5.Old,old mystery

16 2 0
                                    

Za oknem wiała wichura. Moje oczy były przekrwione. Stałam w starym magazynie na North Street i wyczekiwałam aż Tyler wyjawi mi gdzie jest obecnie Zayn. Najtrudniejszym co mogło się przytrafić to jego brak. Dlatego właśnie za wszelką cenę chciałam go odzyskać. Będąc świadomoa ryzyka odłożyłam kubek z gorącą herbatą na okrągły stolik i spojrzałam z wyczekiwaniem na Tyler'a. On natomiast szukał w swoim laptopie pełnych danych, które miał już zgrane na folder.

- Avenue Street 56/17

- przecież to jest w Nowym Yorku!!- wykrzyczałam podenerwowana- jak z Waszyngtonu znalazł się w Nowym Yorku?! Dlaczego akurat tam?

- Cam, ja naprawdę tego nie wiem. Nie wiem dlaczego uciekł akurat tam, ale wiem, że wsiadamy do auta i do niego jedziemy.

- najpierw muszę przeprowadzić operację. Obiecałam, że to zrobię. Mama koleżanki ufa tylko mi

- ohh. No dobrze, więc jadę z tobą. Zaczekam gdzieś w głębi szpitalu, wypije kawke, poczytam gazetkę i...

- dobra. Wiesz co Tyler? Lepiej zostań w aucie.

- ale muszę wziąść Zack'a- lekko się uśmiechnął

- żartujesz sobie ze mnie do cholery?!!
Zack'a?! Tego wariata, który kiedyś zjadł chipsy popijając sokiem z borówek, marchwi i aloesu na raz?! Tym samym, który kiedyś wywalił się z wózkiem mojej sąsiadki Bethany i jej dziecko miało wielkiego siniaka na ręce?!!

- tak

- nie ma opcji Tyler!!

- ale...

- nie. Idę ratować mój związek!! Idę ratować moją rodzinę! Nie potrzebuje uwag jakiego chłopaka wybrałam i dlaczego spieprzył. Zack wtrąca się w każde życie.

- no...dobra

20minut później

- na serio?- powiedziałam z pretensją w głosie

- no co? Musiałem go zabrać. Obiecałem mu męski wypad

- ughh Tyler!! Jak ty mnie...- popatrzyłam na niego wkurzona, a on tylko wzruszył ramionami.

Zack siedzący na tylnym siedzeniu cały czas puszczał Lady Gagę, żarł chipsy brudząc całe auto i rozsypując je wszędzie. Mlaskał, charkał i śmiał się wyglądając głową przez okno jak jakiś pies latem. To było nie do zniesienia.

Jednak mimo wszystko wytrzymałam to, bo wiedziałam że nie może mnie to dekoncentrować. Musiałam skupic się na operacji i Zaynie. Ale nie Zaynie podczas operacji, bo wyszedłby kurczak w śledziu i pewnie wszystkie narządy by na tym ucierpiały. Przeszczep serca nie był najłatwiejszym co mnie w życiu spotkało, ba właściwie jedną z najtrudniejszych operacji. Lecz udało mi się to. Byłam szczęśliwa, że mogłam pomóc kolejnemu życiu. By nadal się rozwijało. Wtedy pomyślałam o Sammym. Siedzi pewnie teraz z opiekunką, rysując. Tak bardzo chciałam już skończyć zamartwianie się i w końcu działać. Lecz jedyne co z tego mi wychodziło to ciągłe rozmyślenia nad tym. Wiedziałam, że go uratuję. Bo muszę go uratować. Nie wyobrażałam sobie tylko tego, że umrze. A miałam bardzo rozległą wyobraźnie.

Wsiadłam z powrotem do auta, a Zack siedział z obrażoną miną, bo powiedzieliśmy mu, że nie zatrzymamy się na kebaba, bo nie mamy na to czasu. On stwierdził, że umrze za nim dojedziemy do Nowego Yorku. W sumie nie płakałabym. Zachowywał się jak dziecko, ale był przyjacielem Tyler'a, dlatego go znosiłam.

Jechaliśmy długo. Nawet nie pamiętam ile dokładnie, ale wiem że kilka dni upłynęło od tego. Możliwe, że już szukają kogoś innego na moje miejsce w szpitalu, bo powiedziałam, że nie będzie mnie tylko 2 dni. Nie wiedziałam, że podróż nam tak zejdzie.

