Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie bo o 4:15 a uwierzcie u mnie standardową godziną w dzień wolny jest 12:00. Jeszcze chwileczkę poleżałam miejąc ogromną nadzieję że zasnę jeszcze chociaż na momencik, ale niestety nie było mi to dane. Wygramoliłam się z pod ciepłej pościeli, szłam przed siebie jeszcze nie do końca wiedząc gdzie.
-Kurwa- sykłam w tym samym czasie masując swój nieszczęsny mały paluszek u prawej stopy- Jebana szafka- dodałam po chwili trochę bardziej uniesionym głosem.
-Jejku kochaniutka nic ci się stało mój ty kwiatuszku? Daj zobaczę - Usłyszałam głos którego tak bardzo nie chciałam usłyszeć teraz, nigdy, przenigdy.
-Boże czemu ty mnie tak nienawidzisz?- szepnęłam sama do siebie unosząc oczy ku sufitu
-Co mówisz kochanie? Bo nie usłyszałam cukiereczku ty mój- czy ona wszystko musi tak przesładzać?! Raz okey, drugi okey, ale że tak w jednym zdaniu tyle tego!? U niej to wszystko idzie hurtowo, wsumie jak jej kosmetyki, ten plastik ma takiej wielkości szafę na kosmetyki wszelkiej maści co ja na ubrania.
Już nie zostawiając żadnej odpowiedzi temu człowiekowi weszłam ponownie do swojego pokoju, poszłam do swojej osobistej łazienki wzięłam długi gorący prysznic by zmyć z siebie choć trochę flustracji związanej z tą przeprowadzką. Gdy wyszłam z pod prysznica owinełam się ręcznikiem i zabrałam się za rozczesywanie tej wielkiej szopy co widnieje na mojej głowie, ale niestety takie są uroki długich włosów a moje są szczególnie niesworne, można je układać parę godzin a i tak te brązowe kudły zrobią co chcą. Kiedy wreszcie uporałam się z tą dziką puszczą na mojej głowie podszedłam do szafy i wyjęłam z niej czystą bieliznę, swoje ulubione czarne rurki i bluzkę z napisem Pink Floyd. Stanęłam przed lustrem znajdującym się w moim pokoju i przyznam że wyglądam całkiem nieźle. Mam bladą cerę, zielone oczy i chyba całkiem niezłą figurę, bo coś tam się ćwiczy od czasu do czasu.
Postanowiłam się przejść potrzebowałam trochę świeżego powietrza by odetchnąć na moment. Zarzuciłam na siebie tylko jakąś pierwszą lepszą bluzę którą znalazłam w szafie i wyszłam omijając ojca i dziwkę siedzących na kanapie. Nie było jakoś przeraźliwie zimno a wręcz przeciwnie było dosyć ciepło. Szłam przed siebie nucąc cicho melodię jednej z piosenek AC/DC i kopiąc kamyczki które miały nieszczęście stanąć mi na drodze. Po okoł 15 minutach doszłam do jakiegoś parku, chyba parku ale raczej tak. Usiadłam na ławce przy brzegu jeziorka, przy tym wyciszając się wsłuchując się w szum wody.
-Ooo stary nic mi się nie chce - niestety moją chwilę spokoju przerwały głosy dochodzące z oddali.
-chłopie ogarnij się wreszcie nie pierwsza i nie ostatnia dziewczyna z tobą zerwała - odpowiedział wzdychając drugi
Postanowiłam je zlekceważyć lecz nie było mi to dane.
-A co piękna panienka tutaj robi sama? - Usłyszałam głos za swoimi plecami i aż się wzdrygnęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch chłopaków około 18 lat. Jeden miał brązowe włosy jak i oczy, pełne usta a w dolnej wadze kolczyk, drugi z kolei był blondynem miał niebieskie oczy które były bardzo ładne. Obydwoje byli bardzo przystojni i dobrze zbudowani.
-Myślę- odparłam z uśmiechem a zanim się spostrzegłam siedzieli już koło mnie na ławce.
-Pewnie o mnie, wkońcu żadko kiedy widuje się takiego przystojniaka- powiedział dumnie z szerokim uśmiechem.-jestem Liam a ten bardziej gburowaty to Will- dodał po chwili jeszcze bardziej się uśmiechając o ile to możliwe.
-Jestem Sky- Powiedziałam lekko śmiejąc się.
- Stary tak bardzo chcę się nachlać..- burkną brunet ze spuszczoną głową.
-No więc Sky, nie zwracaj uwagi na tego matoła, dziewczyna z nim zerwała i przeżywa a byli ze sobą jakiś tydzień- powiedział Liam wywracając przy tym oczami.
- Powiedz chodzisz może tu niedaleko do szkoły? Bo nie widziałem cię tu nigdy, a tak pięknej dziewczyny nie sposób zapomnieć- powiedział nadal się przy tym uśmiechając. Naprawdę zastanawiam się czy go szczęka już nie boli.
-Przeprowadziłam się tu wczoraj i od poniedziałku będę chodziła do tej szkoły, do drugiej klasy. A wy chodźcie tu?- odparłam nadal się uśmiechając, jeny będę zaraz jakieś zakwasy w policzkach miała, a do tego przez komplementy które prawi mi Liam już zapewne moja twarz ma kolor dojrzałego pomidora.
- No niestety, ta buda to zło- powiedział tym razem Will wymachując przy tym rękami- ale naszczęście my chodzimy do trzeciej klasy i jeszcze trochę a skończymy te piekło- brązowowłosy westchnął teatralnie.
-No to będziemy mogli częściej się widywać - puścił do mnie oczko Liam- może chcałabyś jutro z nami wyskoczyć na kawę? Bardziej się poznamy- powiedział Liam ruszając sugestywnie brwiami co mnie sama nie wiem czemu bardzo rozśmieszyło.
-Pewnie- odparłam nadal się śmiejąc
-Ooo widzę że panienkę rozbawiły moje brewki- powiedział znowu nimi poruszając.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o głupotach, wymieniliśmy się numerami i każdy odszedł w swoją stronę. Powoli już zaczynało robić się szaro więc przyspieszyłam kroku. Jak to ja znów musiałam maltretować biedne kamyczki przy tym nie patrząc się przed siebie. Aż uderzyłam w czyjąś twardą klatkę piersiową, odbiłam się tak mocno że upadłam na tyłek i na kamyczki które leżały na asfalcie co podwójne bolało, zemściły się skurczybyki. Podniosłam się masując obolałe miejsce i przypomniałam sobie że w końcu od czegoś się odbiłam a raczej kogoś. Spojrzałam na osobę przede mną i dostrzegłam wysokiego na około 1, 90 cm chłopaka, dobrze zbudowanego bruneta nie mogłam się przyjrzeć bardziej ponieważ było już lekko ciemnawo a on miał kaptur.
-Nie nauczyli cię kurwa jak się łazi?!- z ust bruneta wydobył się głos zimny bezuczuciowy i już zirytowany. Ale co że on niby ma mnie tu ustawiać chyba w snach.
-O to samo mogę ciebie spytać gorylu- wysyczałam przez zęby czego już żałowałam, podszedł bliżej złapał mnie za nadgarstki tak mocno że sykłam z bulu, na pewno pozostaną sińce. Serce obija mi się o żebra że mam wrażenie że za niedługo wyskoczy.
-Jeszcze raz nie opanujesz swojej jadaczki a tego bardzo porzałujesz- szepną mi do ucha a ja natychmiastowo się spiełam i przeszły mnie dreszcze co zauważył i prychną pod nosem- No widzisz nareszcie zrozumiałaś kto tu żądzi- puścił mnie i odszedł a ja odetchnęłam z ulgą. I jeszcze chwilę wpotrywałam się w jego odchodzącą postać.
Po tym wydarzeniu idąc do domu rozmyślałam co się ze mną stało, normalnie to bym takiemu dała soczystego plaskacza w twarz, ale przy nim mnie całkowicie zamórowało stałam bez ruchu a gula w gardle nie pozwalała mi nic powiedzieć. Co on sobie myśli że może tak po prostu mnie ustawiać, teraz żałuję że mu nie dałam z liścia.
-Ehh Sky, Sky ty idiotko- skarciłam sama siebie pod nosem stojąc już przy drzwiach mojego domu.
Otworzyłam drzwi i ruszyłam prosto do swojego pokoju lekceważąc krzyki ojca jaka ja głupia, że szlajam się po nocach i tylko problemy sprawiam czyli podsumowując Bla Bla Bla...
Wzięłam długi prysznic ubrałam swoją ulubioną piżamke w słoniki, przykryłam się ciepłą kołderką i usiłowałam zasnąć lecz jedna sprawa mi nie dawała spokoju, a raczej osoba. No cuż może kiedyś się dowiem co to za idiota. I z tym przekonaniem zasnęłam wtulając się w swoją cieplusią kołderkę.
---------------------------------------------------------
Proszę oto kolejny rozdział😁 Może trochę nudny ale akcja rozpocznie się na dobre kiedy nasza Sky pójdzie do szkoły😉 Z góry przepraszam za jakiekolwiek literówki które niestety mogą występować 😐 Jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, ale następne będą lepsze😊😄
CZYTASZ
Bez Granic
RomanceIdzie pewnie korytarzem a inni uczniowie pośpiesznie z opuszczoną głową się odsuwają by tylko nie napotkać na jego wzrok, wzrok nie wyrażający żadnych uczuć, zimny bezwzględny który na chwilę ląduje na mojej osobie stojącej przy szafce a mnie przech...