***MIESIĄC PÓŹNIEJ***
Sezon początkujących kończy się... mój pierwszy sezon.
Ostatnie miesiące dały mi ostro w kość.
Najpierw straciłem rodzinę. Potem straciłem przyjaciela...O rodzinie zapomniałem i teraz udaje, że jej nigdy nie miałem- tak jest prościej. Mówią, że nie warto rozdrapywać starych ran nawet jeśli zostają po niej ślady. Chyba dam radę się do tego dostosować. Staram się, aby zapomnieć o tych wszystkich chorych akcjach...i autach. Nienawidzę ich...nie cierpię.
A co z Mattem? O nim nie chce zapomnieć. Pomógł mi! On wzbudził we mnie chęć walki i był przy mnie przez ten cały czas. Wydaje mi się, że nadal jest. To, że głupi wypadek zniszczył jego ciało, a po części moją duszę...to nic nie znaczy. Bo on jest! Zginął robiąc to co kocha...
Pierwsze tygodnie po śmierci Matta były dla mnie serio ciężkie i nijak szło to odreagować. Wtedy moje fanki mi pomogły. Może nie mam ich tylu ile ma Pan Król, lecz w zupełności mi wystarczają.
Wieczory spędzałem różnie. Jedne sam w garażu, a inne na mieście...również sam. Śmierć Matta pokazała mi, że nie potrzebuje nikogo! Jestem samowystarczalny. Treningi które dawały mi efekty zawdzięczam sobie. Tak samo , jak wszystkie zwycięstwa! Doszedłem do tego sam. Dobra...Matt udowodnił mi, że mam o co walczyć, lecz on również nie sprawił, że zacząłem jeździć szybciej.
3 wyścigi...tylko tyle dzieliło mnie od zwycięstwa w moich pierwszych zawodach.
Jechałem w przyczepie Smell Swell. Wypolerowany i pełen ducha walki byłem wieziony na zawody. Miały one rozpocząć się z samego rana. Wyruszyliśmy późnym wieczorem i na miejsce dojechałem późno w nocy. Resztę nocy spędziłem w hotelu.Koło ósmej rano ruszyłem do namiotu mojego sponsora, aby ekipa przygotowała mnie do wyścigu. Stadion Simpletown Speedway na którym dzisiaj miałem jeździć był przepiękny. Znajdował się na wzgórzu, a wkoło porastała go trawa. Będąc w namiocie widziałem sporo pięknych dam. Każdej posyłałem gorące spojrzenie i uwodzicielskie mrugnięcie okiem. Gdy miałem już wjeżdżać na tor zatrzymał mnie...
-Zygzak!- krzyknął.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Dzień dobry Panie Swell!- przywitałem się.
-Dawno nie rozmawialiśmy.- przyznał.- Najpierw współczuje z powodu straty tego...no...jak mu było...
-Matta?- wtrąciłem.
-Tak! Tak Matta. Współczuje.- powiedział szybko.- Masz dzisiaj wygrać!- krzyknął na mnie.
-Ma pan to jak w banku.- odpowiedziałem pewnie zapuszczając silnik.
-Numer 95 ma zapisać się w historii!- mówił dalej, lecz ja wjechałem już na tor, aby się rozgrzać.
Zamknąłem oczy. Jechałem na czuja powtarzając sobie po cichu.
"Stary spokojnie...skup się! 42 przegranych, a zwycięstwo tylko jedno, a kto przegra tego zeżre rdza! Szybkość...szybkość...jestem szybki. Jestem Zygzak....jestem piorun...jestem syn burzy!"
Gdy otworzyłem oczy zielona flaga była w górze. Ruszyłem z trzeciej pozycji (ostatnio miałem kilka w dodatku pięknych spraw na głowie i odpuściłem sobie treningi). Jechałem do przodu i szybko znalazłem się na czele. Dzisiaj tylko 300 kółek. Za nim zdążyłem się obejrzeć byłem już na półmetku. Zjechałem na zmianę opon. Jak ja tego nie lubię. Tracę pozycje, prędkość I WSZYSTKO TRACĘ! W dodatku moja ekipa tak się ślimaczy. Eh...nienawidzę.
Wróciłem na tor i musiałem od nowa nadrabiać. Trener gadał swoje, a ja robiłem swoje. Na szczęście zdołałem odzyskać wcześniej straconą pozycje- BA! Mam pozycję lidera. Bez większego wysiłku wygrałem! Jak ja kocham wygrywać!
YOU ARE READING
YOUNG MCQUEEN- AUTA (CARS)
Fanfic!Opowieść po Polsku! Zygzak McQueen- aktualnie legenda wyścigów. Lecz, czy od zawsze na to się zapowiadało? W tej książce poznacie dzieciństwo, jak i początki kariery sławnego McQueen'a. Czy miał jeździć w wyścigach? Co na to jego rodzice? UWAGA: P...