Zamknięty w czterech ścianach...złudne nadzieje na wydostanie się dawno zniknęły, w ich miejscu znalazła się chłodna kalkulacja posuwająca bez przerwy naprzód, nie dająca chwili wytchnienia. Dlaczego spotkało to akurat nas? A właściwie, dlaczego miałoby to na nas nie spaść bo tylu latach względnego spokoju. Kryzys w rodzinie musiał w końcu nadejść, lecz Mark nie zakładał tak radykalnego przebiegu...
-Czuję się jak bohater horroru – powiedział sam do siebie
A może miał racje? Może brał udział w jakimś chorym reality show, albo livestreamie z brutalnych, rytualnych morderstw, które Annabelle oglądała na darknecie? Nie. Annabelle zginęła i nic tego nie zmieni, jestem jednak w stanie uratować własną żonę. O ile żyła. Nie miał co do tego pewności.
Nie zamierzał jednak zwlekać, musiał działać, w końcu był człowiekiem czynu. Analiza. W końcu! Odnalazł wskazówkę! Niewielki promień wcześniej napotkanego przez niego światła prowadził wprost do paszczy lwa: gabinetu Sashy. Markowi ten fakt zbytnio się nie podobał, ale właściwie nie był w stanie nic innego zrobić. Dlatego postanowił zmierzyć się z tą zwierzyną: uchylił drzwi do gabinetu, zadziwiło go to, że drzwi były otwarte mimo że wcześniej nie był w stanie ich otworzyć. Jego odmieniony umysł jednak nie czuł strachu – analiza wykazała duże szanse przeżywalności w obecnej sytuacji – działam jak cholerny komputer. Co dało mu tę moc? Być może była to sama bogini?
Promienie Sol wskażą ci drogę...
Znalazł się ponownie w tym przymałym pomieszczeniu pełnym kurzu i niespełnionych obietnic o skończeniu rodzinnych waśni...
-Pani Dandridge? - siedziała tam, na miejscu Sashy i robiła ze spokojem na drutach. Co tu się dzieje? Czy to moje urojenia? Nie, mój nowy umysł nie pozwala mi na takie przejawy irracjonalnej analizy otoczenia.
-Och, nareszcie promienie Naszej Świetlistej cię do mnie doprowadziły! - wyglądała inaczej, niż ostatnim razem gdy ją napotkał, wzrok miała jakby nieobecny, nie wzracała uwagi na swojego rozmówce, a jej włosy były... nie to niemożliwe! Jej włosy były koloru 24 karatowego złota mimo jej wieku!
-Może mi Pani wytłumaczyć skąd pani się tu wzięła?
-Doprowadziły mnie Promienie Sol tak, jak i ciebie
-No właśnie, o co chodzi z tą Sol i dokąd prowadzą mnie jej promienie?
-Do zbawienia
-Zbawienia?
-Owszem, jedynym sposobem na odkupienie twych win jest uratowanie Sussanah z rąk Kapłana, jak mniemam, taki był twój cel prawda?
-Tak, lecz nie wiem kim jest ten Kapłan, ani jak go znaleźć
-Dlatego natrafiłeś na mnie. Pozwól, że wszystko ci wytłumaczę. Kapłan był kiedyś szanowanym w Willsborough kupcem, a zarazem członkiem rodu Kaufmanów. TEGO rodu Kaufmanów, który 10 lat później został przeklęty na wieczność przez duchownych z miasteczka, gdy odkryli jaki uczynków dokonał wcześniej wspomniany kupiec
-Co ten człowiek robił? - Sprawa robiła się coraz bardziej niepokojąca
-Nie przerywaj. Wolfgang, bo tak mu było na imię był okultystą. To znaczy był nazywany okultystą przez duchownych. Tak naprawdę nie wierzył w moce nieczyste, lecz po prostu wyznawał inną religię, o której nasz świat nie wiedział, bądź wiedzieć nie chciał. Tak oto owy Kapłan postanowił powziąć ofiarę na niewierzących w potęgę słońca głupcach, by udobruchać Chwalebną Sol i odrodzić się jako Świetlisty, gdy nadejdzie Czas Końca i Posoki.
YOU ARE READING
Aleja Wisielców
HorrorPierwsze tego typu przedsięwzięcie z mojej strony :) Mam nadzieję, że się spodoba choć mam świadomość, że nie jest to twór idealny :DDDD