie do Izayi.
Shizuo zawsze sądził, że jest z nim coś nie tak. Nigdy nie szukał konkretnej przyczyny, bo z góry założył, że Orihara jest po prostu złym człowiekiem. Jednak im dłużej go znał, tym bardziej miał wrażenie, że pod pozorną warstwą spokoju kryje się coś jeszcze. Coś, co sprawia, że większość osób woli nie wchodzić mu w drogę, choć jest mały i chudy; coś, przez co ludzie mu ufają, mimo iż podświadomie czują, że nie powinni. Coś, co niepokoi każdego, kto na niego patrzy, pomimo tego, że nikt tak naprawdę nie potrafi sprecyzować, co to konkretnie jest.
On też nie potrafił, jednak nie mógł zaprzeczyć, że również to czuł. Przeważnie reagował na to wściekłością i rzucał w niego czym popadło ze szczerą nadzieją, że tym razem trafi w cel i pozbędzie się tego złowróżbnego czegoś raz na zawsze. W tej myśli wytrwał sporo czasu, starał się przeobrazić swoje nadzieje w rzeczywistość przy użyciu różnych rzeczy, nie tylko znaków drogowych.
Lecz wraz z upływem lat zaczął się nad tym zastanawiać. Ludzie nie są tacy ot tak, zwykle coś wpływa na ich zachowanie. Może z Izayą było podobnie? Może ktoś lub coś sprawiło, że się taki stał? Kiedy kiedyś rozmawiał o tym z Celty, użyła określenia "złamana psychika". Zdaniem Shizuo to określenie bardzo do niego pasowało. Nie miał pojęcia, jak wyglądało życie Orihary, ale uznał, iż z takiego czy innego powodu jego umysł nie działa do końca tak, jak powinien.
A potem wszystko się zmieniło.
Zakochał się w nim, nie miał nawet ochoty zaprzeczać, że nie. Chciał wiedzieć, dlaczego Izaya jest, jaki jest. Chciał wiedzieć o nim wszystko i, mimo że długo nie dopuszczał do siebie tej myśli, miał nadzieję, iż uda mu się jakoś mu pomóc. Może udałoby się poskładać jego rozbity na drobne kawałki umysł znowu w jedną całość. Może dałoby się go przekonać, że Bestia z Ikebukuro jest człowiekiem jak wszyscy pozostali i żyć z nim jak z każdą inną normalną osobą.
Shizuo chciał wyciągnąć go z otchłani szaleństwa, w którą Izaya chcąc nie chcąc zapadał się coraz bardziej.
Ale już było za późno.
Brązowe, niegdyś kojarzące mu się z orzechami oczy, wpatrywały się w niego bez konkretnego wyrazu, jednak ze swoistą uporczywością, jakby chciały odczytać każdą myśl pojawiającą się w jego głowie. Odcień tęczówek zdawał się zachodzić na kolor czerwony, mieniąc się jak swego rodzaju ostrzeżenie.
– Izaya? – zapytał ostrożnie Shizuo, nie spuszczając z niego wzroku. Chciał podejść do niego, dotknąć go, jednak podświadoma obawa zatrzymała go w miejscu.
– Powiedz mi, Shizuś... – zaczął, przekrzywiając lekko głowę w bok. – Kim jesteś?
Heiwajima zmarszczył brwi.
– Jak to, kim jestem? – zdziwił się. – Przecież mnie znasz.
– Najwyraźniej nie tak dobrze, jak mi się zdawało.
Być może to było jedynie wyobraźnią Shizuo, ale mógłby przysiąc, że wtedy Izaya parzył na niego smutno, niemal żałośnie. Serce zabiło mu mocniej.
CZYTASZ
Człowiek czy bestia? || Shizaya ||
FanficSłynna Bestia z Ikebukuro ostatnimi czasy jest rozdrażniona bardziej niż zwykle. Shizuo, choć stara się dobrze wykonywać swoją pracę, wścieka się, gdy tylko coś nie jest tak, jak być powinno. Irytuje go wszystko - od ludzi niespłacających długów po...