4. Węzły

208 24 4
                                    


Tydzień. Od tygodnia go unikała. Na początku było ciężko, bo za każdym razem, gdy tylko słyszała jak ktoś wymawiał jego imię, dostawała gęsiej skórki. Po ich ostatnim spotkaniu, naprawdę zaczynała się go bać. Dlatego prosiła Ykhar o przydzielenie do sprzątania piwnicy czy lochów, zbierania roślin w głębi lasu, a także bycie bram Kwater Głównej. Chciała po prostu być sama. Chciała być jak najdalej od niego. Nie zdawała sobie sprawy, że on również robił wszystko, aby się z nią nie spotkać. W większości przypadków nie mogła się jednak długo napawać samotnością, ponieważ towarzyszył jej Nevra. Nie znała go od tej altruistycznej strony. Pomagał jej w myciu podłóg, trzymał drabinę, na której stała i nie wspomniał słowem o Ezarelu, a przecież widział jak wybiegła pamiętnego popołudnia z sali alchemicznej. Już wtedy wywarł na niej wrażenie, bo otarł łzy, pogłaskał po plecach i zabrał na stołówkę, gdzie w milczeniu pili gorące mleko z miodem. Nic nie mówił, po prostu był, a w tamtej chwili tylko tego potrzebowała. Jego obecność naprawdę pomagała dziewczynie zapomnieć  o niebieskowłosym. Miała wrażenie, że udało jej się wyleczyć z tych cholernych motylków w brzuchu, bo kiedy dowiedziała się od Karenn, że Ezarel od kilku nocy spotyka się z Eweline w pokoju elfki, wzruszyła jedynie ramionami. 

- Nie rozumiem, jak można wchodzić dwa razy do tej samej rzeki - mruknął wampir, trzymając mocno drabinę, na której stała białowłosa. 

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. To był pierwszy raz od tygodnia, kiedy wspomniał o Ezarelu. Pewnie dotarły do niego wieści Karenn o nocnych schadzkach elfów i musiał wyrzucić z siebie wszystko, co go trapiło. Po jego minie mogła wywnioskować, że nie popiera zachowania swojego przyjaciela i tu wcale nie chodziło o fakt, że na nowo zaczął spotykać się z elfką. Nie zamierzała jednak na niego naciskać. Gdy ostatnim razem próbowała wyciągnąć z kogoś informacje, nie skończyło się to dla niej najlepiej.

- Mnie nie pytaj. Nie wiem w ogóle jak można się z kimś spotykać tylko dla zabawy - odpowiedziała, podskakując, aby domyć najwyższy element bramy. 

- Jeśli dwie osoby tego chcą, to dlaczego nie - powiedział cicho, spuszczając wzrok. No tak, Nevra nie był pod tym względem święty. Swoje postępowanie jednak tłumaczył tym, że nigdy nie dawał żadnej swojej wybrance nadziei, a przynajmniej tak mu się wydawało. Zawsze wszystkim powtarzał, że kobiety są najpiękniejszymi cudami świata i każdą z nich starał się traktować wyjątkowo. Może dlatego nie chciały przyjąć do wiadomości, że Nevra wcale ich nie kocha? W każdym razie, musiał się chyba bardzo przejąć uwagą swojej towarzyszki i przez chwilę zapomniał o trzymaniu drabiny, gdyż skacząca na niej Shay straciła równowagę i spadła wprost w ramiona chłopaka, który na szczęście zdążył ją złapać. 

- Ktoś aniołkowi urwał skrzydełka? - zapytał z delikatnym uśmiechem, a dziewczyna nie potrafiła go nie odwzajemnić. 

- Głupi jesteś, wiesz? Miałeś tylko trzymać drabinę! - zawołała i szturchnęła go lekko w ramię. Mogliby pewnie zacząć się przekomarzać, co skończyłoby się bitwą na brudną wodę do mycia bramy, ale wampir miał inne plany. Wtulił ją w siebie mocno i zaczął przepraszać.

Zaskoczona jego zachowaniem, westchnęła cicho, próbując uspokoić bicie serca. Nie wiedziała czy rozszalało się ono tak z powodu lęku przed bolesnym upadkiem z drabiny, czy może to brunet tak na nie działał? 

Delikatny powiew wiatru sprawił, że do nozdrzy dziewczyny doszedł przepiękny zapach. Słodki, a jednocześnie ostry, mocny, ale nie duszący. Znała go, choć dopiero drugi raz miała z nim styczność. Zamknęła oczy i wtuliła swoją bladą twarzyczkę w zagłębienie w szyi chłopaka, chcąc, żeby ta chwila trwała wiecznie, by mogła do końca swych dni napajać się tym niesamowitym i kojącym ból zapachem. 

- Wybaczcie, że wam przeszkadzam... 

Pojawienie się Karenn, kompletnie wybiło ich z tropu, a przynajmniej ją. Znała charakter wampirzycy, a ona naprawdę nie lubiła być tematem plotek w Eldaryi. Nevra wydawał się jednak nie przejmować faktem, że jego wścibska siostra zastała ich w takich a nie innych okolicznościach. Mogłaby nawet zaryzykować stwierdzeniem, że nawet go to ucieszyło. 

- Stało się coś, krasnalu? - zapytał, ukazując światu rząd śnieżnobiałych zębów. 

- Miiko chce cię widzieć w Kryształowej Sali. To podobno pilne - powiedziała spokojnie, spoglądając na Shay, która nadal znajdowała się w ramionach chłopaka. Nie chciała ich opuszczać. Czuła się w nich tak bezpiecznie... a spotkanie z kitsune oznaczało wyprawę na dłuższą misję.

Nevra musiał wyczuć jej obawy, dlatego po chwili postawił ją na ziemi i ucałował w czoło, aby dodać odwagi. Może misja w terenie to nie jest wcale taki zły pomysł? Odpocznie, wyciszy się, zapomni o nim...

Weszła niechętnie do sali, w której czekała na nią już szefowa Lśniącej Straży. Choć była tu już wiele razy, dopiero teraz zauważyła, że panował tu wręcz pedantyczny porządek. Wszystko wydawało się takie sterylne jak w prywatnych klinikach w jej świecie.

- Skończyłaś już podziwiać? - Z rozmyśleń wyrwał ją ostry niczym brzytwa głos Miiko. Jej spojrzenie było takie samo-przenikliwe, wywołujące lęk. - Jak się pewnie domyślacie, mam dla was misję. Wyruszycie za dwie godziny do Królestwa E... - Dziewczyna dalej nie słuchała. Nie dlatego, że nie chciała, ale po prostu nie była w stanie. Dotarło do niej, że poza nią i kitsune w Sali znajdował się jeszcze on. Nie patrzył na nią, choć w sercu błagała, aby zwrócił na nią uwagę. Jej prośby nie zostały jednak wysłuchane. 

- Dlaczego z nim? - zapytała szeptem samą siebie. 

- Coś mówiłaś? - rzucił niby od niechcenia.

Zacisnęła pięści na słowa chłopaka. Chciała się uspokoić, ale jego obojętny ton wyprowadzał ją z równowagi. 

- Tak! Pytałam dlaczego akurat ty! Miiko, moim przełożonym jest Nevra, dlaczego nie mogę wykonać tej misji razem z nim? Albo dlaczego zamiast mnie nie wyślesz, któregoś z jego podopiecznych? Dlaczego...? - Wydawało się, że pytań nie było końca i choć autorytarna szefowa Lśniącej Straży mogła już dawno stracić cierpliwość, to ku zdziwieniu białowłosej, uważnie jej słuchała. Nie denerwowała się, tak jakby spodziewała się każdego słowa, każdej wątpliwości. 

- Kiedyś tworzyliście wspaniały duet. Nawet zbrodnia, której się wobec ciebie dopuściliśmy nie sprawiła, że przecięły się między wami węzły. Coś się jednak popsuło i podczas tej misji macie wszystko naprawić. Macie rozwiązać nie tylko problemy Eslido, ale także wasze - powiedziała spokojnie, zaciskając dłonie na swojej lasce. Następnie kazała im opuścić Salę i przygotować się do wyprawy, co bez zbędnych słów uczynili. 

Spakowała wszystkie potrzebne rzeczy, co zajęło jej niecałą godzinę. Nie wiedząc co ze sobą dalej począć, po prostu położyła się łóżku, ukrywając zatroskaną buzię w poduszce. Miiko nakazała im na nowo połączyć węzły, ale czy między nią a Ezarelem jakiekolwiek... kiedykolwiek istniały? Kiedy wpoił w nią eliksir zapomnienia, wykonywał rozkaz, a ten pocałunek nic dla niego nie znaczył. Kiedy próbował ją uchronić przed złem całego świata, robił to tylko po to, aby uciszyć swoje sumienie, ale... ale przecież uratował ją przed utonięciem, towarzyszył i wspierał podczas misji zabicia hamadriady! Dlaczego więc tak się zmienił? Dlaczego nie chciał z nią rozmawiać o swoich problemach skoro pozbycie się jej zmartwień było dla niego priorytetem? Dlaczego nie powiedział, że chce wrócić do Eweline? 

Nie usłyszała jak ktoś wchodzi do środka. Nawet nie wiedziała czy na pewno zamknęła drzwi. Była zbyt zajęta swoimi myślami, aby przejmować się taką błahostką. Dopiero zapadanie się materaca w jednym miejscu, zmusiło ją do powrotu do rzeczywistości. Podniosła niechętnie głowę i spojrzała na elfa, który uciekał wzrokiem po całym pokoju.

- Musimy porozmawiać - wyrzucił w końcu z siebie i niepewnie odgarnął jej grzywkę z fiołkowych oczu.


~*~

Nie wiem, co powiedzieć, więc przypomnę tylko, że jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie! Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest jak na razie najgorszy, ale pisanie o takiej porze ewidentnie mi nie służy... Wybaczcie :<

FiolkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz