Bonus Świąteczny

478 30 5
                                    

Dzisiaj wigilia. Kamil razem z Ewą zaprosili do nas rodzinę Prevc. O dziewiątej mają lot z Lublany, więc gdzieś o dwunastej będą w Krakowie. Stwierdziłam, że wstanę już i pomogę szwagierce. Leny już dawno nie było w pokoju. Wyciągnęłam z szafy luźne dresy i t-shirt. Przebrałam się i zeszłam na dół. W salonie Kamil ubierał choinkę razem z Leną, więc ja postanowiłam, że pomogę Ewie.

- Co mam robić? - zapytałam, a blondynka się wystraszyła. Zmierzyła mnie wzrokiem.

- Już miałam mówić, Kamykowi, żeby cię obudził. - zaśmiała się. - Możesz lepić pierogi, a później je ugotujesz.

Jak blondynka, rozkazała tak zrobiłam. Po półtorej godziny, skończyłam. Mój braciszek przed chwilą pojechał do Krakowa po rodzinę Prevc, a ja wzięłam się za gotowanie barszczu. Z kolei bliźniaczka robiła kompot z suszu. Gdy wszystkie czynności kuchenne zostały zakończone, wzięłam się za nakrywanie stołu wigilijnego. Z barku zabrałam jedenaście talerzy, sztuczców, szklanek oraz serwetek. Rozłożyłam wszystko, a następnie rzuciłam się na kanapę, gdzie obijała się starsza siostra.

- Uważaj trochę co? - syknęła i chciała mnie zepchnąć z sofy, a ja pociągnęłam razem ze mną. Bliźniaczka wylądowała tym razem na mnie. Jęknęłam z bólu, gdy Lena upadła na moją ręke. Wstała ze mnie i zaczęła się śmiać. - Świetną aktorka jesteś.

- Kurde, Lena mnie na serio boli! - warknęłam, a ona spojrzała na mój nadgarstek, który był spuchnięty.

- Bierz kurtkę i jedziemy do szpitala. - odparła siostra i pomogła mi wstać. Oznajmiła Ewie o naszym wybryku, a następnie dołączyła do mnie do auta. Odpaliła samochód i ruszyła w stronę szpitala.

Po około dziesięciu minutach byliśmy na parkingu szpitalnym. Weszłyśmy do środka. Od razu lekarz mną się zajął. Usiadłam na krzesełku, a on oglądał mój nadgarstek. Z każdym ruchem bolało coraz bardziej.

- Akurat na święta nabawiła się pani zwichnięcia stawu w nadgarstku. - wyciągnął z szuflady jakąś materiałową opaskę i nałożył mi ją na nadgarstek. - Masz w tym chodzić, a za dwa tygodnie, zapraszam cię na wizytę. - kiwnęłam głową i wyszłam z sali. Na korytarzu była Lena.

- Ewka dzwoniła, że Kamyk już jest i powiedział, że najchętniej to przywiązał by nas do krzeseł z daleka od siebie. - zaśmiała się siostra, a ja razem z nią. Wyszłyśmy ze szpitala i ruszyłyśmy w kierunku domu. Weszłam do środka. Zdjęłam buty i kurtkę.

- Liliana, Lena do salonu raz. - usłyszałam głos mojego starszego brata. Poszłam do salonu, gdzie siedział Kamil, bracia Prevc i ich siostry. Ewa była chyba na górze razem z rodzicami Słoweńców. - Was we dwie same zostawić to się kończy to szpitalem!

- Jak same? Byłyśmy z Ewą. - odezwałam się, a skoczek spiorunował mnie wzrokiem. - Dobrze, już będę cicho. - do salonu wkroczyła Ewa.

- Jezusie, Lila co jest z twoją ręką? - chciała złapać za nadgarstek lecz szybko zabrałam go.

- Mam zwichnięty staw nadgarstka.

- Dzięki bogu tylko tyle. - odetchnęła z ulgą. - Ale teraz radzę wam przygotowywać się do kolacji, która jest o siedemnastej. - posłała mi uśmiech i poszła do kuchni. 

Złapałam Domena za rękę i poszłam z nim do mojego i Leny pokoju. Położyłam się na łóżku, a on obok mnie. Leżeliśmy, tak w ciszy dopóki jej nie przerwał.

- Wy to z Leną zawsze coś głupiego odwalicie. - zaśmiał się i pstryknął mnie w nos. - Ja tak miałem z Cene i Peterem.

- Zawsze to młodsze obrywa. - westchnęłam.

O szesnastej zaczęłam się zbierać. Z szafy wyciągnęłam beżową bluzkę z długim rękawem i bordową spódnicę. Zabrałam naszykowane ciuchy i weszłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel. Umyłam włosy. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Włosy wysuszyłam i wyprostowałam. Ubrałam wcześniej naszykowane ubrania, a następnie opuściłam pomieszczenie. Na moje miejsce weszła Lena. Zrobiłam makijaż. Na nogi nałożyłam czarne rajtuzy, a na stopy buty na obcasie. Poczekałam na bliźniaczkę i razem z nią zeszłam na dół, gdzie już prawie wszyscy byli. Po przeczytaniu Pisma Świętego przez Lenę, zaczęliśmy składać sobie życzenia. Chodziłam w tą i w tą. Gdy każdy złożył każdemu domownikowi życzenia, zaczęła się kolacja. Spróbowałam każdej z potraw, z resztą jak każdy. Po skończonej kolacji zaczęła się przygoda z prezentami. Od rodziców Domena dostałam książkę i jakieś perfumy. Od Petera i Cene bransoletkę, a od Domena case z naszymi zdjęciami i drugi naszyjnik z naszymi inicjałami. Na koniec został jeden duży prezent, który był dla mnie i blondynki. Rozpakowałyśmy go. Była to wielka ramka z naszymi zdjęciami. Jak byłyśmy małe, niektóre zdjęcia były zrobione niedawno. Spojrzałyśmy w stronę naszego brata i Ewy. Rzuciłyśmy się na nich. Do grupowego uścisku dołączyli rodzice Domena, Petera, Cene, Niki i Emmy, chłopaki i dziewczynki. No nie powiem udane święta!

***


WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! 🎄🎉

Tylko raz || Domen PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz