Epilog

3.3K 244 47
                                    

   Bestia zdziwiona nagłym wybuchem śmiechu w jednym z pokoi bez wahania poszła sprawdzić, co się dzieje. Po paru sytuacjach, w których nie zareagował w porę skutki były niezbyt dobre. Gdy zobaczył Fereola leżącego w łóżku z Serenem siedzącym mu na brzuchu natychmiast się uspokoił. Nie mógł tylko pojąć dlaczego jego mąż śmieje się właściwie bez powodu, a syn jest bliski płaczu.

   — A tobie co? — zapytał, patrząc na tę sytuację i marszcząc przy tym brwi.

   Dante nie doczekując się odpowiedzi podszedł do nich. A zrobił to w idealnym momencie, ponieważ właśnie wtedy w oczach Serena zebrały się łzy. Jego mina również na to wskazywała, ponieważ była charakterystyczna dla chwil, gdy płakał. Brunet widząc to wziął go na ręce i przytulił, żeby nie dopuścić do jego płaczu, który był dosyć niebezpieczny ze względu na to, że również był Bestią.

   — Hej! Myślałem, że masz pracować, a ja zająć Serenem — odezwał się Fereol, przestając się śmiać oraz podnosząc się do siadu.

   — Patrząc na to, jak się nim zajmujesz to już wolę pracować z nim na kolanach — odpowiedział Dante z wyrzutem, przytulając Serena i tym samym starając się go uspokoić.

   — Niby jak, co? — zapytał wyraźnie zły Fereol.

   — Tak, że jest bliski płaczu, Fereol, nie widzisz tego? — odparł, podnosząc głos, a także zapominając kogo trzyma w ramionach.

   — Sam nie jesteś lepszy, więc przestań zgrywać świętego! Przy tobie też by płakał! — krzyknął w odpowiedzi Fereol, który również zapomniał o tym, że jest przy tym Seren.

   — Ale nie tak często, jak przy tobie!

   — Najlepszy się znalazł!

   — Przynajmniej nie jestem taki, jak ty! Taki dziecinny! Nieodpowiedzialny! Okropny...! — zaczął wymieniać Dante, ale powstrzymały go małe rączki, które starały się to zakończyć przez zatkanie mu ust.

   Obaj spojrzeli na Serena, którego działania poskutkowały nawet bardziej niżby można się było tego spodziewać. Jego wielkie, złote oczy, które wyglądały zupełnie, jak te należące do Dantego załzawione spoglądały na niego z czającą się w nich złością, co widoczne było też na małej twarzyczce.

   — Nie, tata — wydusił z siebie Seren, spoglądając na Dantego spode łba. — Pseproś.

   — Ojej, przepraszam, aniołku — powiedział Dante przytulając syna i nawet nie zaszczycając Fereola krótkim spojrzeniem.

   To wszystko sprawiło, że poczuł się bezużytecznie, jakby nie było dla niego miejsca. Przez głupią kłótnię w jego głowie pojawiały się najgorsze myśli jakie mógł mieć i najczarniejsze scenariusze. Ostatecznie odwrócił głowę czując napływające łzy. Starając się to powstrzymać zaczął szybciej mrugać i nie siorbać nosem.

   — Nie — jęknął Seren wyrywając się. — Nie ja. Mama. Widzis? Płakusia — powiedział wskazując na Fereola, który zakrył nagle twarz ręką tym samym ocierając łzy.

   Dante wreszcie to zauważając bez myślenia nad tym, co robi podszedł do Fereola i go przytulił. Zrobił to czule i delikatnie, chociaż czuł, że i tak będzie musiał normalnie przeprosić. Zdał sobie sprawę, że go poniosło i to aż za bardzo. Zaczął się kłócić zupełnie na marne, ale nie chciał patrzeć na płaczącego Serena i znów słuchać jego krzyków, gdy to robi.

   — Przepraszam, kochanie — powiedział cicho, całując czule Fereola w skroń. — Poniosło mnie.

   Fereol nie odzywając się nawet słowem spojrzał na Dantego spod blond kosmyków, które opadały mu na oczy. Po chwili znów odwrócił wzrok, ale zrobił coś co oznaczało tylko jedno. A znaczyło, że wybacza niezbyt miłe zachowanie Dantego. A udowodnił to wspięciem się na palce i cmoknięciem go w policzek. Spowodowało to też mocniejszy uścisk i to, że ręka Dantego zjechała na jego biodro.

   — Ja teź chce! — odezwał się Seren, oburzony tym, że go pominięto.

   — Tak, tak — mruknął Fereol odchylając krótkie loczki z czoła Serena i jemu również dając buziaka właśnie we wcześniej wspomniane miejsce.

***

   — Hej — powiedział miło Fereol, wchodząc do pokoju, w którym do tej pory przebywał tylko Dante, który oczywiście natychmiastowo odwrócił się w jego stronę.

   Dante doskonale wiedział, że Fereol zmierza prosto do jego gabinetu między innymi przez to, gdzie kierowały się kroki oraz obijanie się jednych rzemyków o inne, które miał na rękach. Nie dało się tego uniknąć, ponieważ prawie wszystkie bransoletki kończyły się jakimiś koralikami lub czymś podobnym, a Fereol za nic by się ich nie pozbył. Były dla niego zbyt ważne, żeby mógł tak po prostu wrzucić je do jakiejś szuflady albo wyrzucić.

   — Cześć — odpowiedział, uśmiechając się nie tylko na widok męża, ale też tego, co trzymał w rękach.

   — Jak ci idzie? — zapytał blondyn, podchodząc do biurka i stawiając na nim dwa kubki z kawą.

   — Nie jest źle — odparł z uśmiechem oraz miną męczennika. — A co z Serenem? — spytał, przyglądając się, jak Fereol siada na biurku.

   — Aktualnie śpi, więc mamy trochę spokoju — mruknął, odchylając głowę do tyłu.

   — Która jest moja? — zapytał, nie odpowiadając na poprzednie słowa Fereola.

   — Ta czarna — rzucił Fereol wciąż z odchyloną głową.

   — To znaczy? — dopytał, widząc, że obie były czarne.

   — No, ta czarna w kubku — brnął w zaparte Fereol.

   — Która? — zapytał jeszcze raz, ponieważ wciąż nie dostał normalnej odpowiedzi.

   — Ta bliżej ciebie — odpowiedział w końcu normalnie Fereol, patrząc na Dantego.

   — Nareszcie satysfakcjonująca odpowiedź — mruknął sam do siebie, biorąc wskazany kubek. — Powinieneś ściąć włosy — dodał, patrząc na męża zaraz po wzięciu łyka kawy.

   — Nie, czekam aż się na coś przydadzą.

   Włosy Fereola były rzeczywiście długie i czasami naprawdę przeszkadzały, ale wolał ich nie ścinać. Zdawał sobie sprawę, że Dante lubi się nimi bawić, a związane w niedbałego koka wcale aż tak nie przeszkadzały. Dodatkowo były już naturalnego koloru, tak samo, jak oczy, które okazały się całkowicie niebieskie po zdjęciu czaru maskującego to, że jest Bestią.

   — To znaczy na co? — spytał podejrzliwie Dante.

   — Na przykład w łóżku. Resztę sam sobie dopowiedz — odpowiedział z figlarnym uśmiechem.

   Starsza Bestia uśmiechając się prawie w zupełnie taki sam sposób wstała z krzesła obrotowego i zrobiła krok w stronę Fereola. Po chwili stali przed sobą, a właściwie Dante stał, bo blondyn nie zamierzał wstać z miejsca. Brunet widocznie się pochylił sięgając dłonią do włosów Fereola, a właściwie do gumki, którą były związane. Szybkim ruchem rozpuścił je tym samym łapiąc za nie, co wywołało u Fereola tylko jeszcze większy uśmiech.

   Kiedy pociągnął za nie i całować blondyna z ust młodszego wydobył się cichy jęk. Dante chcąc usłyszeć więcej nie przestawał ani na chwilę powoli schodząc na szyję, gdzie zrobił parę malinek. Potem znów powrócił do francuskiego pocałunku wywołując u Fereola coraz większe podniecenie.

   — O to ci chodziło? — zapytał, kiedy wreszcie przestali z braku powietrza.

   — Było nawet lepiej niż sobie wyobrażałem — odparł z szerokim uśmiechem na ustach, przeczesując dłonią krótkie, czarne włosy Dantego.

   — Czyli nie jestem aż taki zły, co? — mruknął, zmniejszając dystans między nimi.

   — Och, ty nigdy nie byłeś zły — powiedział Fereol, bawiąc się kosmykami jego włosów. — Co ty na to, żeby kontynuować to w sypialni? — zaproponował po chwili przygryzając dolną wargę.

   — Czuję się nawet do tego zobowiązany, kochanie.

(Nie)Przerażająca BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz