Rozdział 5 - Propozycja

739 58 10
                                    

Zebrani goście zaczynają klaskać i wybucha ogólna radość. Książę wstaje i wsuwa mi na serdeczny palec pierścionek.

Zauważam, że to ten sam odcień niebieskiego, co na portrecie króla Charlesa w bibliotece

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zauważam, że to ten sam odcień niebieskiego, co na portrecie króla Charlesa w bibliotece. Może to tylko przypadek? A może właśnie dostałam kolejny element układanki, której nie jestem nadal w stanie ułożyć?

Jestem tak zamyślona, że nawet nie zauważam, kiedy usta księcia Theodore'a lądują na moich. Zaskoczona, od razu chcę go odepchnąć i nawrzeszczeć na niego, jak śmie, ale dociera do mnie, że właśnie zgodziłam się na to, żeby zostać jego żoną, więc nie powinnam protestować. Niechętnie odwzajemniam pocałunek i odkrywam, że usta księcia są o wiele przyjemniejsze niż wcześniej przypuszczałam. Miękkie, delikatne, poruszające się dokładnie tak, jakby były stworzone dla moich ust...

Stop.

Odrywam się od księcia, a tłum wydaje się być jeszcze bardziej szczęśliwy. Uśmiecham się do nich szeroko, żeby pokazać im jak bardzo się cieszę. Czasami wydaje mi się, że minęłam się z powołaniem. Zamiast księżniczką, powinnam być aktorką.

- Masz plamę na garniturze - mówię Theodorowi na ucho, a on marszczy czoło.

- Przepraszam na chwilę - kłania się i wychodzi, zapewne do łazienki.

Wraca na przyjęcie po dłuższej chwili, w nowym garniturze. Podchodzi do mnie i prosi mnie do tańca, wcześniej jednak dokładnie oglądając moje ręce.

- Już się zemściłam, możesz być spokojny - mówię z satysfakcją.

- Wspaniale - kwituje ze złośliwym uśmiechem. - W takim razie, teraz ty uważaj.

>>>

Przyjęcie kończy się późno, więc padam ze zmęczenia. Ledwo jestem w stanie się wykąpać, ale rezygnuję z pomocy Kimberly i ją odsyłam. Zakładam koszulę nocną i gdy w końcu zmierzam do łóżka, słyszę pukanie do drzwi.

Zaskoczona, podchodzę do nich i je otwieram. Widzę księcia Theodore'a, który wpycha się do pokoju i zamyka drzwi.

- Czego chcesz? - Warczę, ale on tylko przyciska mnie do ściany i zaczyna gwałtownie całować. Jego język wdziera się przez moje usta, gorączkowo próbując nawiązać kontakt z moim. Jestem zdziwiona jego zachowaniem, mam ochotę kopnąć go w krocze i wywalić z pokoju, ale jednocześnie zaczyna mi się to podobać, więc mu się poddaję, zapominając o swoich wcześniejszych założeniach.

Kiedy zaczyna brakować nam powietrza, Theodore odsuwa się ode mnie, ale odległość między nami nie jest duża. Patrzy mi w oczy.

- Posłuchaj, skarbie - zaczyna. - Nie myśl, że małżeństwo z tobą jest szczytem moich marzeń. Wcale nie chcę tego robić, ale twoja babka w dziwny sposób przekonała do tego moich rodziców. Mam zupełnie inne plany na przyszłość. Od zawsze wiedziałem, że to mój brat odziedziczy tron, więc byłem przekonany, że będę miał spokój. Chciałem podróżować po całym świecie, ale okazało się, że jest szansa, żebym i ja został królem - przewraca oczami. - Bez urazy, ale nie widzę siebie przy twoim boku do końca życia. Małżeństwo, dzieci - wzdryga się. - To nie jest moja rzecz, okej? Ty też nie chcesz zostać moją żoną, więc dajmy sobie... powiedzmy, że trzy miesiące narzeczeństwa, podczas którego będziemy udawać do siebie wielką miłość, żeby zadowolić nasze rodziny i poddanych. A potem coś wymyślimy i zerwiemy ze sobą z wielkim hukiem.

- Widzę, że wszystko sobie dobrze zaplanowałeś - zauważam. - I potrafisz się wyluzować, a myślałam, że nigdy nie wyciągasz kija z tyłka.

- Pozory, moja droga, pozory - odpowiada z cwanym uśmiechem. - Nigdy nie musiałaś udawać?

- Ostatnio tylko przez ciebie - wzruszam ramionami.

- Co z moją propozycją? Trzy miesiące odstawiania tej szopki, zerwanie i oboje jesteśmy wolni.

- Brzmi nieźle - przyznaję. Przyglądam się swojemu pierścionkowi zaręczynowemu. - Skąd masz ten pierścionek?

- Należał do którejś z moich praprababć - odpowiada obojętnie. - A coś z nim nie tak?

- Nie, w porządku. Tak tylko pytam, z ciekawości.

- Skoro wszystko jasne, będę się zbierał - ponownie przyciąga mnie do siebie i przybliża twarz do mojej.

- Co robisz? - Protestuję.

- Spodobały mi się nasze pocałunki, to bardzo przyjemna sprawa - mówi z krzywym uśmiechem. - W końcu, przez trzy miesiące będziesz moją narzeczoną, więc możemy sobie na to pozwolić. Nie spodziewałem się, że tak dobrze całujesz.

- Też jesteś niezły, co jest zupełnie dla mnie niezrozumiałe... - przyznaję, a on zamyka mi usta kolejnym pocałunkiem.

CDN.

Princess from Northern Wonderia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz