Blondyn z hukiem odstawił na wpół wypitą szklankę Coli na stół. Trzy częściowo roztopione kostki lodu z cichym brzękiem obiły się o siebie, niczym świąteczne dzwoneczki, których dźwięk z pewnością dotarłby do Sebastiana, gdyby chociaż spróbował włączyć stojące na niemal zupełnie pustej lodówce radio.
- Chcę cię mieć z powrotem – powiedział cicho, a jego niski głos rozbrzmiał w pomieszczeniu mrocznym echem. Mężczyzna znów uniósł szklankę do ust i dopił cały ciemny płyn, jaki się w niej znajdował. Następnie złapał zębami jedną z kostek lodu. Przez krótką chwilę bawił się nią językiem, aby następnie, gdy już wszystkie krawędzie miała wygładzone, przełknąć ją z obojętną miną. Powtórzył ten zabieg na kolejnych kostkach, a potem sięgnął ręką ku podłodze i podniósł butelkę Coca-coli. Jednym, silnym ruchem odkręcił korek, a następnie znów zapełnił szklankę do pełna, tym samym ostatecznie opróżniając półtora litrową butlę. Wrzucił do napoju kolejne trzy kostki lodu wyciśnięte z silikonowej tacki wyciągniętej z zamrażarki, która aktualnie stała przed snajperem, na środku stołu. Pociągnął porządny łyk, podnosząc głowę. Kilka jasnych kosmyków z przydługiej grzywki przysłoniło mu widok w prawym oku, więc odgonił je z twarzy pojedynczym dmuchnięciem.
Spojrzał na wprost, gdzie na ścianie o odcieniu typowej, wężowej zieleni, wisiało zdjęcie dwóch roześmianych mężczyzn oprawione w ramkę z jasnego, brzozowego drewna. Jeden z nich był opalonym blondynem z plastrem cytryny w zębach i opuszczonych na koniec nosa okularach przeciwsłonecznych. Drugi, czarnowłosy – także z lekką opalenizną – został uwieczniony w chwili, gdy nakładał towarzyszowi klasyczny, meksykański kapelusz z szerokim rondem.
Sebastian westchnął ciężko i duszkiem dopił wszystko, co pozostało w przeźroczystej szklance o grubych ściankach, by następnie wstać i kilkoma długimi krokami pokonać odległość między kuchnią a kanapą w salonie. Nie chciał spać w pokoju z materacem. Nie dzisiaj. Dziś potrzebował czegoś, co by go uspokoiło.
Położył się na meblu i otulił krwistoczerwonym szlafrokiem Jima, przymykając oczy.
Naprawdę chciał, żeby jego szef powrócił.
~
Waszemu Lodowemu Kotkowi pęka łeb. Do tego niemal dosłownie rzyga pytaniami o to, jak w szkole i życzeniami znalezienia sobie fajnego chłopaka. Jest też niepocieszony wąskimi horyzontami własnej rodziny - Ajczusiowi wszyscy życzyli fajnego chłopaka, a nikt dziewczyny (nie, nie ma podtekstu. Jestem hetero. Chyba.)Mimo wszystko, Kotek ma zapas słodyczy na najbliższe pięć miesięcy, a ogólnie objazd był fajny.
Tak, Ajczuś nadal żyje i nie rzuciła tego opowiadania. Po prostu napisała siedem wersji tego rozdziału i wszystkie były, łagodnie mówiąc, do dupy.
Cóż, niemieckie piosenki o gejach chyba odblokowały jej umysł.
Miłej nocy~
CZYTASZ
✔Ciemne Noce || Mormor✔
FanfictionKażda noc przynosi udrękę, Każda gwiazda przypomina o tobie, Każdy świst brzmi jak twoje słowa, Każdy cień wygląda jak ty. Dlaczego nie wracasz? ~ Z okazji urodzin Andrew Scotta ♥ Okładka mojego autorstwa~