*7*

324 22 7
                                    

     Moje myśli błądziły bardzo daleko, wokół wielu rzeczy. Mimo iż od niedawna należałam do tej rodzinki robotów, miałam wrażenie że nadal nie znalazłam wśród nich swojego miejsca. Oni znali się od lat, a nawet i przed śmiercią. A ja? Wzięłam się znikąd, jestem wśród nich nowa i z tego co zdąrzyłam zauważyć nie darzą mnie większym zaufaniem. Oczywiście ze wzajemnością. I niestety jedna podła myśl zagnieździła się w mojej głowie i nie chciała jej opuścić. Wcześniej... chciałam żeby istniał ktoś taki jak ja. Myślałam tak, bo tak naprawdę nigdy nie wierzyłam, że moje marzenie się spełni. A tu się okazało że do mojej pizzerii przyjechała cała gromadka animatroników, na dodatek żywych. No... I właśnie w tym problem. Żywe roboty. Musieli umrzeć, a tego nie chciałam. Aby niewinne dusze uwięzione w kostiumach pojawiły się w mojej pizzerii. Czułam się z tym okropnie.
     Ciepły powiew wiatru otulił moją twarz, odchyliłam głowę i zamknęłam oczy. Westchnęłam głęboko ciesząc się tą chwilą spokoju, których ostatnimi czasy nie miałam wiele. Siedziałam właśnie w swoim ulubionym miejscu, czyli na dachu. Nogi opuszczone, wisiały bezwładnie. 
     Ostatnie dni były nie tyle straszne co męczące. Codziennie przychodzę do jadalni na obiad, na śniadanie i kolację Bonnie'mu nie udało się mnie namówić. Jak na razie ograniczam kontakt z animatronikami do minimum. Mimo ich gościnności słowa Shadowa nadal nie chcą opuścić mojej głowy. 
- Wiesz... każdy ma jakieś tajemnice. Zastanawiałaś się może dlaczego jestem cieniem? - spytał oglądając półki z książkami.
- No, nie. - mruknęłam w odpowiedzi.
- Golden Freddy. - warknął. - Był tak zazdrosny, że zamienił mnie w cień. 
- Co? - nic z tego nie rozumiałam.
- Kiedyś wraz z moim kompanem przybyłem do pizzerii, mieliśmy zastąpić występującego w niej Golden'a. Próbowaliśmy się z nim zaprzyjaźnić, jednak on zaślepiony zazdrością sprawił żebyśmy już zawsze żyli w jego cieniu. 
- To... Okropne, jak mógł zrobić coś takiego? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Przecież Golden nie mógłby tego zrobić. Może i był dość gburowaty, ale bez przesady, bądź co bądź on też musiał mieć jakąś przeszłość. 
- Widzisz, każdy coś ukrywa. - zerknął w moją stronę. - Nadal mi nie wierzysz? A co jeśli powiem, że zabili człowieka... - słowa te zawisły w powietrzu przez dłuższą chwilę. - Co jeśli zabili człowieka w taki sam sposób jak zamordowano ich. - kontynuował. 
- To... To okrutne, nie zrobiliby czegoś takiego. - nie mieściło mi się to w głowie.
- Widzisz... Nie każdy jest tym na kogo wygląda.
     Jednak gdy Bonnie do mnie przyszedł, rozmawiał ze mną i nawet udało mu się mnie rozśmieszyć szczerze zwątpiłam w jego słowa. W sumie byłoby to trochę dziwne wierzyć komuś kogo się w ogóle nie zna. Shadow. Kim on w ogóle jest. Nigdy wcześniej go nie widziałam, możliwe że przybył wraz z nowymi, ale mógł być ze mną od początku i ukazał się dopiero teraz. Nie wiedziałam do końca co o nim myśleć, ale byłam pewna że nie mogę mu zaufać. Ten chłopak miał coś w sobie, tą tajemniczość, sekret. 
- A ty znów tutaj. - usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos.
- Wiesz przecież, że uwielbiam tu siedzieć. - uśmiechnęłam się do chłopaka który przysiadł się koło mnie.
- Wiem i nadal nie rozumiem. Tu jest tak wysoko. - Bonnie niepewnie wychylił się do przodu by spojrzeć w dół po czym od razu się cofnął. 
- Phi. Chłopak z lękiem wysokości. - wyszczerzyłam się do czerwonookiego.
- Phi. Dziewczyna z brakiem poczucia humoru. - przedrzeźniał mnie.
- Komik się odezwał - prychnęłam.
- Na pewno lepszy od ciebie. - przejechał ręką po włosach po czym spojrzał na mnie.
- Odpowiedź godna przedszkolaka. 
- Wiesz zgasił bym cię, no ale gówno się nie pali.
- No wiesz ty co. Cios prosto w serce..., a raczej dupę. - prychnęłam, czasami nasze rozmowy schodziły na naprawdę dziwne tematy.
- A tak na poważnie, to co cię gryzie. - spojrzał przed siebie a wyraz troski przysłonił wcześniejsze rozbawienie. 
- Wiesz... Sama już nie wiem, po prostu trochę tego dla mnie za dużo. Nadal nie mogę się połapać o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu musiałam chwilę posiedzieć i pomyśleć. - oparłam ręce na kolanach a na nich głowę. 
- Rozumiem, nie martw się, musisz się po prostu przyzwyczaić... no i przestać patrzeć na innych jakby zabili ci co najmniej matkę. - zaśmiał się, na co lekko się uśmiechnęłam.
