Nie mogąc się uspokoić, ciągle płakałam. Ciągle miałam przed oczami ten wzrok Noah, kiedy leżał na podłodze z krwawiącym nosem. Co ja mu takiego zrobiłam, że chciał coś takiego zrobić? Może powinnam z nim porozmawiać, ale nie wiem czy to dobry pomysł. Chyba nie, jednak rozmowa to najlepszy sposób, żeby rozwiązać problemy lecz w tym wypadku chyba nie bardzo. Z moich zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
— Proszę — odpowiedziałam cicho. Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął Alec.
— I jak się czujesz księżniczko? — nic nie odpowiedziałam, jedynie wzruszyłam ramionami. Chłopak zakmnął drzwi i podszedł do łóżka, siadając na jego rogu. Niewiele myślac, przytuliłam się do niego i zaczęłam bardziej płakać. Nie panowałam nad tym. Łzy same mi leciały. Alec od razu objął mnie swoimi silnymi ramionami. Przy nim czułam się taka bezpieczna.
Do środka zaczęło się wdzierać promienie słońca przez niezasłonięte rolety, które ogrzewały moją twarz. Zaczęłam się powoli podnosić, ale coś mi to uniemożliwiło. Otworzyłam oczy i odwróciłam wzrok w stronę mojej przeszkody. To był Alec, który obejmował mnie ciasno ramionami. Na początku nie rozumiałam o co chodzi, ale po pewnym czasie wpatrywania się w niego zrozumiałam co tak właściwie tutaj robię. Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy oraz wszystkie pozytywne emocje odleciały w niepamięć.
Delikatnie zaczęłam wyswobadzać się z uścisku, tak żebym go nie obudziła. Kiedy już udało mi się wstać, zebrałam się w sobie i poszłam do kuchni. Spodziewałam się tam Ashton'a i wcale się nie myliłam. Siedział przy stole i pił coś. Prawdopodobnie była to kawa, bo była dość wczesna godzina.
— Dzień dobry. Jak się czujesz? — zapytał widocznie zmartwiony Ash. Natomiast wszystkie emocje we mnie wzrosły, czułam się okropnie, jak prawdziwa szmata, mimo że nic nie zrobiłam .
— A jak mam się czuć? Normalnie skaczę ze szczęścia, że prawie zostałam zgwałcona. Teraz jeszcze powinnam wyjść na miasto i zacząć rozpowiadać ludziom jakie to cudowne uczucie, no bo przecież tylko można pomarzyć o takich sytuacjach. Normalnie marzenie każdej kobiety! — przez wszystkie te negatywne emocje, zaczęłam krzyczeć na niewinnego Ash'a, który pytał tylko o moje samopoczucie. Zanim się obejrzałam, zostałam przyciągnięta do uścisku. Wtedy poczułam się tak dobrze. Poczułam się bezpieczna, chociaż nie powinnam. Dopiero teraz zorientowałam się, że moje łzy moczą koszulkę Irwin'a, a mu to wcale nie przeszkadza.
Nawet nie wiem ile tak staliśmy, ale kiedy się już uspokoiłam, Ashton zaproponował mi kawę. Zgodziłam się nieśmiałym kiwnięciem głowy. Chłopak już bez żadnych pytań zabrał się do roboty, a ja usiadłam do stołu i już się nie odzywałam.
Siedzieliśmy tak w ciszy popijając kawę. Może i nie była ona niekomfortowa, ale przez te wszystkie wydarzenia z Ashton'em, Alec'em dziwnie się czułam i do tego jeszcze dochodzi te kłamstwo. To nie tak, że dziwnie, ale raczej źle. Okłamywałam Ashton'a tylko dlatego, że bałam się odpowiedzialności i zranienia, a najgorsze w tym wszystkim było to, że on chyba naprawdę zaczynał mi się podobać.
Kiedy wskazówka zegara zbliżała się do godziny dziesiątej, z pokoju wyszedł Alec. Pierwsze co zrobił to podszedł do mnie i dał mi buziaka w czoło. Od razu poczułam się trochę lepiej i posłałam delikatny śmiech w jego stronę.
— Zrobić Ci śniadanie? — zapytałam Alec'a, w momencie kiedy on otwierał lodówkę.
— Nie musisz skarbie. Lepiej weź prysznic, może choć trochę poczujesz się lepiej — usiadł koło mnie i od razu złapał mnie za rękę, a ja nie zastanawiając się co robię, przeplotłam nasze palce ze sobą.
