-Proszę Cię. Nie angażuj się w to. To się źle skończy- powiedział bawiąc się moją dłonią.-Jeremy. Nie mogę przerwać czegoś co już zaczęłam. Muszę to skończyć- powiedziałam stanowczo.
-A jeśli ten chłopak już wie o wszystkim? I to on pierwszy skieruje broń w twoją stronę? Wtedy nie będzie odwrotu, proszę przemyśl to- powiedział błagalnie.
-Przestań- mruknęłam.
-Rodziców już straciliśmy. A jak jeszcze stracę Ciebie to ja nie wyrobię, wiesz o tym.- szepnął.
-Nie stracisz- zapewniłam go.
-Obiecujesz?
- Obiecuję- powiedziałam pewnie i cmoknęłam brata w polik.
Chłopak uśmiechnął się smutno, na co ja poczochrałam mu włosy tym samym rozpętając 3 wojnę światową.
2 godziny później..
Jest około 17:00, a ja już leżę w łóżku.
Może Jeremy ma rację? Może powinnam zrezygnować puki to jeszcze możliwe? Ale z drugiej strony ta "praca" sprawia mi przyjemność.
Już sama nie wiem co powinnam zrobić. Jak zawsze brat musiał mi namieszać w głowie.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej godzinie? I na dodatek do mnie?
Westchnęłam zarzucając na siebie bluzę, wstałam z łóżka i powolnym krokiem ruszyłam na dół. Otworzyłam drzwi i w tym samym momencie chłopak chciał ponownie zadzwonić dzwonkiem.-Patrick? Co ty tutaj robisz?- zapytałam nie kryjąc zaskoczenia.
-Hej- powiedział nie pewnie.
Było widać po nim, że coś się stało. Poważnego.. W jego oczach zaczęły zbierać się łzy.
Natychmiast wciągnęłam chłopaka za rękę do środka i przytuliłam.-Co się stało?- zapytałam cicho.
-N-nie mogę być sam- zająkał się.
Co? O co mu chodzi? Co chce przez to powiedzieć?
-Spokojnie.. Jesteś tutaj, ze mną. Nic ci się nie stanie.- szepnęłam.
-Nie rozumiesz! Ja nie dam rady. Ja nie potrafię siedzieć sam w czterech ścianach! Wtedy przychodzą mi do głowy straszne rzeczy Emilly..- zaszlochał przy czym bardziej się we mnie wtulił.
Cholera Emilly bądź twarda. Nie wymiękaj. Ty przecież nie znasz czegoś takiego jak smutek.
No proszę.. Czyżby Emilly zrobiło się smutno?
O nie... Tylko nie teraz błagam..
Żałosna nic nie warta szmata. Niby taka twarda jesteś Co? Niby w dupie masz co inny czują. A tu proszę. Twoja ofiara przyszła zapłakana i twoje serduszko nagle poczuło smutek. Ojej.. Ależ to smutne..
-Przestań...- pomyślałam zamykając szczelnie oczy.
Zaczęłam głaskać chłopaka po głowie, by choć trochę się uspokoił.
Rozpłacz się szmato. Tylko to potrafisz. Użalać się nad sobą. O Boże jestem chora. O Boże nikt mnie w życiu nie pokocha. Nie mam przyjaciół. Nawet nie myśl, że może podobasz się Patrickowi. Jesteś okropna, gruba, ohydna.
-Zamknij się- szepnęłam przez zaciśnięte zęby. Oczy zacisnęłam mocniej, aż zaczęły mnie boleć powieki.
-Emilly? - zapytał spokojnie patrząc na mnie.
CZYTASZ
My Little Psychopath | Patrick Stump
FanfictionPodążałam tuż za chłopakiem, jedną ręką sięgnęłam pod ramoneskę, gdzie miałam schowany pistolet. Jednym szybkim ruchem wyjęłam broń i skierowałam ją w stronę Patricka. Wszystko było, by dobrze gdyby nie chłopak, który w tym samym momencie skierował...