Zack wyszedł z plecakiem górskim, w którym miał zapakowane jedzenie. Wcześniej nie zauważyłam go, więc powiedziałam mu, że pójdzie razem z Tylerem do jakiejś knajpki, a ja porozmawiam na spokojnie z Zaynem. Ale on już nie chciał. Obraził się i musieliśmy razem z tym rudzielcem i jego plecakiem, na który narzekał leźć do domu Zayna. Zdziwiło mnie, że w ogóle w Nowym Yorku jest jakiś dom. Ale najwyraźniej jakieś były. W jednym udomowił się Zi. Po pół godzinie doszliśmy. Tyler spocony z plecakiem Zacka na plecach, ja cała podenerwowana i Zack wpierdalający drożdżówkę ze stacji benzynowej.

Mieliśmy problem z wejściem do domu, bo Zack ubrudził sobie swój szary sweter i powiedział, że brudny w gości nie idzie. Więc Tyler dał mu jakąś koszulke z jego plecaka i wszystko było już okay.

Cała w nerwach zapukałam do drzwi i otworzył mi on. Rzuciłam się mu na szyje, a Tyler mocno się uśmiechnął. Od zawsze wiedział, że kocham Zayna bezwarunkową miłością. Gdy w końcu go puściłam, widziałam że nie jest zbytnio zadowolony. Natomiast Zack pochwalił krawat Zayna, poklepał go po ramieniu i następnie krusząc wszędzie swoją drożdżówką wszedł jak gdyby nigdy nic do środka. Łaził po całym domu oglądając go jakby było to jakieś muzeum. Tyler poszedł się przejść, a Zayn i ja weszliśmy do jego sypialni i zamknęliśmy się na klucz.

Zaczęliśmy długą rozmowę. W końcu Zayn zaczął schodzić na temat, który najbardziej mnie interesował:

- gdy mój ojciec miał 20 lat jakieś służby się na niego uwzięły. Potem okazało się, że te służby wysłały do niego jakąś mafię. Ale przed moimi narodzinami ojciec zniknął. Zawsze wychowywała mnie matka. Jacyś ludzie zawsze byli nad nami i to obserwowali. Natomiast podobno ta mafia ściga członka rodziny dopiero, gdy ukończy 20 lat. Dlatego musiałem wyjechać. Historia zatacza koła. Myślałem, że już nigdy nie wrócę...tak, jak mój ojciec- pojedyncza łza wydobyla sie z jego oka, a ja mocno go przytuliłam. Nie wiedziałam o tym, myślałam, że znał ojca ale że jego rodzice wzięli rozwód. Zayn nigdy mi o tym nie wspominał.

- to naprawdę przykre co cie spotkało

- ale nie przejmuje się sobą. Tylko mój ojciec odszedł dla mojego dobra. Ja musiałem odejść dla dobra Sama- spuściłem głowe na dół, a ja objęlam jego twarz rękami.

- rozumiem Zayn. Ja to wszystko rozumiem. Nie chcesz narażać Sama. Lecz on cię potrzebuje. I właśnie dlatego od dzisiejszego dnia jesteśmy w tym razem. Nie wyobrażam sobie żebyś sam rozprawiał się z demonami z przeszłości. Przed tym samym uchronimy Sama. Będziemy go zawsze chronić i będziemy chronić siebie nawzajem. Kocham cię Zayn i nie odejdziesz, bo będziemy walczyć. Zawsze i na wieczność Zayn- uśmiechnęłam się do niego, a on mocno mnie uścisnął.

- nie wiem czy to dobry pomysł, lecz zgadzam sie na niego nie cierpię rozłąk z tobą. Kocham cię. I zawsze będę cię kochał.

Nagle dostałam wiadomość spojrzałam na swój telefon, a to co zobaczyłam zafundowało mi zawał:

NIEZNANY: MAMY TWOJEGO SYNA. ODDAJ NAM ZAYNA, A MAŁEMU NIC SIĘ NIE STANIE. SPRZECIW SIĘ A WYDŁUBIE MU OCZY I POWIESZĘ SOBIE NAD ŁÓŻKIEM

- Z...Zayn- pokazałam mu telefon z wiadomością.

- walka się zaczęła- powiedział tylko, a ja skinęłam głową.

1040 słów XOXO

Need you nowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz