Kocimiętka - Sebastian cz. 1

5.5K 236 117
                                    

Dedykacja dla: Lady__Michaelis

A teraz pora się pożegnać ;)

W dalekiej i zarośniętej puszczy znajdowały się liczne tajemnicze byty, o których mało który człowiek miał okazję słyszeć. Były to bardzo niebezpieczne i przebiegłe stworzenia zdolne zabić swą ofiarę w ciągu kilku sekund. Wystarczył jeden niewłaściwy ruch, a było już po tobie, zostały z ciebie wyłącznie pokruszone kości i ewentualnie kilka kawałków mięsa. O czym było mowa?

Oczywiście, że o szafie Sebastiana, gdzie trzymał on swoje najdroższe koty, najukochańsze pupile i jednocześnie jedyne miłości. Nigdzie zaś nie było miejsca dla mnie. Poważnie, żeby nie kochał swojej przyjaciółki tak samo mocno jak te sierściuchy? Naprawdę nie lubiłam tego w tym zarozumiałym demonie. Jednocześnie byłam zdolna mu wybaczyć te wszystkie niedogodności, ponieważ zakochałam się w nim po uszy. Kochałam się w nim od dosyć dawna, a dokładniej od pięciu lat, kiedy byłam tylko zwykłą sprzedawczynią w sklepiku zoologicznym i go poznałam. Przystojny, perfekcyjny, czarnowłosy mężczyzna wydający się z pierwszego punktu widzenia niedostępny dla innych. Na początku starałam się wtedy unikać z nim kontaktu, bałam się, że moje wszelkie starania, aby wrócić na siebie u niego uwagę nie wyjdą, dlatego też wolałam nie mieć z nim do czynienia. Chociaż i tak mój plan się nie udał, gdy pewnego dnia zaszedł do sklepu zoologicznego, by kupić w nim żwirek dla kotów. Byłam wtedy jedyną pracownicą tego dnia, więc logiczne, że to mnie musiał się poradzić w wyborze. Zachowywał się wtedy niezwykle dostojnie, używał wyszykowanego słownictwa, nazywał mnie panienką. W tamtym momencie patrzyłam się na niego jak na przybysza z kosmosu. Nie rozumiałam go, a tym bardziej powodu jego nadzwyczajnej uprzejmości. Zwykłe dzień dobry i do widzenia wystarczyłoby mi. Ale nie, bo pan Sebastian musiał się pokazać z jak najlepszej strony, zdobywając od razu moje biedne serduszko. Ugh, nadal mam do niego wyrzuty o to, że pozwolił mi się tak bardzo zbliżyć do siebie. Ze złością czyściłam zieloną szmatką poręcze przy schodach, stawiając wiadro z zimną wodą, gdzie mogłam zamoczyć brudną ścierkę, kiedy osoba moich marzeń akurat musiała stać na środkowym schodku, patrząc chłodno na mnie, trzymając w swoich dłoniach grubego, niebieskiego kocura rosyjskiego. Wyglądał on jak skrzyżowanie świni i kota sfinksa, okropieństwo.

- Możesz przesunąć to wiadro, moja droga? Muszę zrobić specjalną kolację dla Puszkina Wielkiego. Wiesz, odkąd ma podrażniony żołądek powinien jeść same delikatne potrawy, jak gotowanego indyka z karmelizowanym ananasem i letnie mleko z miodem gryczanym. Jeżeli tego nie zrobię, mogę jedynie pomarzyć o przygarnięciu jego dziesięciu młodych kociaków. A ja już wybrałem dla nich imiona!  To jest tak: Margarita, Jacidam, Alex, Adolf, Stalin, Mulan, Chyngis- cham,  Leopindol, Serdelek oraz Zuzanna - Sebastian rozpromienił się na samą myśl o posiadaniu tych uroczo nazwanych koteczków.

- Seba, czy ty się dobrze czujesz?  - zapytałam, marszcząc gniewnie czoło. Niedobrze, prawdopodobnie zapadł na chorobę znaną kocifylis. Bardzo zresztą niebezpieczną, łatwo bowiem było się nią zarazić. Wystarczył jedynie kontakt fizyczny z kotem, by bakterie przeniosły się do ludzkiego organizmu i wywołały tak zwaną kocią manię. Dotąd od dzisiaj nie znaleziono na to lekarstwa, ja wierzę jednak, że pewnego dnia zostanie ono wynalezione i rasa ludzka zostanie wyzwolona spod łap tych okropnych czworonogów z mniemanymi dziewięcioma życiami. Wstrętne koty myślą, że świat jest w ich rękach, ale są w ogromnym błędzie.

- Nie, czuję się dzisiaj o dziwo wyśmienicie. Nawet panicz stwierdził, że aż promienieję z radości! Może to też wina tej jakże pięknej pogody? Na dworze jest jakieś dwadzieścia pięć i pół stopnia, a wczoraj przecież było tylko siedemnaście koma jeden stopni. W dodatku ciśnienie również jest odpowiednie, aby można zająć się wieloma obowiązkami, nie mam racji droga przyjaciółko? Nie, czekaj moment. Dobrze powiedziałem? Wciąż nie umiem opanować tych prostych słów związanych z przyjaźnią, pomimo, że mam na swoim koncie ponad trzy tysiące lat doświadczenia na swym demonicznym karku. Poza tym dżentelmenowi nie wypada używać takich słów jak ,, siema"  lub ,,  a masz frajerze", których mnie uczyłaś, panienko.

Z całej tej jego inteligentnej przemowy nie zrozumiałam nic a nic, więc zielonego pojęcia nie miałam, czego ode mnie oczekiwał. Może Ciel za mocno go uderzył filiżanką do herbaty, gdy mu nie zasmakowała? Tej możliwości z pewnością nie można zaprzeczyć. Albo...  Sama nie wiem. Posłusznie wzięłam przedmiot, który mu przeszkadzał, by odłożyć go na niższe szczeble, a on kiwiając głową w podziękowaniu przeszedł się schodkach w dół do kuchni, nie mówiąc ani słowa.

Poczułam się wtedy trochę odrzucona. Dlaczego on zawsze zauważał te koty, a mnie widział tylko, kiedy to było dla niego konieczne? To niesprawiedliwe. Na mnie mógł przecież polegać bezgranicznie, potrafiłam więcej niż te futrzaki, które cały dzień śpią i nic nie robią. W czym ja niby byłam od nich gorsza? Sebastian, czy kiedykolwiek się dowiem prawdy?  Nazywasz mnie swoją przyjaciółką, ale dlaczego tak naprawdę czuję się jeszcze bardziej samotna niż kiedyś, gdy nie miałam żadnych przyjaciół?

To nie miało żadnego sensu...

Sebastian

No i jak mam jej powiedzieć, że szaleje za nią, niczym kot za kocimiętką? Im dłużej z nią przebywam, tym bardziej wpadam w szał miłosny. Jestem od niej uzależniony, jest moim nałogiem. Ale ja nie potrafię wyznać swych prawdziwych uczuć. Dlaczego gram przy niej obojętnego kociarza, mimo, że to ją darzę głębokim uczuciem? 

To wogóle nie miało sensu...

Czy kiedykolwiek zdobędę się na odwagę, żeby wyznać jej długo ukrywaną prawdę?

Kuroshitsuji lemonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz