Mc Cree podniósł talerz i zaniósł go do lady. Okazało się to zbędne iż kelner sam by to zrobił ale mężczyzna chciał zachować się kulturalnie. Tajemniczy osobnik wyszedł z lokalu totalnie olewając zasady etyki. Czekał na swojego nowego "przyjaciela" przed drzwiami rozmyślając o swojej nagłej decyzji dołączenia do oddziału kontrolowanego przez znikającą kobietę. Czynność tę przerwał mu kowboj wychodzący z baru.
- Mów mi Mc Cree - powiedział wyciągając prawą dłoń do łysego. Kiedy tylko uświadomił sobie, że tym ruchem pozwoli zmiażdżyć sobie rękę zmienił ją na lewą.
- Pięść Zagłady - odparł ściskając dłoń szatyna.Obydwoje byli zbyt skrępowani by cokolwiek powiedzieć, że w końcu Mc Cree zaczął iść w stronę swojej bazy a murzyn za nim podążył. Ku zdziwieniu obydwóch mężczyzn wyprawa nie trwała zbyt długo i prędko znaleźli się u celu. Kowboj zapukał w drzwi a łysy niepewnie rozglądał się po okolicy, bojąc się czy przypadkiem nie zginie po drugiej stronie i czy przyjmą go z chęcią a może z obrzydzeniem (jeśli w ogóle go przyjmą). Wrota otworzył nie kto inny jak hakerka. Z uwagą wpatrywała się w nieznajomego przybysza.
- Czy to jest ten, który ma być nowym członkiem? - zapytała ozięble.
-No tak - potwierdził szatyn.Fioletowowłosa wystawiła ku niemu rękę i nacisnęła kolejno pojawiające się przyciski. Pięść Zagłady nie wiedział co się dzieje, nogi mu drżały a serce biło z nieziemską prędkością. Wziął zamach i rzucił się z pięściami na kobietę. Spudłował a Sombra jedynie się zaśmiała.
- Boop! - powiedziała dotykając jego nosa.
- Co ty zrobiłaś?! - krzyknął.
-Spokojnie, nikt ci tu krzywdy nie zrobi. Shakowałam cię po to abyś przypadkiem nie okazał się oszustem i nas zabił niczym muchy. Jak będę ci ufać w stu procentach usunę to. Teraz idź się poznaj z innymi. Wszystko jest do twojej dyspozycji. Zapytaj się Żniwiarza o pokój - poinformowała radosnym głosem.
- A który to jest Żniwiarz? - zapytał zdezorientowany.
- Poznasz go łatwo. Witamy w Blackwatch - powiedziała rzucając mu krótkofalówkę.Mężczyzna odszedł a Sombra została sam na sam z kowbojem. Fioletowowłosa poklepała go po ramieniu.
- Dobra robota. Ale to i tak za mało.
- Ja jestem zmęczony. Sama sobie szukaj - powiedział z gniewem w oczach.Hakerka oburzona jego zachowaniem wobec niej prychnęła. Teraz zaczęła rozumieć jak czuł się Żniwiarz, kiedy się z nim użerała. Musiała przyznać, że z tej drugiej strony nie było to zabawne a wkurzające i irytujące. Mimo nie radzenia sobie w liderstwie postanowiła nie przestawać dowodzić ekipą, żeby tylko jeszcze bardziej upokorzyć Reyesa. Nie robiła tego dlatego, że go nienawidziła lecz jej charakter domagał się czasami dokuczenia komuś a tym kimś był Gabriel, którego lubiła w jakimś stopniu. Mc Cree olał Sombrę i poszedł w kierunku pokoju, który dzielil z brunetem. Lekko otwarł drzwi, podejrzewając ninję o nagłe wyskoczenie i wystraszenie go. Jednak jego obawy okazały się nieprawdziwe. Myśl o odpoczynku bez energicznego mężczyzny ucieszyła go. Położył się na swoim pomarańczowym łóżku, nie przykrywając się nawet kołdrą. Zamknął oczy i napełniał organizm energią. Sen z powiek zdmuchnął mu
rozlegający się po całym pomieszczeniu hałas. Szatyn lekko otworzył oczy i dostrzegł skaczącego po przeciwległym łożu Genji'ego.- Co ty robisz?! - krzyknął poddnerwowany przeszkodzeniem w odpoczynku.
- Chciałem cię obudzić - poinformował brunet.
- Po co? - zapytał poirytowany jego zachowaniem.
- Nudzi mi się. Pograsz ze mną w Eagles of Soccer 5?
- Jestem zmęczony - odparł z niechęcią do grania w ulubiony tytuł.
- A ja nie mogę zagrać? - zapytał pojawiający się jak zwykle znikąd Żniwiarz.Ninja słysząc jego słowa wybuchnął śmiechem przy czym spadł z łóżka i wylądował na podłodze waląc rękami i śmiejąc się do rozpuku. Humor dopisywał również Mc Cree'mu, który poszedł w ślady towarzysza. Jednak on nie robił tego na podłodze jak jego kumpel.
- Ty? - zapytał pogardliwie brunet, wstając z ziemi.
- No co? - zagadnął upiór.
- Jesteś za stary - odpowiedział Mc Cree.
- Stary?! Ja mam zaledwie 50 lat! - krzyknął nieco przygnębiony faktem swojego wieku.
- My nawet czterdziestki nie mamy! - zaśmiał się Genji.
- Kiedyś też się zestarzejecie... - odparł spokojnie wiedząc, że i tak w obecnej chwili nie zrozumieją jego słów.
- Jeśli wygrasz pójdę do siedziby Overwatch w samych bokserkach i poproszę o mąkę - zakpił kowboj, przekonany o wygraniu zakładu.
- A jak przegram? - zapytał.
- Ty to zrobisz - zaproponował brunet.
- Zgadzam się - powiedział, akceptując wyzwanie i wierząc w siebie oraz łut szczęścia.
- Tylko to nagraj! - krzyknął szatyn rzucając mu kamerą wyciągniętą z szafki nocnej.Genji złapał ją i poszedł razem ze Żniwiarzem do salonu. Sytuacji przyglądała się pewna osoba śmiejąc się szyderczo. Jesse zmęczony ciężkim dniem padł i usnął śniąc o kolejnej misji. Tymczasem brunet włożył płytę do napędu, która wydawała z siebie cichy głos. Mężczyzna włączył samouczek i dał Gabrielowi zagrać. Kiedy tylko Reyes zrozumiał zasady gry, Shimada włączył prawdziwy mecz.
- Nie możesz się mierzyć ze smokiem! - oznajmił patrząc na niego z wyższością i pewnością w oczach.
- A ty ze śmiercią - odpowiedział znudzony przechwałkami mężczyna.Rozgrywka zaczęła się a na prowadzeniu był brunet perfekcyjnie strzelając do bramki. Genji strzelił z palcy uśmiechając się do telewizora z powtórką jego zagrania. Reyes obojętnie przeszedł koło tego faktu. Wierzył w swoje siły i wygraną. Tym razem piłkę przejął Gabriel nieudolnie poddając do stojących bliżej sojuszników. Brunet odłożył pada, żeby dać mężczyźnie fory, bo i tak wierzył w swoją wygraną. Ku jego zdziwieniu facet wbił gola. Żniwiarz uśmiechnął się, czego nie było widać spod maski. Zdenerwowany Genji szybko podniósł urządzenie. Tym razem bez żadnych uproszczeń. Rywale szli łeb w łeb wbijając kolejne bramki, którym towarzyszyły krzyki i żale. W końcu został ostatni punkt. Brunet dziarsko omijał przeciwników i kopnął piłkę w kierunku bramki. Leciała ona szybko lecz bramkarz walnął w nią z taką siłą, że wpadła do przeciwnej bramki. Żniwiarz rzucił pada i uśmiechnął się szeroko.
- Wygrałem! - krzyknął ucieszony.
- A -a- ale -
- Żadnych ale! Wygrałem i tyle! - przerwał mu.Zdołowany swoją porażką Genji poszedł do swojego pokoju i położył się na łożku, gdyż już było późno oraz był trochę śpiący. Gabriel usiadł na kanapie, wielce uradowany swoim zwycięstwem. Nagle pojawiła się przed nim fioletowowłosa zajmując miejsce koło niego. Reyes popatrzył na nią zdziwiony.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zaciekawiony jej obecnością.
- A co? Myślisz, że wygrałeś sam?
- T - ty -
- Zhakowałam grę. Możesz mi dziękować - puściła mu oczko.
- Ale czemu? - zagadnął zasmucony faktem, iż nie wygrał samodzielnie.
- Wiesz...nawet fajnie by bylo popatrzeć jak się upokarzasz u Overwatch ale...
- Ale? - przerwał jej ciekawy tego co powie.
- Ja nie przeżyłabym widoku ciebie w gaciach - odparła - Za to Jesse'a zachował się okropnie w stosunku do mnie a jego jeszcze zniosę w samych majtkach - wyznała hakerka.Żniwiarz nie za bardzo wiedział co myśleć o tym co powiedziała mu Sombra. Mimo to cieszył się, że to nie on będzie musiał paradować w samych bokserkach u wrogiej ekipy. Był za to wdzięczny fioletowowłosej ale żal i tak pozostał z powodu niesamodzielnego zwycięstwa. Zamyślony sytuacją odszedł do swojego i Pięści Zagłady pokoju.
CZYTASZ
Dobro zawsze zwycięża? | Overwatch
De TodoŻniwiarz snuje kolejny plan pokonania Overwatch. Wszystko idzie tak jak sobie zaplanował. Ale czy napewno? Czy dobro zwycięży?