#4-O morderczym duchu z liceum.

255 25 4
                                    

Pov Mikaela

Następnego dnia nadal nie mogłem przestać myśleć o tym, co się wczoraj stało,  rozmawiałem z babcią, która od dłuższego czasu nie żyje!  Może to był sen na jawie?  W takim razie skąd wziął się naszyjnik? 

- Mika jedz, bo za chwilę wszystko będzie chłodne. - Powiedziała mama,  stojąc przy lustrze i prostując swoje włosy. 

- Jem! 

- Mikuś leci samolocik aaa! - Rin wsunęła mi do buzi łyżkę z płatkami.  Nie mając innego wyjścia,  połknąłem czekoladowe kuleczki. Dziewczynka zadowolona wyciągnęła mi łyżkę,  zaskoczyła z krzesełka i pobiegła do taty, głośno chichocząc. Mały śmieszek.  Po śniadaniu  założyłem marynarkę, po czym razem z blondynką zaczęliśmy iść w stronę jej szkoły. 

- Rin wczoraj przypadkiem nie zostawiłaś w moim pokoju naszyjnik?  

- Naszyjnik? 

- Tak,  taki ze skrzydełkami. 

- Nie,  przecież mamusia nie pozwala mi mieć takich rzeczy. 

- Rzeczywiście. 

- A cio? 

- Nic.  - Miałem nadzieję,  że moje przypuszczenie się sprawdzi. Cóż... byłoby to zbyt proste,  muszę kiedy indziej na tym zastanowić,  przecież musi być jakieś logiczne wyjaśnienie.

******************************

Pierwsze cztery lekcje były bardzo przyjemne, nauczyciele tłumaczyli nam system oceniania i za co można dostać pochwały. Na pewno na pierwszy semestr dostane cztery z tych przedmiotów! Gdy zadzwonił dzwonek, wziąłem torbę i ruszyłem w stronę schodów na dach, aby tam zjeść śniadanie. Wyciągnąłem z kieszonki kartonik z pomarańczowym sokiem,  wbiłem w dziurkę słomke i zacząłem pić.  Wszystko byłoby super jakby nie osoba, która nagle zatrzymała się przede mną. Pomarańczowy napój wylądował na czarnej marynarce, zostawiając na niej sporą plamę. Owa osoba odwróciła się,  cholera!  To wczorajszy goryl, na dodatek jest z kolegami! 

-Co ty kurwa zrobiłeś?!

- Sorry,  to naprawdę przez przypadek! Mogę zapłacić za pranie! 

- Chwila... To znowu ty!  Nie masz w kogo wpadać?!

- Nie zrobiłem tego celowo! 

- Zamknij mordę białasie.  Makoto, Rei chyba wiecie co zrobić. - Dwóch szatynów podeszło do mnie,  jeden uderzył mnie w kolano, przez co upałem,  za to drugi zaczął kopać całe moje ciało. Gdy oberwałem w nos,  a z niego wypłynęła krew, chłopacy zostawili mnie w spokoju. Po chwili zorientowałem się,  że oprócz mnie było jeszcze kilku uczniów,  którzy zerkali w moim kierunku.  Byli przez cały czas tutaj i mi nie pomogli? Dzięki wielkie śmiecie... Pobiegłem do męskiej łazienki,  aby się ogarnąć.  Odkryciem kran, zamoczyłem w wodzie papierowy ręczniczek i przyłożyłem go do nosa.  Wreszcie ulga... Naprawdę zasłużyłem na takie manto?  Przecież to był przypadek. 

- Bardzo boli Mikaela?  -Odwróciłem się w stronę drzwi, przy których stała Mei.  Miała zaniepokojony wyraz twarzy,  zbliżyła się i położyła dłoń na moim ramieniu. 

- Trochę,  skąd wiedziałaś, że tutaj jestem? 

- Cóż... Wszyscy zaczęli gadać,  że paczka Shiona zajęła się jakimś białasem.  Od razu pomyślałam o tobie. 

- Aha.

- Powinieneś pójść do higienistki,  ta bezmózga trójka mogła ci złamać nos. 

- Nic mi nie jest,  zresztą i tak nie wiem, gdzie ona jest. - Szatynka pokręciła głową.

- W takim razie oprowadzę Cię po caałym liceum. 

- Teraz? 

- Oczywiście,  że nie!  Mamy za mało czasu. 

- To może na następnej przerwie? 

-Okey,  teraz chodź do klasy.  Chyba nie chcesz, aby babka od matematyki robiła nam wykład na temat spóźniań. 

- Oczywiście,  że nie!  Wystarczy mi jedna uwaga na temat moich włosów. - Wytarłem twarz,  zabrałem torbę i ruszyliśmy w stronę naszej klasy. 

****************

- Wiec tutaj jest biblioteka,  a naprzeciwko niej jest pokój higienistki.  - Pchnęła brązowe drzwi, za którymi było kilkadziesiąt regałów z książkami, a między nimi był kącik z kilkoma stołami, krzesłami oraz różowymi pufami.  Ściany były karmelowe ozdobione portretami Japońskich cesarzy. Z podziwu aż utworzyłem buzię,  jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tyle książek w jednym miejscu!  

- Wow!  Czy to raj? 

- Nie to tylko jego cząstka. Poczekaj chwilkę,  wezmę ostatni tom czarodziejki z księżyca i będziemy mogli iść dalej. 

- Dobrze nie spiesz się. - Musnąłem opuszkami palców okładki kilku książek,  chyba nikt ich ostatnio nie czytał,  zebrał się spory kusz. Usiadłem na pufie,  która jako jedyna miała wycięty wielką literę " K". Koleżanka odwróciła się do mnie zadowolona,  jednak gdy spojrzała na mnie, jej mina natychmiast się zmieniła. Była przerażona? 

- Wstawaj to jego miejsce! 

- Hę?

- Wstawaj! - Wykonałem jej polecenie,  jedy ona prawie by się popłakała. Jej oddech znacznie się przyspieszył,  a dłonie dygotały jakby z zimna. 

- Spokojnie Mei, już stoję. 

- To jest jego miejsce. Chcesz, żeby zrobił ci krzywdę? Za to może zwalić na ciebie regał z książkami albo zrzucić ze schodów... 

- O kim ty mówisz? 

- O morderczym duchu z liceum... O Kou. 

Hejka!

Chciałam opublikować rozdział trochę wcześniej i nieco dłuższy,  ale jakimś cudem usuneło mi się większą część rozdziału, przez co praktycznie musiałam zacząć od nowa.  ;_;

Jeśli szukacie człowieka pecha,  to się zgłaszam! 

Duch z liceum. |Yaoi| (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz