Ptaszki ćwierkają za trzy dwunasta, przypominają nam o następnym dniu zadyszki. Ludzie tracący wiarę wychodzą z ciemności, nakładając narzucone maski. Stają się matkami, pracownikami, uczniami. Gwiazdy zapominają o poddających się sercach, niebiosa nie obdarowują ich niebieskimi upominkami. Dziwny świecie, gdzie czerwone kokardy? Czy nawet blade wnętrza nie potrzebują delikatnych rumieńców? Wstyd, żal, piękność - wszystko miesza mi się w głowie.
Ostatnio mam wrażenie, że niebo nie przemawia nawet do duszących się dusz. Tych skażonych kłamstwami, myjących zęby kostką waniliowego mydła. Pragnących zmyć z siebie wszystkie brudy. Może dlatego, że jak każde pokryte są popiołem i pyłem?
Mam dosyć tych spektakli. Zapakujcie okruchy mojego życia do pudełka, wywieźcie na zgniłą polanę. Upadam, płonę, topię się. Włącz ten odtwarzacz, uruchom pustą płytę. Choć raz, o moja miłości, pokaż mi skrawek swej delikatnej duszy.
Jesteś taki jak inni. Niczym się nie wyróżniasz, a tak bardzo cię pragnę. Twoje usta smakują słonecznym porankiem, a skóra - mglistą nocą. Musisz udawać, że mnie kochasz, pieścić o wschodzie słońca. Niebiosa stworzyły cię pięknie sztucznym, abyś mógł być kolejną z ich gwiazd, którymi sterują.
Zło, tragedia, smutek otaczają tę szklaną pułapkę. Trują nas więdnącymi tulipanami. Czy też to czujesz? Coś wyrasta w moich płucach, obrazy mieszają się z beżowymi tabletkami. Łamię narzucony schemat, niszczę melancholie. Buntuję się okrutnym niebiosom.
Tykanie zegara, cichy śpiew ptaków, grających tren na moją cześć. Marionetki składające kwiaty na moim grobie, niebiosa odganiające mnie z ziemi świętej. Powtarzają, że nie przyjmują takich jak ja. Złamałam zasady, przecież nie nadaje się już do niczego. Obiecałeś mi, że pobiegniesz za mną. Gdzie jesteś, kochanie?
Światło, białe światło. Ukochany, czy to ty? Och, niebiosa, dajcie mi już spokój. Samobójcy nie żyją, duszące się dusze zdychają. Obwiązują mnie czerwoną wstążką, oddają do innego, lepszego świata. Jesteś, przybiegłeś! Och, dlaczego tak dziwnie się na mnie patrzysz? Nie, nie zdejmuj kokardki, nie!
- Pora wstawać - świergoczą jaskółki.
CZYTASZ
tumiwisizm (opowiadania)
Short Storyskłonność do tracenia siebie w obliczu niebios = rozważania na temat licznych problemów, twarzy miłości oraz dzisiejszego świata.