- To nie moja wina, jestem po prostu... yyyyy... ostrożna, przecież nie zaufam komuś kogo znam ledwie parę dni. - gdy to powiedziałam spojrzał się na mnie wymownie. - Ty jesteś wyjątkiem, czuj się zaszczycony. - spojrzałam się przed siebie oglądając zachód słońca, w tym samym czasie usłyszałam prychnięcie chłopaka.
- To przez mój urok osobisty. - wypiął dumnie pierś.
- To ty jakiś posiadasz? 
- Ha. Ha. Śmieszne. - odciął się. 
     Podkręciłam głową z lekkim uśmiechem na ustach. Nie wiem co Bonnie w sobie miał, ale już sama jego obecność działała na mnie rozluźniająco. Byłam ciekawa dlaczego wolał spędzać czas ze mną zamiast z innymi animatronikami. Przecież poznaliśmy się zaledwie dwa tygodnie temu, a miałam wrażenie jakbyśmy znali się ładnych parę lat. 
- Wiesz... zbliża się pora kolacji może byś przyszła? - zwrócił się do mnie Bonnie.
- No nie wiem.
- Proszę zrób to dla mnie. - chłopak spojrzał na mnie maślanymi oczami. No i jak tu się nie zgodzić.
- Nooo może mogłabym dziś przyjść. - nie zdążyłam nawet dokończyc zdania gdy czerwonooki zamknął mnie w szczelnym uścisku. 
- Tak się cieszę. Chodź. - pomógł mi wstać i razem ruszyliśmy do schodów prowadzących na parter. 
     Od razu po przekroczeniu progu jadalni dało się czuć zapach pizzy przygotowywanej przez Chicę. Przy stole siedziało już kilka osób którymi byli Foxy, Mangle, Freddy i Toy Bonnie. Zajęłam miejsce między Bonnie'm a Freddy'm który spojrzał się na mnie po czym wrócił do czytania gazety. Po dziesięciu minutach gdy w jadalni zebrali się już prawie wszyscy do pomieszczenia weszły Chica oraz Toy Bonnie niosąc pizzę. Gdy tylko postawiły je na stole wszyscy zabrali się za jedzenie. I wtedy zadałam sobie pytanie które od razu zdradziłam czerwonookiemu.
- Bonnie, czy wy na śniadanie obiad i kolację jecie pizzę? - zwróciłam się cicho do chłopaka.
- Nie, po prostu dzidiaj z obiadu zostało dużo ciasta więc dziewczyny postanowiły zrobić pizzę na kolację. - zaśmiał się.
- Ok. - odparłam.
- Chica zrób to proszę. - zerknęłam na Toy Freddy'ego który siedział za Bonnie'm.
- Nie ma mowy jak chcesz to sam się spytaj. - odparła dziewczyna nadal jedząc swoją pizzę.
- No ale proszę rozmawiałem z innymi, też by chcieli tyle że nikt nie chce się spytać, a ty... No wiesz. Prosimy. - Bonnie również spojrzał się w ich stronę. 
- O czym oni mówią? - szturchnęłam chłopaka.
- Prawdopodobnie o tym samym co tydzień temu. - zaśmiał się.
- No a o czym mówili tydzień temu? - drążyłam.
- A no tak, Toffi wpadł na pomysł żeby urządzić imprezę i wszyscy są za. Tyle że aby ją urządzić musi mieć zgodę Freddy'ego i tu zaczynają się schody. Przed przyjazdem tutaj trochę sobie u niego nagrabiliśmy i tak jakby ma nas krótko mówiąc, w dupie. - wyszeptał mi wprost do ucha. 
- Ale że wszystkich? - kiwnął głową w odpowiedzi.
- No może prócz mnie, Golden'a, Mari no i właśnie Chici.
- A co takiego zrobiliście?
- Można powiedzieć że to właśnie przez nas zostaliśmy przeniesieni. - mruknął. Kątem oka zauważyłam jak zrezygnowana Chica przechodzi obok nas i podchodzi do Freddy'ego. 
-  Ale przecież wcześniej urządziliście imprezę, czy dwie już nie pamiętam. - zdziwiłam się bo faktycznie przypomniało mi się jak oglądałam ich kiedy jedną urządzili.
  - No niby tak, tyle że była to wtedy specjalna okazja, a mianowicie urodziny Chici, a przyjęcia urodzinowego raczej nie powinien zabraniać. - westchnął i spojrzał się w stronę dziewczyny, co zrobiłam i ja.
- Hej Fred mam pytanie. - zaczęła niepewnie. - Czy moglibyśmy urządzić w przyszłym tygodniu imprezę? - chłopak nawet na nią nie spojrzał. W jadalni zapanowała cisza którą przerwał brunet podnosząc się z miejsca.
- Przepraszam cię Chica, ale chyba wyraziłem się dosyć jasno na ten temat. Nie będzie żadnych imprez dopóki się nie ogarnięcie i nie przestaniecie zachowywać się jak jakieś bachory. Naprawdę nie mam ochoty ciągle pilnować abyście nie odwalili czegoś przez co mogą nas wyrzucić! - po czym opuścił pomieszczenie głośno trzaskając drzwiami. Wszyscy jak na komendę wypuścili wstrzymywane powietrze.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dlaczego Ja? /FNAF/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz