Rozdział 7

2.1K 144 7
                                    

Pov Loki

Kiedy zostawiła mnie samego, dokładnie przyjrzałem się pokojowi. Ciemno zielone ściany były przyozdobione obrazami ze złotymi oprawami. Na przeciwko mnie było okropne okno lekko przysłonięte przez czarne nieprzezroczyste firanki. Po lewej stronie było dwuosobowe łóżko ze szmaragdową pościelą. Po prawej blisko drzwi była czarna szafa ze złotymi klamkami, dalej była plazma, pod nią długa półka, a na końcu regał z książkami. Drzwi do łazienki były po lewej od łóżka. Wszystko było utrzymane w moich ulubionych kolorach. To fakt, Demi znała mnie jak mało kto. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałem mają nadzieję że ten ktoś pójdzie. Niestety tym ktosiem okazał się Thor, który po dłuższej chwili wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. 

- Czego tu? - warknąłem na intruza

- Porozmawiać bracie.

- Nie jesteśmy braćmi, poza tym wiesz że rozmową nic nie wskórasz?  

- Wiem, ale wolę spróbować. - mówiąc to podszedł do szafy i oparł się o nią plecami, a ja usiadłem na łóżku przeczuwając długą pogadankę.

- Zaczynaj więc ten swój monolog. - mój głos ociekał jadem.

- Wiem że nie jesteśmy braćmi krwi, ale to nie zmienia faktu iż wychowywaliśmy się razem. Przyznaję byłem fatalnym bratem, ale ty też nie jesteś bez winy. Widzę teraz swoje błędy, których według ciebie już nie naprawie, ale wolę spróbować. Chciałem podpytać Demencję jak mógłbym zacząć tą rozmowę, ale zmyła mnie mówiąc że jak mi zależy to sam znajdę słowa. - zdziwiło mnie to co powiedział. Niby czułem że on nie kłamie, ale moje moce były zablokowane i nie miałem 100% pewności. Za to byłem pewien że na pewno pytał Demi o pomoc, a ta na pewno tak odpowiedziała. Zawsze chciała żebym pogodził się z Thorem. - Zostawić cię samego? - nie odpowiedziałem. Tylko patrzyłem na niego. Ten w pewnym momencie wyszedł z pokoju. Thor nigdy nie był taktowny i zawsze mnie denerwował, ale pobyt tutaj sprawił że trochę zmądrzał. Myślałem nad jego słowami. Czy naprawdę poczuwał się do winy? Czy na prawdę mimo moich win chce to wszystko naprawić? Zanim się zorientowałem przyszła do mnie Demencja ubrana w swoje ulubione dżinsy, szpilki i czarną bluzkę z długim rękawem. Oczywiście nie zasłaniającą brzucha.

- W końcu ubrałaś się w coś nowego.

- Kiedyś w końcu trzeba. Obiad jest, idziesz?

- A co z drużyną debili?

- Od kiedy ty się innymi przejmujesz?

- Fakt. - poszedłem w jej kierunku i zamknąłem drzwi za sobą. 

~*~  

W salonie byli wszyscy prócz wdowy, Bannera i Starka. Usiadłem obok Demi.

- Gdzie ten narcyz? - spytała moja towarzyszka.

- Foszy się o co myślałaś? - odpowiedział Sokole Oko

- Co się stało po moim wyjściu? - dopytywała

- Wzięliśmy twoją stronę. Jeleniowi nie lubimy, ale tobie ufamy. Nie raz pokazałaś że zaufanie stawiasz na pierwszym miejscu. - tym razem odezwał się Kapitan Lodówka.

- Demi oświecisz mnie o co tutaj chodzi?

- Otóż okazało się że Stark dorwał się do nagrań z monitoringu i dowiedział się że u ciebie byłam. Widział większość rozmowy i puścił ją wszystkim Avengersom. Na dodatek to wszystko miało miejsce dziś rano! - zapomniałem że dla niej słowo prywatność to bardzo ważna rzecz. Jak dla wszystkich, ale jakoś nie byłem na niego zły. - I co powiesz? - spytała poirytowana

- Szybko wyprowadził cię z równowagi. Nowy rekord?

- A żebyś wiedział. - oparła się o oparcie krzesła - A ty nie jesteś zły? - spytała

- Nie zbyt. Fakt faktem to była prywatna rozmowa, ale co mu zrobisz? Szkoda na niego czasu. - powiedziałem spokojnie. Widziałem jak w niej umyka gdzieś złość. 

- Masz rację. - przyznała po chwili.

- Ja zawsze ma rację. 

- Nie pochlebiaj sobie rogaczu - uśmiechnął się do mnie. W tym momencie weszła wdowa. Położyła na stół kurczaka pieczonego w całości. Kiedy już nałożyliśmy sobie porcję zaczęliśmy jeść. Muszę przyznać, nieźle smakował.

- Demencja opowiedziała nam jak się poznaliście - zaczął nieśmiało Rogers. Spojrzałem pytająco na Demi.

- Przepraszam...

- Nie masz za co - odpowiedziałem i wrzuciłem wzrokiem na kapitana, dając mu znak żeby kontynuował.

- To prawda że dla niej pomogłeś chitauri? - spytał patrząc mi w oczy. 

- A po ci to widzieć?

- To okoliczności łagodzące twój wyrok, poza tym jestem ciekawy.

- Tak. - w oczach kapitana zobaczyłem coś w stylu dumy i zdziwienia, a oczy reszty zwrócone był na mnie - Tak, zrobiłem to żeby Demi była bezpieczna. Zadowolony?

- Tak.

- Świetnie. Więc teraz możemy dołączyć jedzenie? - z tymi słowy zacząłem jeść. 

~*~  

Po skończonym posiłku wdowa poprosiła mnie o pomoc w sprzątaniu. Kiedy wróciłem do pokoju czekała tam na mnie Demencja.

- No proszę jednak masz serce. - uśmiechnęła się do mnie pokazując rząd białych zębów. Mimowolnie odwzajemniłem uśmiech. - Wracając. Chcę ci coś pokazać. - wstała i pociągnęła mnie za rękę. Poszliśmy na dach. Poprosiła bym zamknął oczy. Kiedy to zrobiłem poczułem jakby ona rzucała iluzję.

- Już możesz odważyć oczy. - szepnęła mi do ucha tak uroczo i nawet trochę... seksownie. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem coś co przypominało Asgardzie ogrody o zachodzie słońca. Przypomniałem sobie czas kiedy spędziłem tam większość czasu. 

- Podoba ci się? - spytała łapiąc mnie za rękę i splatając nasze palce.

- Tak, Jesteś...cudowna - przyznałem. Wróciłem wzrokiem do krajobrazu, a ona oparła głowę o moje ramię. Po chwili cofnęła się.

- Przepraszam...

- Nie masz za co. Jeśli chcesz to możesz się oprzeć. - znowu położyła głowę na moim ramieniu, a mi zrobiło się jakby przynajmniej.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Akcja się rozkręca :)

Zabawy z nożami | Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz