6. More than family

11 1 1
                                    

Wyszliśmy razem z Zaynem z pokoju. Byłam przerażona. W tej chwili nie uspokoiłoby mnie nic. Em...No może szklanka whisky. Ale nie na to pora. Musieliśmy zająć się planem. Miałam nadzieję, że Zayn ma jakiś plan. Musiał mieć...

Podążyliśmy do kuchni, napotkaliśmy w niej Zack'a, który wyżerał jedzenie z lodówki. Gdy nas zobaczył, uśmiechnął się mocno i pomachał kanapką. Wtedy wpadł mi pomysł do głowy:

- Zayn, a może byśmy tak...wykorzystali Zack'a?- szepnęłam mu do ucha.

Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale w końcu uznaliśmy, że to jedyny sensowny plan na tę chwilę. Zack nadal się uśmiechał. Poklepałam go po ramieniu:

- Zrobisz coś dla nas?- spytałam niepewnie.

- Ja? Oczywiście. Jak mogę wam pomóc drodzy przyjaciele?

- Będziesz musiał iść w jedno miejsce i kogoś zastrzelić- powiedział pewnie brunet.

- Ż...że co?!- Zack się oburzył, a ja się słabo uśmiechnęłam.

- Bo widzisz...nasz syn jest w niebezpieczeństwie. Musisz nam pomóc. Tylko ty byś się na to zgodził.

- Dlaczego twierdzisz, że chciałbym zrobić coś takiego?

- Bo jesteś świrem- powiedziałam bez skrupułów.

- Yyy...Naprawdę to powiedziałas?- Zayn spojrzał na mnie z dezorientacją.

- Tak. Potrzebujemy go. Nie po to z nim wytrzymywałam tyle czasu, żeby teraz nie mieć z tego nic.

- Dobra. Zgadzam się- powiedział niepewnie.

- Dziękuję- podałam mu rękę w podzięce.

- Ale później kupicie mi normalne jedzenie.

- Pewnie, pewnie- przytaknęłam, jeżeli odzyskam syna to mogę mu nawet kupić dmuchany zamek.

Zayn podał mu broń, z której miał strzelać. Wziął ją niechętnie. Ale miałam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.

Wyszliśmy z domu i poszliśmy do starego magazynu. Gdy zobaczyłam tych ludzi myślałam, że im nogi z dupy pourywam. Za nim stał chłopiec. Wiedziałam, że to Sammy.

- Widze, że podjeliscie dobrą decyzję. Oddamy wam syna, niech Zayn podejdzie.

- Oni czekają na zewnątrz. Jestem tylko ja.

- A ty to kto? Obrońca grubas?

- Nie. Zack. Zack pataszał- powiedział po czym strzelił w jednego z nich. Później strzelił w drugiego. Byłam zaskoczona, że potrafi używać broni.

Patrzylismy z ulgą na to z Zaynem. Nagle wyszedł jeszcze jeden z nożem. Wziął Sama i przyłożył mu nóż do krtani. Przerażona patrzyłam jak mój mały chłopiec próbuję nie drgnąć. Nie chciałam, żeby coś mu się stało.

Zayn wszedł do magazynu. Zack bał się użyć broni. Ale w końcu to zrobił. Najgorsze było to, że nie trafił...
Za to postrzelił Sammiego. Mały zwinął się z bólu. Drugi strzał padł w głowę oprawcy. Szybko podbiegłam do małego. Miał postrzeloną nogę.
Wzięłam swoją bluzkę, sciagnelam ją I zatamowalam nią krwotok.

Bałam się... Cholernie. Sam płakał, Zayn płakał, ja płakałam i panikowałam. Trzy martwe ciała otaczały mojego biednego chłopczyka, który nie powinien w ogóle widzieć takich scen. Zayn podszedł do mnie i mnie przytulił. Zack zadzwonił po karetkę. Był bardzo przejęty. Wiedziałam, że to nie jego wina, lecz byłam na niego zła jak cholera. Pomylił nogę z głową. Myślałam, że dostanę tam zawału. Gdy karetka przyjechała sama go opatrzyłam już w pojeździe. Musiałam wyciągnąć kulkę z uda. Robiło mi się coraz bardziej słabo. Krew mojego dziecka działało na mnie jak chlorofil. Miałam nadzieję, że i on jak i ja dotrzymamy do czasu dojazdu do szpitala.

Całe szczęście udało się. Byłam spokojniejsza kiedy zobaczyłam Alarica. Zajął się moim synkiem.
Byłam szczęśliwa, że jest ze mną, a nie z tymi szantażystami.
Gdy zasnął udałam się na dyżur. Wcześniej nie mogłam od niego odejść. Gdy Zayn obiecał, że będzie przy nim siedział uspokoiłam się. Spokojnie udałam się na piętro.
Chyba nie miałam żadnej operacji w planie więc po prostu poszłam do kilku pacjentów i sama się zajęłam ich leczeniem. Było już trochę późno więc podałam niektórym leki nasenne. Spojrzałam na kartę jednego pacjenta:

Anne Witcher:
28 lat urodzona w Utah.
Nowotwór złośliwy.

Zaczęłam się zastanawiać dlaczego ludziom ciągle przytrafiają się takie złe rzeczy.
Chciałabym im wszystkim pomóc, a po prostu się nie da. Wyszłam i walnelam pięścią w ścianę. Poszłam po jakieś lekarstwa na uspokojenie, położyłam się na kanapie w biurze Alarica. Nie miałam nic wielkiego do roboty. Niby miała pilnować całego skrzydła, ale wszyscy spali, więc czemu ja bym nie miała?
Byłam wykończona.
Około 4 rano ktoś zapalił światło. Zobaczyłam jak Zayn wchodzi do pokoju. Na rękach trzymał Sammiego:

- Co z nim robisz?- spytałam zaspana.

- Chciał spać przy tobie- spojrzał na mnie troskliwie i położył go przy mnie. Pocałował go w główkę, a on się uśmiechnął i mnie przytulił.

Byłam szczęśliwa, że jest przy mnie. Był cieplutki. Uwielbiałam się do niego przytulać. Zayn usiadł na fotelu i po chwili zasnął. Uśmiechnęłam się. Oboje spali. Mogłam spokojnie zamknąć oczy i udać się w krainę Morfeusza.

Przy nich mogłam robić wszystko... Mogłam być sobą...
Kochałam ich...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Need you nowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz