Byłam taka słaba, taka... bezsilna... Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. Pole widzenia co chwilę przysłaniał błysk światła z niewiadomego źródła. Osoby, zdarzenia, chwile tak ulotne... Widziałam wiele rzeczy, jednak ilekroć próbowałam którąś z nich zatrzymać na dłużej, ona uciekała. Przeciekała mi przez palce... Śmierć, to najczęściej widziałam. Śmierć. Najgorsze jednak było to, że każdą śmierć odczuwałam na własnej skórze.
Niewinne dzieci. Zginęły tak młodo mimo, że miały całe życie przed sobą! Czym sobie na to zasłużyły. Czym?! Zło na tym świecie nie zna granic. Brak sprawiedliwości jest najczęściej spotykany w stosunku złych do dobrych ludzi.
Uderzenie. Moja głowa została gwałtownie odrzucona w bok. Nie czułam bólu. Uczucie które mnie ogarniało niwelowało wszelkie odczucia fizyczne. Nie wiedziałam jak je określić. Było to połączeniem paniki, strachu, bezsilności i... gniewu. Niewyobrażalnego gniewu oraz rozpaczy które rozsadzały mnie od środka. Płuca paliły mnie żywym ogniem. Niekontrolowany krzyk wyrwał się z głębi gardła by po chwili zostać zagłuszonym przez poduszkę, którą z całej siły docisnęłam do twarzy.
- Nie. Nie teraz. Nie dzisiaj! Błagam! - już od godziny próbowałam się uspokoić, co nie wychodziło mi najlepiej, coraz więcej słonych łez odnajdowało drogę na moich policzkach. W jednej chwili ciało ogarnęły drgawki nad którymi nawet nie próbowałam zapanować. Nie było sensu.
Kolejne obrazy. Kolejny cios. Kolejna śmierć. Tym razem ugodzona zostałam w samo serce. Głośny szloch wypełnił mój pokój. Już nic nie widziałam, nieprzenikniona ciemność wdzierała się do mojego umysłu uniemożliwiając zapanowanie nad samą sobą. Zagłębiałam się coraz bardziej w mroczną otchłań, która z każdą chwilą pochłaniała mnie coraz bardziej.
Już nie miałam sił. Po prostu leżałam i płakałam przez mocno zaciśnięte oczy. Drgawki nie ustawały, jednak nieco złagodniały. Niestety czułam się jeszcze gorzej. Miałam wrażenie jakbym znajdowała się w zupełnie innym świecie. Nie docierały do mnie żadne bodźce zewnętrzne, w uszach mi szumiało, za to gdy uchyliłam oczy nadal widziałam ciemność.
Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w takim stanie i zdziwiłam się gdy przez szum przedarł się bardzo niewyraźny oraz cichy krzyk. Przez chwilę myślałam iż należał on do mnie, jednak za drugim razem usłyszałam go wyraźniej. Rozpoznałam w nim głos jednego z mieszkańców pizzerii, ale nie mogłam przyporządkować go do żadnego z nich. Był nieco wyższy, pełen strachu i grozy.
Gwałtownie podniosłam się do siadu przez co zakręciło mi się w głowie. Mimo wszystko wstałam i na oślep ruszyłam w kierunku w którym powinny znajdować się drzwi. Gdy do nich dopadłam otworzyłam je zamaszystym ruchem. Nie zastanawiając się dłużej podbiegłam w głąb korytarza. Nieprzeniknioną ciemność zastąpiły mroczki, które nadal zakrywały mi obraz, ale na tyle abym mogła swobodnie się rozejrzeć. Byłam jak w transie, nie panowałam nad tym co robiłam. Moje ciało poruszało się wbrew mojej woli, chociaż w sumie byłam ciekawa co się stało.
Po drugim zakręcie zauważyłam otwarte drzwi. Nie miałam pojęcia dokąd one mogły prowadzić, jednak bez chwili wahania podbiegłam do nich. Miałam dziwne przeczucie, że liczyła się każda sekunda. I nawet nie zdziwiłam się gdy spoglądając do środka zobaczyłam schody prowadzące do piwnicy. Po zaledwie paru sekundach, przeskakując co dwa lub trzy schodki i o mało nie łamiąc sobie nóg znalazłam się na dole. Widok który tam zastałam, przeraził mnie nie na żarty. Pod lewą ścianą siedziała zapłakana Chica, za to nad nią pochylała się ta dwu metrowa karykatura. Nie zwracając na mnie uwagi, zamachnęła się wielką łapą aby zadać cios kurczakowi. Instynktownie rzuciłam się w stronę dziewczyny. Z niewiarygodną szybkością dopadłam do niej i gdy tylko moje palce zetknęły się z jej ręką przeniosłam nas tuż przed drzwi piwnicy. Dalej nie byłam w stanie.
Chica nie wiedząc co się dzieje zaczęła panicznie rozglądać się na boki. Ja próbowałam pozbierać się z ziemii, co nie szło mi za dobrze. Mroczki przysłaniały mi już prawie cały obraz. Czułam jak z każdą sekundą ulatuje ze mnie coraz więcej sił. Mimo to podniosłam się na nogi chcąc jak najszybciej zablokować drzwi, jednak gdy tylko się odwróciłam musiałam z powrotem paść na ziemię, unikając wielkiej łapy która o włos minęła moją głowę. Szczęście nie trwało jednak zbyt długo, bo gdy tylko zerknęłam w bok aby ocenić sytuację bestia złapała mnie i rzuciła w ścianę na drugim końcu korytarza, tak jakbym była tylko szmacianą lalką. Gdy tylko moje plecy zetknęły się z betonem, uszło ze mnie całe powietrze. Osunęłam się na ziemię próbując wziąć oddech, co nie do końca mi się udało. Miałam wrażenie jakbym nie miała płuc, jakby w jednej chwili zniknęły, wyparowały. Przez dłuższą chwilę nie mogłam złapać tchu. Gdy już łzy stanęły mi w oczach, coś jakby się odblokowało pozwalając mi na zachłystnięcie się powietrzem, po którym przyszedł bolesny kaszel.
Na ścianie widniało sporych rozmiarów pęknięcie, jednak ja swoją uwagę starałam się skupić na potworze który już zaczął szarżować w moją stronę, na czterech łapach, jak jakieś zwierzę.
Nagle wszystko widziałam jak w zwolnionym filmie. Karykatura nagle jakby zwolniła, za to do mojej głowy zaczęły napływać coraz to nowe myśli. I właśnie w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że mogę to wreszcie skończyć, że wystarczy nic nie robić, a wszystko zniknie. To będzie koniec. Cierpienie..., smutek..., samotność... To wszystko z czym borykałam się przez ostatnie lata. W końcu... W końcu będę wolna...
Na moje usta pierwszy raz od bardzo dawna wkradł się jakby cień uśmiechu. Film znowu wrócił do normy, a potwór zaczął się zbliżać w moją stronę. Ja jednak się nie bałam, nie uciekałam. Zamknęłam oczy rozluźniłam się i czekałam spokojnie na cios który byłby moim wybawieniem.
Właśnie. Byłby. Byłby gdyby nie pewna nierozważna dziewczyna która zaczęła drzeć się w niebo głosy, wołając o pomoc. Dreszcz przeszedł po moim ciele gdy bestia zatrzymała się, po czym zwróciła się w stronę już uciekającej blondyny, po czym ruszyła w pogoń za nią. Strach ponownie wziął nade mną górę. Nie. To nie tak miało być. Oddech stał się cięższy niż zazwyczaj, a ciało stawało się coraz bardziej bezwładne. Dźwięki dochodziły do mnie tylko po części, co chwila przerywane szumem.
Nie mogłam pozwolić jej zginąć. Szybko potrząsnęłam głową, po czym wróciłam do śledzenia wzrokiem gonitwy. W pewnym momencie przed potwora wybiegł Golden, który niczego się nie spodziewając wpadł prosto na niego. Bestia odepchnęła go do przodu wprost na uciekającą Chicę, w wyniku czego oboje wylądowali na ziemi.
Oszołomiony potwór zaczął powoli zbliżać się w ich stronę. A ja nie mogłam nic zrobić. Patrzyłam tylko jak misiek i kurczak w przerażeniu cofali się, aż nie napotykali ściany. Karykatura wykorzystała to przyspieszając by po chwili odbić się od ziemi i skoczyć wprost na nich. I w tamtym momencie przerażona, nawet się nie zastanawiając przeniosłam się wprost nad potwora. Gdy na niego spadłam wylądowaliśmy tuż przed nastolatkami. Mocno chwyciłam się jego pleców nie bardzo wiedząc co dalej. Potwór zaczął wierzgać próbując zrzucić mnie z siebie. Raz po raz obijał się o ściany, a ja latałam raz w jedną raz w drugą stronę. Coraz trudniej było mi się utrzymać. W końcu gdy już miałam odpuścić na jego karku ujrzałam pstryczek którym go wcześniej włączyłam. Odczekałam chwilę i w ostatniej chwili mocno podciągnęłam się na ręce i wyłączyłam to ustrojstwo. Jednak w tym samym momencie w okolicach lewego i prawego boku tuż pod płucami poczułam ukłucie, któremu towarzyszył niemiłosierny ból. Karykatura wbiła we mnie swoje wielkie szpony, po czym rzuciła mną tak mocno, że wylądowałam około pięć metrów dalej.
W pierwszej chwili byłam tak oszołomiona, iż nie miałam pojęcia co się stało. W drugiej usłyszałam głośny huk spadającego metalu, za to w trzeciej jak przez mgłę zauważyłam dwie zbliżające się w moją stronę sylwetki. Po tym straciłam kontakt z rzeczywistością, mając cichą nadzieję że już nie będę musiała tam wracać...
CZYTASZ
Dlaczego Ja? /FNAF/
FanfictionCzym jest śmierć. Porzuceniem ciała? Przepustką do raju? Niektórzy wierzą w teorię reinkarnacji. Inni uważają że dusza zanika. Jednak prawda jest zupełnie inna niż mogłoby się wydawać. Spytacie zapewne skąd JA mogę cokolwiek o tym wiedzieć. Otóż...