— Nie mogę, przecież wiesz, że nie mam ze sobą żadnych czystych ubrań ani nic — powiedziałam patrząc mu w oczy. To nie fair z naszej strony, że odgrywamy takie sceny przed Ashton'em.
— Kochanie o nic się nie martw, zanim się obejrzysz to będziesz już miała ciuchy w pokoju. Pojadę po nie, przy okazji zrobię jeszcze drobne zakupy. Zostaniesz z Ashton'em dobrze? — oznajmił, a ja nie wiedząc co zrobić, ledwo dostrzegalnie kiwnęłam głową.
Alec tylko szybko się ogarnął, wziął sobie jabłko i już go nie było w domu. Takim sposobem zostałam sama z Ash'em. Siedziałam w kuchni, tam gdzie wcześniej, ze spuszczoną głową, mimo że czułam palące spojrzenie na sobie. Zaczęłam się strasznie wiercić, bo to robiło się coraz bardziej niekomfortowe. W końcu postanowiłam podnieść wzrok, co skutkowało tym, że spojrzałam w brązowe tęczówki Irwin'a, które były naprawdę magiczne. Chłopak uśmiechnął się i przesiadł się na miejsce koło mnie. Podczas jego krótkiej drogi, ciągle utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Przez jakiś czas patrzeliśmy tak sobie w oczy, będąc blisko siebie, jednak Ash postanowił przerwać ciszę.
— Zagrajmy w grę — oznajmił, ciągle patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że przez to próbował przeskanował moje myśli i uczucia.
— Ashton... — zawiesiłam się na moment. — Nie mogę. Doskonale wiesz co stało się ostatnim razem. Nie chcę do tego wracać — powiedziałam, przy okazji przypominając sobie naszą pierwszą wspólną grę.
— Spokojnie to nie będzie nic takiego jak ostatnio — zaczął mnie uspokajać.
— Co masz na myśli Ash? — zapytałam zdezorientowana.
— Prawda czy wyzwanie — oznajmił i uśmiechnął się do mnie słodko.
— No nie wiem. Nie jestem do tego przekonana, ale niech ci będzie. Zaczynasz — powiedziałam po chwili namysłu. Wstałam i usiadłam na blat, podczas kiedy Irwin chodził po kuchni. W końcu postanowił zapytać.
— Prawda czy wyzwanie? — spojrzałam na niego jak na idiotę, zna mnie już tyle czasu, że powinien wiedzieć, że nie wezmę wyzwania na sam początek gry. — Dobra czyli rozumiem, że pytanie, a więc przejdźmy od razu do rzeczy. Jesteś pewna, że tak naprawdę kochasz Alec'a?
To był błąd, żeby z nim grać. Mogłam się tego spodziewać, że zada takie typu pytanie. Nie wiedziałam co robić. W tej sytuacji byłam całkowicie bezradna. Nie wiedząc co mogę mu odpowiedzieć, zaczęłam błądzić wzrokiem po pomieszczeniu, żeby tylko nie patrzeć się na wyczekującego odpowiedzi Ashton'a. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Ash znalazł się na przeciwko mnie, kładąc ręce po obu stronach moich bioder. Czułam jego oddech na sobie i te przenikliwe spojrzenie. W końcu zebrałam się w sobie i spojrzałam na niego, gotowa odpowiedzi.
— Nie wiem Ash. Naprawdę nie wiem. Kocham go, ale raczej jak przyjaciela albo brata — odpowiedziałam to, co naprawdę czułam, a nie to, co powinnam.
— Mam ochotę zrobić coś czego nie powinienem — stwierdził, ciągle skanując mnie wzrokiem.
— Co takiego? — naprawdę się zaciekawiłam. Niewiele myśląc, położyłam swoją dłoń na tej Ashton'a.
— Coś na co czekam od początku naszej znajomości. Chce cię pocałować — stwierdził lekko zmieszany, a ja nie wiedziałam co mnie podkusiło do wypowiedzenia tych słów.
— To zrób to.
***
Kochani przepraszam za tak długą nieobecność, ale jakoś nie wiedziałam jak mam się zabrać za ten rozdział. Na jakiś czas straciłam inspirację, a nie chciałam na chama pisać, bo nic dobrego by z tego nie wyszło. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to. Życzę wszystkim miłego dnia!