*2*

497 30 9
                                    

Leniwe promienie rannego słońca, wdzierające się do pokoju spomiędzy zasłon, zaczęły drażnić moje oczy mimo tego iż były one zamknięte. To był dla mnie znak że powinnam już wstać. Chociaż nie miałam najmniejszej ochoty, odkręciłam się na drugi bok. Powoli otworzyłam najpierw jedną powiekę, a potem drugą. Usiadłam na łóżku, czego od razu pożałowałam. Przez moją nogę przeszła niezwykle silna fala bólu. Zacisnęłam mocno szczękę, wydając przy tym ciche syknięcie. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zsunęłam się na kraniec łóżka. Ostrożnie opuściłam najpierw jedną, a następnie drugą nogę. Podtrzymując się ramy łóżka, a następnie ściany, pokuśtykałam do łazienki. Gdy tylko się w niej znalazłam opadłam na podłogę. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej nowe opatrunki oraz nożyczki. Ostrożnie odwinęłam pozostałości po starym bandażu na nodze. Gdy tylko to zrobiłam zajęłam się odkażaniem ran, następnie zrobiłam nowy opatrunek. Wraz ze skończoną pracą poczułam natychmiastową ulgę. Powoli nie nadużywając obolałej kończyny podniosłam się do pozycji stojącej.
Zanim wyszłam, jeszcze obmyłam twarz zimną wodą i umyłam zęby.

Gdy wróciłam do pokoju opadłam na krzesło, przysuwając się do biurka. Otworzyłam szufladę i wyjęłam radyjko. Nie żeby się uspokoić, tylko sprawdzić jaki mieliśmy dziś dzień. Obróciłam je pare razy w rękach szukając czerwonego guziczka. Gdy już go znalazłam, nacisnęłam go i już po chwili mogłam cieszyć się piękną muzyką dochodzącą z tego małego urządzenia. Odstawiłam je na biurko i sięgnęłam po wiszący na ścianie kalendarz. Zastanawiałam się jak długo spałam. Teleportacja była naprawdę męcząca lecz mimo wszystko stawiałam na jakieś trzy, może cztery dni.

Tak, zrobiłam sobie kalendarz, aby mniej więcej wiedzieć jaki aktualnie jest dzień. Ale także, żeby wiedzieć ile czasu już tu spędziłam. W tej chwili usłyszałam audycję radiową. Tak się składa, że dziś wypadała rocznica. Skończone sześć lat. I zawsze jak co roku zaczęły nachodzić mnie złe myśli.

Jak długo będę musiała jeszcze to wszystko znosić? Naprawdę powoli już nie dawałam rady. Jedynym marzeniem, było wydostanie się z tego przeklętego miejsca. Czasami zastaniawiałam się też dlaczego akurat mi postanowiono dać "drugą szansę", czy inaczej "drugie życie ", jak zwał tak zwał. Równie dobrze mogło paść na kogoś innego, a ja w tej chwili siedziałabym razem z rodzicami oglądając jakiś film. Nawet nie wiedziałam jak wyglądali. Nie pamiętałam ich. Tak bardzo chciałam odzyskać pamięć. Jednak dwa. Dwa marzenia, które wydawały się być na wyciągnięcie ręki, a jednak... a jednak nie było szans na ich spełnienie...

W oczy rzuciła mi się kolorowa ulotka leżąca pod stertą papierów na biurku. Wyciągnęłam ją delikatnie i przyjrzałam się z bliska. Na górze widniał duży napis Fredbear's Familly Dinner, a tuż pod nim dwa animatroniki, Fredbear oraz Spring Bonnie. No tak. Na niektóre pytania nie ma odpowiedzi, lub uzyskuje się je z czasem. Kiedy tu trafiłam, nie miałam pojęcia co się stało, ani gdzie się znajdowałam. Odpowiedź dostałam dopiero po paru miesiącach znajdując tą ulotkę którą właśnie trzymałam w ręce. To wydarzyło się tak dawno, a jednak miałam wrażenie jakby stało się to zaledwie wczoraj.

Westchnęłam pod nosem. Ciekawe jakie to uczucie. Tak... stać na scenie i śpiewać dla dzieci, dawać im radość. Patrzeć na te piękne roześmiane buźki. To musiało być naprawdę piękne, mimo wszystko. Wiele razy wyobrażałam sobię ten lokal w pełnej krasie  lecz nic nie zastąpiłoby zobaczenia tego na własne oczy, co było wręcz niemożliwe.

Przetarłam rękoma oczy i westchnęłam po raz kolejny. Nie miałam siły nawet żeby pomyśleć. Sięgnęłam po radyjko, a gdy je wyłączyłam wrzuciłam z powrotem do szuflady. Odepchnęłam się od biurka, dzieki czemu znajdowałam się przy samym oknie. Powoli przeniosłam się na parapet. Oparłam głowę o zimną szybę, a wzrok zatrzymałam w jedym, nieokreślonym punkcie gdzieś na horyzoncie.

Dlaczego Ja? /FNAF/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz