ROZDZIAŁ.2

297 21 9
                                    

***KILKA LAT PÓŹNIEJ***

Ja i Matt dalej się przyjaźniliśmy...ba! Poszliśmy do jednego gimnazjum. Codziennie po szkole jeździliśmy na szkolne boisko i jeździliśmy w kółko. Wszystko, aby spełnić nasz cel z przed lat! Z czasem zaczęliśmy zwracać na siebie większą uwagę. Oglądać nas przychodziły chłopaki z innych klas, które nie miały takich ambicji, jak ja i Matt, oraz wiele dziewczyn. Nie powiem, że pod tym względem mieliśmy szczęście. W domu praktycznie przestałem uczyć się matematyki co nie wątpliwie denerwowało mojego ojca. Nadal jednak nie wiedział, że jego syn w tajemnicy urządza sobie amatorskie treningi, a jego celem jest zostać rajdowcem.

******

Była sobota. Ja i Matt umówiliśmy się, jak zawsze na boisku na mały wyścig. Przyszło sporo aut, aby nas obejrzeć. Tak naprawdę cała szkoła wiedziała o naszym zapędzie do wyścigów typu Nascar. Wszyscy- po za moją rodziną.

-Witamy na co sobotnim wyścigu dwóch samców alfa! Matt Renault VS Zygzak McQueen!- krzyczał jeden z kolegów, który nie tylko urozmaica nasze wyścigi, ale i zbija na nich interesy.- A teraz obstawiajcie, obstawiajcie kto tym razem wygra! Czerwony piorun, czy Niebieski karabin! Obstawiajcie.

Staliśmy z Mattem koło siebie.

-Dzisiaj nie pójdzie Ci tak łatwo Zygzak.- powiedział do mnie

-A założymy się? Dam Ci 2 sekundy przewagi na początku.

-Jak tak bardzo zależy Ci na przegranej.- zadrwił podstępnie się uśmiechając. Włączyłem silnik, który wydał z siebie potężny ryk.

-Piękne brzmienie, co?- zapytałem pewnie na niego spoglądając.- Zapamiętaj ten dźwięk uważnie, bo będzie Ci on przypominał już zawsze o porażce.

-Chyba nie myślisz, że się Ciebie boje Błyskawico?

-Mnie nie trzeba się bać. Ja nie straszę i nie gryzę tylko pożeram w całości!

-Dobrze panowie! Rozpoczynamy! Przypominam tylko, abyście nie porobili sobie krzywdy, bo jak wiecie asfalt jest tu trochę rozwalony.

-Złej baletnice to i rąbek od spódnicy przeszkadza.

-Zamknij się McQueen!-warknął Matt.

-Panowie! Nie pozabijać się! Klara!- zawołała swoją drobną koleżankę o lakierze w kolorze pudrowy róż i oponach w granatowym kolorze.

-Hej Lala! Jak wygram to umówisz się ze mną na randkę? Nie pożałujesz skarbie...

-Nie zwracaj uwagi na kolegę! Podnosi swoje morale bo wie, że przegra.- puściłem jej oko i posłem całusa to mówiąc.

-3! 2!-uniosła zieloną chustę do góry.-1!-nadal trzymała ją w górze.-0!- puściła ją na ziemię, a ja i Matt ruszyliśmy. Walka była wyrównana- do czasu. Wyprzedziłem go znacznie. Nie ma co dużo opisywać. Wbrew wszystkiemu mieliśmy do dyspozycji tylko nie wielki w dodatku prosty, jak drut odcinek. Ponownie wygrałem! Zahamowałem gwałtownie po przejechaniu mety.

-Tak jest! Ka-chow!

-Co ty gadasz stary?- spytał mnie dojeżdżając.

-Nie wiem! To ze szczęścia! Ka-chow!

Otoczyli nas wcześniej oglądający wyścig- głównie mnie.

-To jak Zygzak? Idziemy na randkę?- podeszła do mnie Klara tuląc się do mojego boku.

-Wybacz skarbie-nie ta liga.- ponownie puściłem jej oczko.

Nagle w całym tłumie dostrzegłem szary lakier i znajome mi niebieskie oczy. Musiałem do nich podjechać i się im przyjrzeć. Gdy stałem maska w maskę z tą dziewczyną.

YOUNG MCQUEEN- AUTA (CARS)Where stories live. Discover now