Rozdział 1

4.3K 254 11
                                    

Zanim przeczytasz: nie wszystko zostanie wyjaśnione w pierwszych rozdziałach, ale nie chodzi o dziury w fabule, chcę zwyczajnie powoli kreować cały świat przedstawiony. Jeśli będziecie miały wątpliwości, czy też pytania "a czemu ona ma to" czy " jak się tu znalazła", to nie zniechęcajcie się — wyjaśnię wszystko w swoim czasie. Na początku może wam być trudno się odnaleźć, ale jeśli tylko podążycie za mną, myślę, że wszystko stanie się jasne. Prawie każdy rozdział zaczynać się będzie od końcówki, o co mi chodzi? Pokażę scenę z końca rozdziału (nie koniecznie finalną) i będę wracała do początku. Przynajmniej taki jest zamysł. Jeśli to nie wyjdzie, nie będzie do was przemawiać — zmienię to.

Rozdział 1

Jak powstały wilkołaki

Bawiłam się scyzorykiem sprężynowym, wyjętym z kieszeni. Dzięki latom zabawy tego rodzaju bronią, byłam do niego przyzwyczajona. Idealnie pasował do mojej dłoni i chwytałam go niemal w mgnieniu oka. Zakryłam dłonie długimi rękawami. Palce odrobinę mi się pociły, a instynkt szalał. Zawsze brzydko rozciągałam ubrania, próbując schować dłonie w materiale.

Nerwowo pocierałam łydkę, to był stary nawyk. Blada blizna, od ugryzienia w tym miejscu, przypominała po co tu jestem. Przygotowywałam się do tego wieczoru od czterech lat. Od czasu, gdy szalony wilkołak wgryzł się w moją nogę, czyniąc mnie jednym z sobie podobnych. Potworów czających się w mroku. To był tylko błąd, pomyłka. Zapłaci mi za to.

— Powiedz, że tego nie zrobisz — jęknęłam błagalnie, zwracając się w stronę przyjaciółki.

Jej rdzawe loki podskoczyły lekko, wydawała się złapana na gorącym uczynku. Wielkie zielone oczy, skanowały mnie przestraszone, a jednocześnie podekscytowane. Dokładnie ta sama mieszanka, władała mną cały dzień. To nie była jednak jej zemsta, ani walka, nie zamierzałam jej w to mieszać. Wmieszała się sama wystarczająco.

— Tylko na siebie uważaj, wiem jesteś twardzielką, ale naprawdę bardzo cię proszę — szepnęła rozgorączkowana, układając dłonie jak do modlitwy.

— Jasne, pewnie i tak niczego się dzisiaj nie dowiem — przekonywałam bardziej siebie niż ją.

Nie chcę się niepotrzebnie nakręcać, boję się rozczarowania, które czeka mnie w razie niepowodzenia.

— Obiecujesz? — ponowiłam pytanie, zakładając rękę na biodro i patrząc wyczekująco.

Eli potargała swoje niesforne włosy i przełknęła ślinę.

— No. Obiecuję, obiecuję — rzuciła niechętnie, ale zaraz potem uraczyła mnie swoim powalającym uśmiechem.

Naprawdę nie wiem, jak można się tak szeroko uśmiechać. Ruda dziewczyna pokazuję niemal wszystkie zęby i pokaźne dołeczki w policzkach. Za pomocą tego uśmiechu i dołeczków, potrafi uzyskać niemal wszystko. Jest naszym chodzącym słońcem, nie da się jej nie lubić. W dodatku robi to całkiem niewymuszenie, zwyczajnie nie potrafi wytrzymać długo z poważną miną.

Szybko oplotłam jej szyję ramionami w trwającym tylko chwilkę przytuleniu. Jeden ostatni rzut okiem, na dziewczynę wystarczył, abym wiedziała jak bardzo się martwi.

— Dam sobie rade! — zawołałam jeszcze, zanim zniknęłam za zakrętem.

— Będziesz jak Luna! — doszedł do mnie, mimo wszystko pogodny krzyk.

Tyle razy prosiłam, by mnie tak nie nazywała, przeszło mi przez myśl.

Cztery godziny wcześniej

Obejmowałam dłońmi zniszczoną, skórzaną kierownicę, nerwowo bębniąc o nią palcami. Przez moment rozważałam odjazd bez przyjaciółki, jednak na myśl o jej zawiedzionej minie, postanawiam poczekać. Elis, o której mowa, jest tak ja wilkołakiem, ma jednak znacznie dłuższy staż. Nasza paczka, jest naprawdę uboga — nie żebym narzekała. Tylko Eli, jej dziadek, przewodnik grupy, niby alfa, ale sam twierdzi, że wiele mu brakuję do prawdziwego alfy. Ciocia Mizia — siedemdziesięcioletnia wilczyca, która musiała opuścić swoją sforę, ze wzgląd na słabość. Aron i Miri czyli para w średnim wieku, która uciekła ze swojego stada, ponieważ tamci pragnęli walki o terytoria, a marzeniem tej dwójki było tylko spokojne życie. Dziadek opowiada, że poważnie liczące się sfory, wywodzące się z wilczych klanów, mają po piętnastu silnych samców w grupie i terytoria w setkach kilometrów. My stanowimy chyba grupę wyrzutków, żadne z nas nie jest do końca normalne. No, może prócz Elis, myślę, że każda sfora by ją przyjęła.

BłądOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz